Transformacja energetyczna już się dzieje, a my mamy w tym swój udział Andre Lemlyn prezes zarządu SUEZ Polska

Gospodarka odpadami jest w cieniu debat o transformacji energetycznej, czy polski rząd dostrzega potencjał tkwiący w tej branży?

Na szczęście dostrzegam to zainteresowanie. Miałem okazję rozmawiać na ten temat z ministrem Michałem Kurtyką i to całkiem niedawno – podczas Climate Day, wydarzenia zorganizowanego przez United Nation Global Compact we wrześniu. Podczas spotkania pan minister omawiał ten temat z radą programową UNGC, przy tej okazji mogliśmy posłuchać o szczegółach Polityki Energetycznej Państwa 2040.

Polską specyfiką, tak jak krajów bałtyckich i skandynawskich, jest system elektrociepłowni i gęste sieci ciepłownicze docierające do wielu domów. W Belgii, skąd pochodzę, dominuje ogrzewanie indywidualne.

System ogrzewania miejskiego ma swoje atuty, ale niesie za sobą wyzwania inwestycyjne. Całą tę sytuację należy rozpatrywać w kontekście unijnej dyrektywy IED, dotyczącej ograniczenia emisji przemysłowych. Do końca 2022 lub 2023 r. – w zależności od wielkości instalacji – wszystkie instalacje w Polsce muszą się dostosować do wymogów dyrektywy, a co za tym idzie, muszą ograniczyć emisję NOx, SOx i pyłów. Polskie systemy ciepłownicze wymagają dekarbonizacji.

Zmarnowaliśmy czas, który był na to?

W dużej mierze tak. Niektóre miasta, np. Poznań, przygotowują się i prawdopodobnie zdążą, ale dużej części miast i gmin nie uda się to w wyznaczonym terminie. System ciepłowniczy nadal oparty jest w większości na węglu.

Z drugiej strony mamy inne dyrektywy unijne dotyczące recyklingu, które przewidują, że w ciągu najbliższych 15 lat powinniśmy poddać temu procesowi 65 proc. odpadów komunalnych. Pozostaje problem tych odpadów, które się do recyklingu nie nadają i obecnie w większości trafiają na składowiska.

Mamy zatem z jednej strony konieczność zastąpienia bloków węglowych czystszymi źródłami energii, a z drugiej problem z częścią tych odpadów, których nie można poddać recyklingowi. Mam pomysł jak, przynajmniej częściowo, przyczynić się do rozwiązania obu tych problemów. Można połączyć transformację energetyczną oraz gospodarkę odpadami poprzez budowę lub modernizację bloków energetycznych wykorzystujących odpady jako paliwo.

Jak wygląda zastosowanie tej technologii w Polsce?

W Polsce istnieje już kilka takich spalarni. W 2016 r. wspólnie z władzami Poznania sfinansowaliśmy, wybudowaliśmy i uruchomiliśmy Instalację Termicznego Przekształcania Frakcji Resztkowej Zmieszanych Odpadów Komunalnych i przez najbliższe 25 lat będziemy ją eksploatować, przekształcając energię zawartą w odpadach w energię cieplną i elektryczną, która może zaspokoić nawet do kilkunastu procent zapotrzebowanie miasta.

Projekt był realizowany w formule PPP, co było dla poznańskiego samorządu o tyle korzystne, że nie obciążało budżetu miasta długiem. To namacalny przykład, że można odzyskiwać energię z odpadów i taki projekt może być racjonalny pod względem ekonomicznym.

Jak daleko pańskim zdaniem jesteśmy na drodze do pogodzenia tych wyzwań – czyli realizacji PEP 2040 i dostosowania do tego systemu gospodarki odpadami?

Spalarnia w Poznaniu to jedna z 10 istniejących dziś instalacji. Obecnie wszystkie one przetwarzają ok. 1,1 mln ton odpadów pochodzenia komunalnego. W budowie są dwie kolejne o mocach przerobowych ok. 300 tys. ton.

UE postawiła na 2035 r. cel: 65 proc. odpadów komunalnych musi być poddane recyklingowi. Na składowiska może trafić ok. 5 proc. Pozostaje zatem 30 proc., które należy zagospodarować.

Dzisiaj rynek produkcji odpadów komunalnych to prawie 13 mln ton rocznie. 30 proc. z tego, to jest 3,8 mln ton, powinniśmy termicznie przekształcać w spalarniach lub obiektach współspalania za 15 lat. Zatem jesteśmy dziś w jednej trzeciej tej drogi i to przy założeniu, że ilość odpadów nie będzie rosła. Obecnie Polacy produkują ok. 75 proc. odpadów w stosunku do innych krajów UE. Nie można wykluczyć wzrostu w ciągu najbliższych 15 lat o ok. 20 proc. i o tyle też powinien wzrosnąć potencjał spalarni.

Jakie są główne bariery w osiągnięciu tego celu?

Mówimy o bardzo dużych inwestycjach, niekiedy rozłożonych na wiele lat. Z tego punktu widzenia podstawową bolączką jest niestabilność prawa, które zmienia się niekiedy w sposób bardzo niekorzystny dla biznesu. Drugim problemem są nie zawsze dopasowane mechanizmy finansowania. W Poznaniu zrealizowaliśmy inwestycję w formule PPP, ale nie może ona być stosowana we wszystkich projektach. Dotyczy raczej tych większych. Pieniądze z NFOŚiGW też nie dla wszystkich możliwych projektów są dostępne.

Mamy wreszcie przewlekłość postępowań administracyjnych. Uzyskanie wszelkich możliwych zezwoleń trwa niekiedy latami. A w czasie pandemii tryby administracyjne pracują jeszcze wolniej.

Mówimy o regulacjach i wyzwaniach w skali makro, ale transformacja dotknie każdej firmy. Jakie mogą podejmować działania na własnym podwórku?

To nie jest tylko kwestia źródeł energii. Można to robić na wielu płaszczyznach, poczynając od logistyki i wykorzystując elektromobilność. Popatrzmy też na nieruchomości. Obecnie analizujemy, jak wdrożyć we własnych instalacjach odnawialne źródła energii. Mamy np. dużo miejsc, gdzie możemy zainstalować panele fotowoltaiczne.

Marzy nam się dojście do zeroemisyjnej produkcji prądu na własne potrzeby, a nawet więcej. Ideałem jest sytuacja, kiedy nadwyżkami energii możemy dzielić się z innymi podmiotami. Pracujemy nad takimi modelami i robimy już pierwsze kroki w tym kierunku.

W Poznaniu produkujemy energię dla lokalnej sieci, ale udało nam się również podpisać umowę, dzięki której w przyszłym roku polska nauka zostanie zasilona ekologiczną energią. Konsorcjum 13 polskich uczelni, reprezentowane przez Politechnikę Wrocławską, podpisało z firmą Energia Polska, a ona z kolei z nami umowę, na mocy której energia z odpadów zasili te uczelnie. Jesteśmy dumni, że transformacja energetyczna już się dzieje, a my mamy w tym swój udział.

Materiał powstał przy współpracy z Suez Polska