Minister rolnictwa RP Jan Krzysztof Ardanowski ostro skrytykował w piątek w Berlinie działania niektórych organizacji proekologicznych, które - jego zdaniem - upatrzyły sobie w rolnictwie chłopca do bicia. Za szczególnie ważne uznał wyrównanie poziomu dopłat dla rolników w całej UE.

Zdaniem polskiego ministra „agresywne zachowanie organizacji proekologicznych, które upatrzyły sobie w rolnictwie chłopca do bicia i krytykują rolnictwo twierdząc, że rolnictwo szkodzi ziemi” jest już problemem nie tylko w Niemczech, ale i w Polsce.

„Mówią, że (rolnictwo) szkodzi światu. To jak sobie wyobrażają życie bez rolnictwa? Z każdą głupotą trzeba by polemizować, ale to tylko czasami niepotrzebnie nobilituje tę głupotę” - zauważył Ardanowski w rozmowie z dziennikarzami podczas uroczystego otwarcia polskiego pawilonu na targach rolno-spożywczych Zielony Tydzień (Gruene Woche) w Berlinie.

Zwrócił też uwagę, że rolnicy muszą dziś realizować oczekiwania społeczne związane z ochroną przyrody, których nie było jeszcze 10-15 lat temu. Jednocześnie jednak konsumenci oczekują, że żywność będzie tania.

„A z czego chłop ma tę żywność wyprodukować? Jeżeli konsument go lekceważy, bo stawia ciągle to nowe wymagania, żądania, wyzwania, ale nie chce za to płacić, to jest to niemoralne. Rolnicy chcą realizować działania, które będą przyjazne dla środowiska, dbać o zwierzęta. Rolnicy są obrońcami przyrody. Ale nie mogą robić tego bez pieniędzy, bo muszą z czegoś żyć. I konsumenci muszą to zrozumieć” - apelował szef polskiego resortu rolnictwa.

W tym kontekście szczególnie ważne, jego zdaniem, jest wyrównanie poziomu dopłat dla rolników w całej UE.

„Nie można zachowywać dysproporcji między Europą Zachodnią, a naszą częścią (Unii). Już nie ma żadnych powodów, żeby to utrzymywać. Jest to działanie nielogiczne i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i jednocześnie bardzo niemoralne” - uważa Ardanowski.

Polski minister zapowiedział walkę o przekonywanie innych krajów Unii do naszych racji. W tym celu spotyka się z szefami resortów rolnictwa wszystkich członków UE.

„To przynosi efekty. Mechanizmy naliczania dopłat były bowiem skonstruowane w 1992 roku. Świat się wyjątkowo zmienił przez ten czas. Polska została potraktowana źle, ponieważ okresem referencyjnym były lata 1986-1990. Końcówka komunizmu, upadek rolnictwa. Z tego okresu wyliczono nam podstawę do naliczania płatności. Jak to się ma do współczesnego rolnictwa?” - pytał retorycznie Ardanowski., dodając, że Warszawa nie zgadza się na przekroczenie kolejnych siedmiu lat na „dochodzenie” do średniej unijnej w wysokości dopłat.

„W tej siedmiolatce to wyrównanie do średniej europejskiej musi nastąpić. To jest determinacja rządu premiera (Mateusza) Morawieckiego” - zapewnił minister. Zdaniem Ardanowskiego nie da się zwalczyć wszystkich problemów. „Nigdy ich nie zabraknie. Do starych dochodzą nowe. Ale polskie rolnictwo na tle Europy jawi się coraz lepiej. Już nie jesteśmy tymi, którym kazano stać w kącie. A mieliśmy być przecież tylko rynkiem zbytu dla produktów Europy Zachodniej. Rozwijamy swoje rolnictwo lepiej niż wiele krajów Europy Zachodniej” - chwalił minister, dodając, że Polska nie idzie w kierunku „rolnictwa przemysłowego, ogromnego, stechnicyzowanego, z ogromną ilością chemii, dającego dużo - ale dość mizernej żywności”. Nasz kraj nastawia się raczej na żywność lepszej jakości.

„Tym chcemy przebić innych, bo nie ilością będziemy w stanie konkurować i nie obniżaniem kosztów. Już nie da rady w rolnictwie kosztów obniżyć. To zresztą muszą rozumieć konsumenci” - skonstatował Ardanowski, dostrzegając też pole do współpracy z rolnikami niemieckimi.

„To nie jest już tylko rywalizacja. Jeżeli chcemy żywić świat, te 2,5 mld głodujących ludzi, to kraje które mają rozbudowane rolnictwo, które są w umiarkowanych strefach klimatycznych - a więc również Niemcy i Polska - muszą przyjąć na siebie odpowiedzialność za wyżywienie świata. Nie rywalizacja, nie konkurencja, ale wspólne działanie na rynkach trzecich” - postuluje polski minister.

Jako inny przykład współpracy podał koordynację działań niemieckich i polskich służb weterynaryjnych przy próbach ograniczania rozprzestrzeniania się ASF. Wyraził też zrozumienie dla Niemiec, które próbują zapobiec przedostaniu się epidemii afrykańskiego pomoru świń do swojego kraju, ustawiając na granicy z Polską przenośny płot. Choć zaznaczył, że skuteczność takich działań jest raczej iluzoryczna.