Wygrana Niemiec - unijne kraje znowu nie podjęły decyzji w sprawie emisji dwutlenku węgla przez samochody. Chodzi o zaostrzenie norm środowiskowych - co jest nie po myśli niemieckich koncernów samochodowych. Urzędnicy w Brukseli powiedzieli Polskiemu Radiu, że kolejna batalia zostanie stoczona 14 października, na posiedzeniu unijnych ministrów środowiska w Luksemburgu.

Mimo że państwa członkowskie już wcześniej porozumiały się z Parlamentem Europejskim w sprawie zaostrzenia standardów, Berlin torpeduje te uzgodnienia. Ambasadorowie państw członkowskich po raz kolejny odłożyli decyzję.

Organizacje ekologiczne nie kryją oburzenia. "To sytuacja bez precedensu. Władze w Berlinie, mimo wstępnych uzgodnień, wstrzymują prace nad unijnymi przepisami. To jest ze szkodą dla środowiska, ale wygląda na to, że inne kraje boją się Niemiec" - skomentował w rozmowie z Polskim Radiem William Todts z brukselskiej organizacji Transport i Środowisko.

W sprawie emisji dwutlenku węgla z samochodów interweniowała już pod koniec czerwca niemiecka kanclerz. W Brukseli głośno było o próbach nacisku, groźbach i szantażu. Angela Merkel miała ponoć ostrzegać, że Niemcy "nie będą łożyć na bankrutów w strefie euro" i że niemieckie koncerny mogą przenieść swoje fabryki z niektórych państw Unii.