Gróbarczyk: Jeśli dojdzie do dużej suszy, to na pewno spotkamy się z problemem ograniczania mocy w największych elektrowniach



Już dzisiaj jest bardzo sucho, choć mamy dopiero kwiecień. Jak bardzo dotkliwa może być susza w tym roku?
Niestety musimy potwierdzić złe informacje na temat postępującego obszaru suszy w Polsce. Jeszcze miesiąc temu mieliśmy ok. jednej dziesiątej kraju o obniżonym – poniżej 40 proc. – poziomie wilgotności gleby. 15 kwietnia było to już 90 proc. kraju. Mamy więc na obszarze praktycznie całego kraju do czynienia z suszą hydrologiczną, a więc tą związaną z wegetacją roślin.
Płoną lasy i zagrożone są uprawy. Na co powinniśmy się szykować? Wzrosną ceny żywności?
Jednoznacznie nie można powiedzieć, jakie mogą być skutki. Susza może przynieść duże straty w rolnictwie, ale sytuacja może się zmienić. Przed nami maj i czerwiec – miesiące o zwiększonej ilości opadów. Nasze prognozy mówią, że te opady powinny się pojawić, więc nie można przesądzać. Natomiast na pewno w tej chwili susza ma duży wpływ na wegetację roślin, przede wszystkim jarych.
Pana ministerstwo szykuje specustawę antysuszową. Na ile ona może pomóc w walce z tegoroczną suszą?
Przygotowywaliśmy się do tej sytuacji. Już na początku roku informowaliśmy, że ze względu na w zasadzie brak śniegu i wód roztopowych w czasie najcieplejszej od 150 lat zimy nastawiamy się na trudną sytuację hydrologiczną. Opracowaliśmy trzy procesy inwestycyjne: krótkoterminowy, średnioterminowy i długoterminowy.
Krótkoterminowy to ten, który właśnie został uruchomiony. Chodzi o retencję korytową – przebudowę na obszarze ok. 30 tys. ha wszelkich jazów, zastawek wodnych, urządzeń do przepływu wody przede wszystkim na obszarach rolniczych. To dostarczy wodę ok. 300 tys. ha terenów. Pierwsze postępowania przetargowe już ruszają. Takie działania będą miały dodatni wpływ, chociaż oczywiście nie zlikwidują problemu, ale na pewno ograniczą problem braku wody. Łącznie na 2020 r. zostały zabezpieczone środki w wysokości prawie 400 mln zł na realizację w sumie ponad 4 tys. zadań utrzymaniowych na ciekach wodnych.
Chcemy odwrócić rolę rowów melioracyjnych. Do tej pory to wszystko było przygotowywane na okoliczność odwodnienia, dzisiaj tam właśnie gromadzimy wodę. W wyniku tego podniesiemy o 1 proc. retencję w Polsce. Oczywiście, to są działania szybkie. Chcemy je zakończyć w tym roku, by ulżyć sytuacji w rolnictwie.
Specustawa, którą obecnie finalizujemy, doprecyzuje też przyjęty już przez Radę Ministrów program rozwoju retencji. Proces inwestycyjny jest związany z najbliższym okresem budżetowym UE – do 2027 r. Podwoi on retencję w Polsce do 15 proc. Chodzi o 94 duże inwestycje na kwotę ponad 10 mld zł. Specustawa ma przyspieszyć procesy inwestycyjne, m.in. wydawanie pozwoleń. Nowością jest zobligowanie samorządów do uzgadniania inwestycji z działaniami centralnymi.
Jaki cel resort chce osiągnąć w długiej perspektywie?
Program Stop Suszy do 2050 r. – to jest ten proces inwestycyjny długoterminowy – ma za zadanie podnieść retencjonowanie wody do 30 proc. To oznacza, że 30 proc. wody przepływającej przez Polskę będzie zatrzymywane na jej terenie.
Wracając do tegorocznej suszy – meteorolodzy wskazują, że nawet jeśli deszcz spadnie w maju, to opady będą gwałtowne i woda szybko odpłynie do Bałtyku. Może to nas nie uchronić przed suszą w kolejnych miesiącach. W lipcu i sierpniu możemy mieć sucho w kranach? Trzeba będzie wprowadzić ograniczenia w korzystaniu z wody?
Takiego zagrożenia teraz i w ogóle w tym roku nie ma. Ujęcia wody, z których korzystają wodociągi, są bezpieczne. Oczywiście są obszary jak np. Skierniewice, gdzie brak wody występuje w zasadzie co roku, co jest efektem tego, że ujęcia nie są w stanie zaspokoić potrzeb. Ale na terenie całego kraju nie stwierdzamy takiego zagrożenia, by mogło zabraknąć wody użytkowej, dostarczanej do mieszkań.
Natomiast na pewno chcemy apelować do społeczeństwa o racjonalne, oszczędne korzystanie z wody, bo przecież jej rezerwuary nie są niewyczerpalne. Chociaż – co powtarzam – nie ma takiego zagrożenia, by w tym roku wody miało zabraknąć.
Warunki hydrometeorologiczne są trudne. Od trzech lat mamy powtarzającą się suszę i słusznie pani redaktor zauważyła, że te opady, które spadną, będą gwałtowne, krótkotrwałe i one nie rozwiążą problemu. Dzisiaj jesteśmy już w zasadzie tego pewni. Przykładem jest chociażby ubiegły rok. O tej porze na Bulwarach w Warszawie mieliśmy 6 m słupa wody w wyniku właśnie takich opadów wezbraniowych, by sześć tygodni później w tym samym miejscu zanotować 40 cm słupa wody. To pokazuje, że gwałtowne opady nie załatwiają sprawy. Dlatego też program rozwoju retencji korytowej, rolnej oraz tej dużej – budowy dużych zbiorników i stopniowania rzek – to jest jedyne rozwiązanie, które zabezpieczy sytuację. Mówię o stopniowaniu rzek, bo dzisiaj w Krakowie – dzięki temu, że istnieje stopień wodny Dąbie – mamy prawie półtora metra słupa wody, a w Warszawie – 65 cm, ponieważ nie ma żadnego stopnia wody.
Czy te duże zbiorniki, na które stawia rząd, to rzeczywiście dobre rozwiązanie? Są bardzo kosztowne, a ich udział w nawadnianiu jest niewielki. Kurczą się za to w Polsce obszary torfowisk i mokradeł, które – jak przekonują ekolodzy – najlepiej magazynują wodę.
Najlepszą odpowiedzią na ich twierdzenia jest sytuacja w Biebrzańskim Parku Narodowym. Jest tam teren zielony, są piękne torfowiska, ale gdy brakuje deszczu, mamy pożar na skalę niebezpieczną. To nie jest zabezpieczenie przeciwsuszowe w Polsce. Mokradła są bezwzględnie potrzebne, dlatego już jeden taki program z organizacją WWF ukończyliśmy w ramach renaturalizacji jednej z rzek. Będziemy oczywiście kontynuować takie działania, bo one wchodzą w zakres procesu rozwoju retencji. Natomiast przy braku opadów obszary torfowisk i mokradeł dzisiaj stanowią ogromne zagrożenie. Dlatego do wszystkich apelujemy o dużą rozwagę, jeśli chodzi o wizyty na tym terenie, bo większość pożarów powstaje w wyniku oddziaływania osób.
Poziom wody w rzekach spada, tymczasem z niej korzystają elektrownie węglowe do chłodzenia bloków. W 2015 r. ten problem doprowadził do tego, że trzeba było ograniczyć dostawy energii elektrycznej dla największych odbiorców. Grozi nam blackout?
Oczywiście to jest duże zagrożenie, które spędza nam sen z powiek. Większość energetyki jest oparta na zasobach wody z rzek. Po doświadczeniach z poprzednich lat zrealizowano pewne inwestycje, które poprawiają sytuację, ale jeśli dojdzie do dużej suszy, to na pewno spotkamy się z problemem ograniczania mocy w największych elektrowniach w wyniku niedoboru wody.
Znowu będą ograniczenia dla przemysłu? Jakie są scenariusze na wypadek takiej sytuacji?
Przygotowujemy rozwiązania. Odpowiedzialne za nie jest przede wszystkim Ministerstwo Klimatu, które zajmuje się tym problemem, oczywiście we współpracy z nami. Tylko stopniowanie i podpiętrzenia mogą pozwolić zabezpieczyć odpowiednie ilości wody dla elektrowni. Monitorujemy sytuację, na razie zagrożenia nie ma, ale jeśli się pojawi, to będziemy informować z wyprzedzeniem.
Jakie lato nas czeka? Będzie kolejna katastrofa po tej związanej z pandemią?
Trzeba powiedzieć bezwzględnie, że będzie znacznie mniejsza ilość opadów niż w poprzednich latach. To już widzimy. Trzeba apelować do Polaków o bardzo oszczędne i rozsądne użytkowanie wody. Każdy dzisiaj może przyczynić się do zwiększenia retencji. Wprowadziliśmy programy umożliwiające chociażby budowę bez żadnych pozwoleń małych zbiorników do tysiąca metrów kwadratowych. Głównie są one adresowane do rolników, ale każdy, kto ma kawałek działki, może retencjonować wodę. Po prostu musimy oszczędzać wodę, bo dzisiaj jest ona jednym ze skarbów.
Walczymy ze skutkami suszy, ale nie z jej przyczynami. Polska nie zadeklarowała neutralności klimatycznej do 2050 r. Czy właśnie nie przekonujemy się, że jest konieczna walka z emisjami gazów cieplarnianych?
Liczy się indywidualne działanie w tym zakresie, bo ekologiczne podejście do życia ma ogromne znaczenie. Ograniczenie emisji to jest wyzwanie dla całej ludzkości, ale czy to będzie rozwiązanie? Mamy ogromne powodzie w Kongu czy Hiszpanii. Mamy zmiany klimatyczne, które nas dotykają, i my musimy temu zaradzić, by zadbać o bezpieczeństwo kraju i obywateli. Najbardziej skutecznym działaniem – nie hipotetycznym, bo oczywiście możemy prowadzić dyskusję akademicką w zakresie ograniczania CO2 i wpływu na naszą planetę wszelkiego rodzaju akcji „less meat, less heat” – jest gromadzenie wody. To przyniesie bezpieczeństwo dla naszych rodzin, dla wszystkich Polaków. To jesteśmy w stanie realnie wykonać. Nie powinniśmy łudzić społeczeństwa tym, że jeżeli będziemy jeść mniej mięsa, jeżeli będziemy mniej emitować, to sytuacja się zmieni. Może się zmieni, ale za kilkaset lat.
Niski poziom wody w rzekach rodzi pytania, czy projekt żeglugi śródlądowej ma w ogóle sens.
Ekolodzy, czy raczej pseudoekolodzy, którzy hamują działania inwestycyjne, jeśli chodzi o rzeki, dzisiaj mają tego skutki w postaci chociażby pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym i możliwych problemów z produkcję energii elektrycznej. Stopniowanie rzek spowoduje podniesienie poziomu wody w Polsce. To jest praktyka, która funkcjonuje w całej Europie, w Niemczech, we Francji, w Hiszpanii, również w tych krajach, w których żegluga śródlądowa nie jest mocno rozwinięta. To zdecydowanie podniesie zdolności retencyjne w Polsce na bardzo dużym obszarze, bo poprzez system zlewniowy w zasadzie pokryje go w 100 proc. Taka jest realna odpowiedź na sytuację, jaką dziś mamy. W ramach programu Stop Suszy i programu rozwoju retencji przygotowujemy inwestycje w polskie rzeki, bo nie ma innego wyjścia, jeśli mamy się rozwijać i być państwem bezpiecznym.