Najludniejszy kraj Afryki, mimo pomocy międzynarodowej, jest na skraju katastrofy środowiskowej.
– Stają się one dla nas coraz poważniejszym problemem – powiedział w Davos nigeryjski minister ropy naftowej Timipre Sylva, tłumacząc, dlaczego jego kraj nie jest gotowy, aby dołączyć do zielonej transformacji. Zupełnie inny obraz sytuacji w najludniejszym kraju Afryki (według danych ONZ populacja przekracza 200 mln, czyli jedna szósta całej ludności Afryki), który jest jednocześnie największym producentem ropy naftowej na kontynencie, wyłania się z opublikowanego przed kilkoma dniami raportu Nigeryjskiej Agencji Meteorologicznej.
Raport stwierdza, że zmieniające się warunki pogodowe mają „bezpośredni negatywny wpływ” na wiele obszarów rozwoju, przede wszystkim rolnictwo, transport i ochronę zdrowia. Wysokie temperatury w Nigerii przekładają się na wzrost liczby zachorowań na malarię, cholerę oraz zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Do problemów środowiskowych przyczynia się też walnie samo wydobycie ropy. Jednym z nich jest zanieczyszczenie – szczególnie cennych u progu zmian klimatycznych – wód gruntowych w rejonie delty Nigru.
Jak wynika z informacji portalu Climate Home News, południowo-wschodnia Nigeria zmaga się ponadto z poważnym problemem osuwania się ziemi, narastającym w związku ze zmianami klimatycznymi. Obecnie największy powstały w ten sposób wąwóz ma 66 m głębokości, prawie 3 km długości i 350 m szerokości. W okolicznych miastach, zagrożonych dalszym osuwaniem się terenu, mieszka prawie milion ludzi.
Według Climate Home News czynnikiem, który powoduje pogorszenie sytuacji, są coraz intensywniejsze opady połączone ze zwiększoną presją na wykorzystanie ziemi do celów rolniczych lub pod budownictwo, co z kolei wiąże się z wycinką lasów i odsłonięciem gleby. Z szacunków Banku Światowego wynika, że szkody dla gospodarki związane z erozją wąwozową mogą sięgnąć 100 mln dol., a w niektórych regionach mogą wiązać się także z utratą znaczącej części plonów rolnych.
Od 2013 r. rząd Nigerii otrzymuje od Banku Światowego wsparcie na działania, które mają zaradzić kryzysowi – łącznie 500 mln dol. Środki te wygasną jednak w przyszłym roku, a rozrastające się osuwiska są przedmiotem narastającego niepokoju. Eksperci oceniają, że jednym z działań koniecznych, aby powstrzymać najbardziej problematyczne dla Nigerii konsekwencje zmian, jest zalesianie i wzmocnienie ochrony lasów. W zeszłym roku rząd zadeklarował, że w kraju posadzonych zostanie 25 mln nowych drzew.
W 2018 r. – według danych Centrum Monitorowania Przesiedleń Wewnętrznych (IDMC) – w związku z katastrofami i ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi ponad 600 tys. Nigeryjczyków musiało opuścić swoje domy. Prawie drugie tyle musiało zmienić miejsce zamieszkania w związku z konfliktami zbrojnymi. Najpoważniejszy z nich ma związek z działalnością islamistów z Boko Haram.
Punktem zapalnym są w Nigerii także konflikty między koczowniczymi plemionami hodowców bydła z północy, zmuszonymi do przenoszenia się coraz bardziej na południe wskutek pustynnienia, a osiadłymi plemionami zajmującymi się przede wszystkim uprawą ziemi. Do różnic etnicznych czy sporów o ziemie dochodzi tu fakt, że większość spośród tych pierwszych to wyznawcy islamu, a ci drudzy to chrześcijanie. W sobotę Komisja Europejska poinformowała, że UE przeznaczy na pomoc humanitarną dla Nigerii ponad 26,5 mln euro.