Zamiast pytać Polaków, na co są gotowi dla przeciwdziałania zmianom klimatu, pokażmy im, co trzeba zrobić – mówi psycholożka dr Marzena Cypryańska-Nezlek.
Zamiast pytać Polaków, na co są gotowi dla przeciwdziałania zmianom klimatu, pokażmy im, co trzeba zrobić – mówi psycholożka dr Marzena Cypryańska-Nezlek.
W jakim punkcie jesteśmy, jeśli chodzi o świadomość Polaków na temat kryzysu klimatycznego?
Ta świadomość wzrasta od dłuższego czasu. Już w 2009 r. w badaniu CBOS 81,7 proc. respondentów przyznało, że zmiana klimatu jest poważnym problemem, a tylko 1,7 proc. uznało, że to wcale nie jest problem. Te statystyki odtwarzają się z roku na rok. Mimo to ciągle nie jesteśmy na etapie pełnego zrozumienia powagi zagrożenia.
Co to znaczy?
W zeszłym roku wraz z moim zespołem badawczym zrealizowaliśmy badanie, w którym pytaliśmy o stan wiedzy na temat zmian klimatu. Okazało się, że ok. 4–5 proc. twierdzi, że nie ma zmiany klimatu, drugie 4–5 proc. się waha, a 90 proc. przyznaje, że zmiana klimatu jest faktem, ale w tej grupie ludzie różnią się świadomością na temat jej przyczyn. Około 18 proc. z nich twierdzi, że zmiana klimatu wynika z przyczyn naturalnych, ok. 30 proc. uważa, że w równym stopniu z przyczyn naturalnych i z powodu działalności człowieka, a ok. 40 proc. dostrzega działalność człowieka jako główną przyczynę.
To oznacza, że świadomość przyczyn zmiany klimatu jest nadal niska. Relatywnie niska jest też świadomość skutków i, co ważne, ich nieuchronności, a także konieczności przeciwdziałania. Do działań jest gotowa przede wszystkim ta grupa, która widzi związek między zmianami klimatu a działalnością człowieka. I nie ma w tym nic dziwnego. Ktoś, kto uważa, że klimat się zmienia z powodu naturalnych, będzie myślał: nic właściwie nie można zrobić, to nie zależy ode mnie. Tym osobom umyka to, że musimy wprowadzić duże zmiany w stylu naszego życia, w gospodarce.
A czy mamy w ogóle podstawową wiedzę na temat tego, czym jest klimat?
Ludzie wyciągają wnioski na podstawie tego, co widzą za oknem. Jeśli jest śnieżna zima, to myślą sobie: gdzie jest to ocieplenie. Mylą klimat z pogodą. Klimat można rozumieć jako statystykę stanów pogody, czyli obraz pogody uśredniony w dłuższym okresie, a nie pojedyncze zjawiska pogodowe. Nie dziwi mnie jednak, że ludzie nie mają takiej wiedzy, ani to, że jest niska świadomość przyczyn i skutków zmiany klimaty. Nie ma przecież powszechnej edukacji klimatycznej. Człowiek wie tyle, ile przeczytał, a to, co przeczytał, zależy od jego poziomu wykształcenia, od zainteresowań, od środowiska społecznego, w którym na co dzień funkcjonuje, także od poglądów politycznych.
Zatem nie ma edukacji, a świadomość właściwie sprowadza się do zgody na fakt zmiany klimatu. Co jeszcze stoi na przeszkodzie temu pełnemu zrozumieniu powagi sytuacji, o którym mówiła pani na początku?
Nadal niska świadomość przyszłych tragicznych skutków zmiany klimatu i przede wszystkim niedocenianie realności zagrożeń dla gospodarki, obronności kraju, zdrowia i życia. To powinno być zjawisko, które nie tylko wywołuje emocje, choćby strach, złość, smutek, ale też ocenę moralną. Tymczasem badacze zwracają uwagę, że tak się nie dzieje. Zmiana klimatu nie generuje silnych intuicji moralnych – oceny dobre/złe – i nie uzasadnia pilnej potrzeby działania, jak dzieje się to w przypadku innych zagrożeń, które natychmiast wywołują silne oceny moralne, np. zagrożenia wojną. Konsekwencje zmiany klimatu będą tragiczne, więc powinniśmy automatycznie reagować, a nie reagujemy.
Dlaczego tak się dzieje?
Skutki zmiany klimatu są już coraz bardziej odczuwalne, ale zagrożenie nadal może wydawać się abstrakcyjne. Obserwujemy też coś, co nazywamy „fałszywą nadzieją”. Po pierwsze ludzie myślą „jakoś to będzie”, a po drugie tragiczne skutki kryzysu klimatycznego są odroczone, to znaczy, to najgorsze jest dopiero przed nami i nie ma pewności, kiedy dokładnie to nastąpi, jest oczekiwanie, że może naukowcy zdążą wymyślić działania zaradcze. Na poziomie poznawczym opieramy się zatem na różnych danych, które mogą nas uspokajać.
Do jakich zatem działań Polacy są gotowi?
Z badań wynika, że ludzie mają relatywnie dużą gotowość do działań nisko angażujących, to znaczy takich, którym nie trzeba poświęcać dużo czasu i energii i które nie wymagają kosztów finansowych. To np. jest oszczędzanie wody czy energii elektrycznej. Wystarczy lekko zmienić nawyki i ma się z tego korzyści, również wymierne. Badani deklarują też, że byliby skłonni ograniczyć jazdę samochodem i tam, gdzie to możliwe, korzystać z roweru lub komunikacji miejskiej. W przypadku zmiany auta na rower też można to wytłumaczyć osobistą korzyścią, np. służy zdrowiu i sprawności. Trudniej natomiast idzie rezygnacja z jedzenia mięsa, choć i tutaj są deklaracje gotowości ograniczania spożycia mięsa. Mniej chętni są natomiast choćby do udziału w demonstracjach, przyłączania się do grup nacisku. To działania bardziej angażujące. Jeszcze trudniej przychodzą działania związane z ponoszeniem kosztów finansowych.
Wyniki badań wskazują, że zaangażowanie w działania na rzecz klimatu może zwiększać się pod wpływem normy społecznej związanej z podejmowaniem działań bardziej angażujących. Ludzie chętniej zaangażują się, jeśli widzą, że ich znajomi to robią. Pomocne są też zachęty systemowe.
Jeśli mowa o zmianach systemowych, czego oczekujemy od polityków lub biznesu?
Działania indywidualne są ważne, ale musimy się domagać, żeby one były wspomagane ze strony regulacji prawnych i strategii systemowych. Jeśli jest powszechne poczucie takiego wsparcia, to czasem wystarczą małe zachęty systemowe, by skłonić ludzi do działania. Tu przykładem mogą być rządowe programy związane z wymianą źródeł ogrzewania w domach.
Jakie koszty bylibyśmy w stanie ponieść dla przeciwdziałania zmianom klimatu?
Ważne jest to, co my – naukowcy, dziennikarze, politycy – przekazujemy ludziom w przestrzeni publicznej. To, co ludzie deklarują, do czego byliby gotowi, zależy też od tego, jakie informacje pojawiają się np. w mediach. Czy zatem przekazujemy społeczeństwu, że konieczne są niełatwe zmiany w stylu życia, że te zmiany nie będą na chwilę, czy dajemy im propozycje, co można zrobić? Musimy wziąć na siebie tę odpowiedzialność. W sondażach mamy odbicie tego, co zaistniało w przestrzeni publicznej.
Dr Marzena Cypryańska -Nezlek, psycholożka społeczna, koordynatorka prac zespołu badawczego przy powstającym Centrum Działań na rzecz Klimatu i Transformacji Społecznych na Uniwersytecie SWPS
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama