Inspektorzy ochrony środowiska kontrolują i karzą częściej, ale to wciąż za mało. Proceder porzucania toksycznych substancji ma ukrócić nowy departament w GIOŚ.
ikona lupy />
DGP
W ubiegłym roku wykryto ponad dwa razy więcej przypadków nielegalnego przemieszczania odpadów (55 w 2018 r., a w 2019 – 122). Kary pieniężne nałożone przez inspekcję wzrosły do 66,6 mln zł (jeszcze rok wcześniej było to 51 mln zł). O ponad 60 proc. więcej było kontroli interwencyjnych. Inspektorzy ochrony środowiska znacznie częściej sprawdzali też transporty odpadów – w 2018 r. przeprowadzono 55 kontroli, a rok później – już 628. To efekt nadania szerszych uprawnień nadzorującym po serii pożarów składowisk. Szarej strefie przykręcono nieco śrubę, ale wciąż niewystarczająco mocno. Dlatego w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska ma powstać specjalna jednostka do walki z przestępczością związaną z gospodarką śmieciową.

Wszystkie ręce na pokład

Grupy przestępcze działające w tym sektorze wykorzystują struktury biznesowe. – Dostosowują metody działania do zmieniającej się sytuacji ekonomicznej, społecznej i prawnej – wskazują eksperci.
Do ich rozbijania potrzebne są więc skoordynowane działania wielu podmiotów. Stała współpraca prowadzona na szczeblu międzyregionalnym będzie się odbywać w ramach nowego departamentu w strukturach GIOŚ (proces jego formowania rozłożono na lata 2020–2022).
Są dowody na skuteczność takiej synergii. W maju tego roku prokuratura okręgowa w Krakowie skierowała akt oskarżenia przeciwko członkom mafii małopolskiej, dokonującej przestępstw związanych z gospodarką odpadami. O możliwości popełnienia przestępstwa przez spółkę ze Skawiny poinformował Małopolski Inspektorat Ochrony Środowiska. Prokuratura Krajowa podkreśla z kolei, że rozbicie grupy było możliwe dzięki ścisłej i intensywnej współpracy z komendą wojewódzką policji w Krakowie, tamtejszym Urzędem Skarbowym i małopolskim Urzędem Celno-Skarbowym.
Dlatego do departamentu zwalczającego przestępczość środowiskową w GIOŚ zapraszani są byli funkcjonariusze policji. – Doświadczenie zawodowe i umiejętności byłych pracowników służb mundurowych pomogą Inspekcji Ochrony Środowiska maksymalnie wykorzystać pozyskaną przez obie strony wiedzę i doświadczenie – podaje biuro prasowe Ministerstwa Klimatu.
Inspektorzy nie otrzymają nowych uprawnień, ale dzięki lepszej strukturze mają na pełną skalę korzystać z tych już im przysługujących. Chodzi m.in. o używanie nowoczesnych technik satelitarnych i dronów oraz kontrole pojazdów przewożących odpady na terenie całego kraju. Resort wskazuje, że zadaniem pracowników nowej komórki GIOŚ będzie koordynowanie działań „w uzgodnieniu oraz we współpracy z pozostałymi organami ścigania, wymiaru sprawiedliwości, organami administracji publicznej, organizacjami społecznymi”.
Rozmowy w tej sprawie toczą się między innymi z Prokuraturą Krajową, Krajową Administracją Skarbową oraz Inspekcją Transportu Drogowego.
Ważnym zadaniem nowego departamentu będzie także wskazywanie na przepisy prawne, przez które walka z przestępczością środowiskową jest nieskuteczna. Wiceminister klimatu Jacek Ozdoba zaznacza, że obecnie to kwalifikacja przestępstwa często pozwala uniknąć kar.

Patologia u źródła

Pomysł powołania specjalnej jednostki pozytywnie ocenia Michał Paca, ekspert gospodarki odpadami. Jego zdaniem umożliwi to ściślejszą współpracę osób, które znają kwestie zagrożeń środowiskowych i zagrożenia związane z przestępczością zorganizowaną. Współpraca może się być skuteczna na wielu polach.
– W przypadku odpadów niebezpiecznych kluczowa jest wiedza o tym, jak szybko rozpoznać niebezpieczną substancję, by nie trzeba było czekać na laboratoryjne wyniki badań pobranej próbki – mówi Michał Paca.
Obecnie inspekcje drogowe i służby nie zawsze wykazują się czujnością, gdy podczas legalnego transportu odpadów przewożone są szkodliwe chemikalia. Dokumenty przewozowe, którymi posługiwali się oskarżeni członkowie wspomnianej wcześniej mafii małopolskiej, nie wykazywały, że chodzi o transport rakotwórczych substancji. W przypadku tej sprawy takie materiały były wożone po kraju bez odpowiednich pozwoleń i oznaczeń od 2017 r.
Luk, które umożliwiają funkcjonowanie szarej strefy, jest jednak więcej. Trudny do wychwycenia jest moment, w którym substancja nie zostaje oznaczona jako odpad.
– Pestycydy i herbicydy – gdy się przeterminują – stają się odpadem niebezpiecznym. Ich legalne zagospodarowanie jest bardzo drogie. Ktoś z takim problemem może mieć pokusę zapłacenia za odbiór tych substancji niezaklasyfikowanych jako odpady – mówi Michał Paca.
Producent sprzedaje wówczas chemikalia bardzo wielu odbiorcom. Małe ilości łatwo ukryć w sprawozdawczości, a łącznie stanowią one znaczącą masę toksycznych substancji.

Płacimy wszyscy

Za uskutecznieniem walki z przestępczością przemawiają też statystyki. Z szacunkowych danych wynika, że działalność mafii śmieciowej w gospodarce odpadami wywołuje straty w wysokości 2–2,7 mld złotych (z tytułu niezapłaconego podatku). Dla przykładu grupa przestępcza z Małopolski za grube pieniądze odebrała 56 tys. ton odpadów niebezpiecznych, z czego zutylizowała 720 ton. Tylko około 1 proc. z nich został odebrany przez uprawnione do tego podmioty. Ostatecznie lądowały w magazynach wynajmowanych przez firmy słupy, były porzucane w halach, na działkach na otwartej przestrzeni albo zasypywane lub składowane na hałdach.
Do strat należałoby doliczyć koszty unieszkodliwiania niebezpiecznych substancji oraz naprawianie szkód wyrządzonych środowisku (liczone w milionach złotych). Te spadają często na samorządy. W przypadku zagrożenia dla życia lub zdrowia ludzi albo środowiska toksyczne śmieci powinien niezwłocznie usunąć wójt, burmistrz lub prezydent miasta (zgodnie z art. 26a ust. 1 ustawy o odpadach, t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 797 ze zm.).
Włodarze mogą dochodzić następnie roszczeń, ale w przypadku firm słupów mają nikłe szanse na odzyskanie poniesionych kosztów. Niebezpieczne substancje porzucone w magazynach czekają więc latami, by ktoś się w końcu nimi zajął. Niekiedy zwracają na siebie uwagę dopiero, gdy zapłoną.
Nie da się też wycenić zdrowia mieszkańców skażonego terenu.
– Zbiorniki z niebezpiecznymi substancjami czasem się rozszczelnią. Nawet po wielu latach mogą dać o sobie znać, gdy odkryjemy zanieczyszczone wody gruntowe – podsumowuje Michał Paca.