Przeforsowanie ambitnego programu wymaga od Białego Domu politycznej gimnastyki.

Gdy zachodnia część Stanów Zjednoczonych zmaga się z kolejną falą pożarów i rekordowych upałów, prezydent Joe Biden dopina ponadpartyjne porozumienie w sprawie flagowego programu infrastrukturalnego. Elementem układu, który ma zagwarantować pakietowi stabilną większość w Senacie, jest stępienie jego ostrza klimatycznego. Planowane pierwotnie przez prezydenta środki na rozwój e-motoryzacji ograniczono ponaddziesięciokrotnie. Zrezygnowano też z ulg podatkowych dla nabywców e-aut oraz nowych norm emisyjności dla energetyki, które wymusiłyby zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii (OZE) w miksie.
Oprócz pieniędzy na infrastrukturę ponadpartyjny program ma stworzyć wrażenie, że Biden jest politykiem zdolnym do kompromisu i zaspokoić oczekiwania umiarkowanej części obozu demokratycznego. Jednocześnie prezydent nie chce rezygnować z ochrony klimatu, którą nazywa największym wyzwaniem stojącym przed ludzkością. Na szali leży jego wiarygodność, więc równolegle do pakietu przykrojonego na potrzeby porozumienia z republikanami demokraci będą forsować drugi, wart kilkukrotnie więcej, który ma zawierać rozwiązania ważne dla lewego skrzydła partii. Oprócz regulacji klimatycznych ma on obejmować m.in. rozszerzenie rządowych programów zdrowotnych i opiekuńczych.
W zeszłym tygodniu prezydent zasugerował, że nie podpisze kompromisowego pakietu, jeśli na jego biurko nie trafi także druga ustawa. Już po paru dniach przekonywał, że nie była to groźba weta, i zapewniał, że dotrzyma słowa i poprze ponadpartyjne ustalenia niezależnie od losów projektu forsowanego przez demokratów. Aby wyjść z obecnego przesilenia obronną ręką, Biały Dom potrzebuje jednak sukcesu na obu frontach. Przewaga demokratów w Senacie to zaledwie jeden głos, więc losy obu kluczowych ustaw wiszą na włosku. Pakiet infrastrukturalny będzie wymagać głosów zarówno proprezydenckiej większości, jak i co najmniej 10 republikanów. Drugi projekt ma być forsowany przez specjalną procedurę budżetową, co oznacza, że wystarczy zmobilizować dla niego głosy demokratów, ale w obliczu podziałów wcale nie będzie to łatwe.
Politycy z lewego skrzydła Partii Demokratycznej sygnalizują, że jeśli ważny dla nich projekt społeczno-klimatyczny nie przejdzie, nie poprą pakietu ponadpartyjnego. Za ważny sukces Bidena uznaje się w tym kontekście deklarację jednego z najbardziej konserwatywnych demokratów, senatora Joego Manchina, o poparciu prac nad społecznym pakietem. W dalszym ciągu kontrowersje w łonie partii budzi jednak jego skala. O ile Bernie Sanders mówi nawet o 6 bln dol., o tyle Manchin deklaruje, że nie poprze projektu, który kosztowałby więcej niż 2 bln. Z kolei ze strony republikanów, których poparcie jest niezbędne do przyjęcia pakietu infrastrukturalnego, podnoszą się głosy, by rozdzielić oba projekty. W takim wypadku mogliby liczyć, że demokratom nie uda się zmobilizować większości dla bardziej kosztownego pakietu.
Dla Bidena ostateczny wynik tej rozgrywki to polityczne być albo nie być. Już w przyszłym roku prezydent może utracić w wyborach nawet obecną, chybotliwą większość w Kongresie. A wtedy druga połowa kadencji będzie dla niego stracona z punktu widzenia forsowania ambitniejszych planów legislacyjnych. Teoretycznie administracja może stawiać na dekrety i działania realizowane za pośrednictwem agend wykonawczych. Mobilizacja egzekutywy już ma zresztą miejsce. W ten sposób przyspieszono rozbudowę farm wiatrowych na morzu, dzięki czemu ma zostać osiągnięty cel 30 GW tego typu mocy do 2030 r. W poniedziałek federalne Biuro Zarządzania Energią Oceaniczną ogłosiło start procedury koncesyjnej dla inwestycji, która ma powiększyć amerykańskie moce wiatrowe na Atlantyku o kolejne 2 GW.
Ale strategia oparta na aktach wykonawczych ma ograniczenia, bo wiele realizowanych tak działań mogą zakwestionować sądy. W ten sposób podważona została już decyzja Bidena o zamrożeniu zezwoleń na wydobycie ropy i gazu na gruntach rządowych. Jeśli nie uda się nadgonić z realizacją klimatycznych obietnic, będzie to dla Waszyngtonu potężny cios w wizerunek zielonego lidera, świeżo odzyskany na szczycie COP26 w Glasgow z listopada 2020 r. Jeśli okaże się, że realizacja ogłoszonego przez Bidena celu redukcji emisji dwutlenku węgla o co najmniej 50 proc. do 2030 r. jest wątpliwa, osłabi to zdolność USA do wywierania klimatycznej presji na inne kraje.