Transformacja energetyczna będzie kolejnym programem modernizacyjnym polski. Oprócz kosztów przyniesie więc także wymierne korzyści - pisze w opinii Piotr Wójcik.

Według opublikowanego właśnie raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) zbliżamy się do ściany. Autorzy raportu wskazują, że w nadchodzących dwóch dekadach średnia temperatura na Ziemi zwiększy się o 1,5 st. C w stosunku do okresu sprzed rewolucji przemysłowej (1850–1900). W ubiegłej dekadzie była wyższa o 1,1 st. C niż w XIX w., natomiast jej druga połowa była najgorętszą pięciolatką w historii pomiarów. Głównym winowajcą jest dwutlenek węgla, którego stężenie w atmosferze jest najwyższe od 2 mln lat. Jeśli chcemy uniknąć wzrostu przeciętnej temperatury na świecie powyżej tych 1,5 st. C, możemy wyemitować jeszcze co najwyżej 400 mld ton CO2. Odpowiada to mniej więcej 10 latom emisji na obecnym poziomie. Konieczność wprowadzenia daleko idących zmian w modelu gospodarczym świata jest więc widoczna gołym okiem. „Podstawą będzie gospodarka planowa, w której osiągnięcie celów klimatycznych jest nadrzędne” – napisał na Twitterze Jan Zygmuntowski, autor książki „Kapitalizm sieci”.
Wśród prawicowych komentatorów tweety Zygmuntowskiego wzbudziły spore poruszenie. „Gospodarka planowa, czyli powrót do komuny. Powtarzam: to jest ostatni moment na przebudzenie, zanim banda zielonych totalistów weźmie nas pod but” – napisał Łukasz Warzecha, który wcześniej na blogu WEI nazwał unijny projekt Fit for 55 „komunizmem przemalowanym na zielono”.
Plany transformacji gospodarki w celu osiągnięciu celów klimatycznych od dłuższego czasu wzbudzają mocno przesadzoną panikę po tej stronie sceny politycznej. Transformacja energetyczna miałaby nam przynieść jedynie gigantyczne koszty („W imię tego tematu jedna tylko Polska zostanie w najbliższych latach puknięta na, skromnie licząc, bilion” – to już tweet Rafała Ziemkiewicza), cofnąć nas o dekady w rozwoju i odebrać dotychczasowy styl życia.
Krytycy polityki klimatycznej nie uwzględniają jednak ani płynących z niej korzyści, ani kosztów utrzymywania status quo.