Usuwanie niebezpiecznych odpadów i ich unieszkodliwienie jest kosztowne i dla średnich lub małych samorządów nie do zrealizowania - mówi Krystian Kinastowski prezydent Kalisza.
Krystian Kinastowski prezydent Kalisza / DGP
Od 6 września, czyli od wejścia w życie nowelizacji ustawy o czystości i porządku w gminach, organy gminy mogą wejść na prywatny teren i usunąć nielegalne odpady, zanim uprawomocni się decyzja o udostępnieniu nieruchomości przez właściciela. Procedury nie wstrzyma nawet jego sprzeciw. Czy pana zdaniem ten przepis ułatwi postępowanie z takimi niebezpiecznymi odpadami jak w magazynie przy ul. Wrocławskiej w Kaliszu, z czym miasto boryka się od lat?
Ustawa zaostrzyła warunki, które należy spełnić, by gromadzić i przetwarzać odpady. Teraz m.in. wymagane są kontrole obiektu przez służby ochrony środowiska oraz straż pożarną. W przypadku odpadów niebezpiecznych umowa na korzystanie z terenu w celu prowadzenia działalności w zakresie zbierania lub przetwarzania odpadów musi być zawarta w formie aktu notarialnego. Przewidziane są również zabezpieczenia roszczeń, mówiąc prościej ‒ kaucje. W umowie konieczne jest także określenie ilości odpadów oraz zawarcie klauzuli o solidarnej odpowiedzialności właściciela terenu i prowadzącego działalność. Wcześniej takich zapisów nie było, wskutek czego odpowiedzialność i konsekwencje utworzenia nielegalnego składowiska niebezpiecznych odpadów spadły na samorząd.
Czy usunięcie takich odpadów i koszty z tym związane obciążają samorząd, czy raczej powinny się tym zająć organy rządowe, jak chcą niektórzy eksperci? W Kaliszu niebezpieczne odpady czekają już sześć lat na utylizację.
Obawiam się, że bez wsparcia centralnego samorządy nie uporają się z tym problemem. Usuwanie niebezpiecznych odpadów i ich unieszkodliwienie jest kosztowne i dla średnich lub małych samorządów nie do zrealizowania. Za najważniejsze uważam niedopuszczanie do powstania podobnych składowisk.
Jeśli już jednak są, to czy gmina nie powinna działać jak najszybciej? Jak usprawnić procedurę związaną ze wsparciem działań utylizacyjnych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej?
Powinna zostać wypracowana – na szczeblu centralnym – procedura, szybka ścieżka, która pozwoli sprawnie rozwiązać problem. Na przykładzie naszego miasta, które przeszło, nadal przechodzi, długą drogę, by zlikwidować tego typu składowiska, widać, jak złożony jest to problem. Liczę, że sprawa kaliskiego składowiska zostanie przeanalizowana przez właściwe organy i przysłuży się temu, by w podobnych sytuacjach można było działać szybciej.
Wygląda na to, że po sześciu latach miastu uda się wreszcie zlikwidować magazyn z niebezpiecznymi odpadami przy ul. Wrocławskiej. Dlaczego trwało to tak długo? Jakie działania państwo w tym czasie podejmowali, by to składowisko usunąć?
Odpady w magazynie przy ul. Wrocławskiej 164a zostały zgromadzone w 2013 r. przez przedsiębiorcę zamieszkałego wówczas w Poznaniu. Niezwłocznie po stwierdzeniu, że faktycznie są tam przechowywane odpady niebezpieczne, ówczesny prezydent miasta cofnął zezwolenie na ich zbieranie i nakazał usunięcie odpadów. Przedsiębiorca się do tego nie zastosował. Wszczęto więc postępowanie egzekucyjne, które okazało się bezskuteczne.
Miasto alarmowało o tym Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska?
Prezydent Kalisza 18 listopada 2014 r. wystąpił do regionalnego dyrektora ochrony środowiska w Poznaniu i zgłosił, że odpady z magazynu stanowią bezpośrednie zagrożenie dla środowiska, zgodnie z przepisami ustawy z 13 kwietnia 2007 r. o zapobieganiu szkodom w środowisku i ich naprawie (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1862). RDOŚ jednak odmówił wszczęcia postępowania. Prezydent ponowił to zgłoszenie w styczniu 2016 r., a po kolejnej odmowie podjęcia działań zwrócił się o pomoc do generalnego dyrektora ochrony środowiska w Warszawie. Efekt był taki, że poznański RDOŚ, co prawda, wszczął postępowanie, ale zaraz je zawiesił, do czasu usunięcia odpadów przez miasto. W tej sprawie toczy się sprawa w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Równolegle toczyło się odrębne postępowanie sądowe, po którego zakończeniu przedsiębiorca, który zgromadził odpady w magazynie przy ul. Wrocławskiej, został skazany na karę pozbawienia wolności.
Ile odpadów i jakich jest w tej chwili w magazynie? Czy są to odpady niebezpieczne dla zdrowia, które należało usunąć natychmiast? Dlaczego władze miasta zwlekały z podjęciem działań?
Szacujemy, że odpadów jest ok. 3 tys. ton. Inspekcja Ochrony Środowiska zbadała część zgromadzonych tam beczek i wiadomo, że są to głównie chemikalia.
Czy moi poprzednicy zabiegali o rozwiązanie problemu? Sądzę, że tak. Samorząd starał się o środki zewnętrzne. Ze względu na znaczne koszty usunięcia i unieszkodliwienia odpadów podjęto starania o pozyskanie środków z budżetu państwa, zwracając się do wojewody wielkopolskiego, ministra środowiska, premiera i prezydenta państwa, ministra spraw wewnętrznych i administracji. Wystosowano także apel do parlamentarzystów z naszego okręgu wyborczego. Wszystkie instytucje informowały o braku możliwości uruchomienia pomocy finansowej. Minister środowiska sugerował, by skorzystać z pożyczki NFOŚiGW. Jednakże dotacja jest zawsze korzystniejsza niż kredyt.
Od kiedy były prowadzone rozmowy z NFOŚiGW na temat finansowego wsparcia utylizacji tych odpadów?
Uzyskanie dotacji na usunięcie i unieszkodliwienie odpadów było możliwe pod warunkiem posiadania prawa własności do terenu z wykluczeniem prawa wieczystego użytkowania. W związku z tym miasto nabyło prawo użytkowania wieczystego działki wraz z prawem własności znajdującego się na tym gruncie. 11 grudnia 2018 r. podpisano akt notarialny, a kilka dni później został złożony wniosek do NFOŚiGW o dofinansowanie przedsięwzięcia w formie dotacji w ramach programu priorytetowego nr 2.2.1 „Ochrona powierzchni ziemi. Część 1) Rekultywacja terenów zdegradowanych”. Z końcem kwietnia 2019 r. otrzymaliśmy odpowiedź, że przyznano nam blisko 2,6 mln zł, czyli 25 proc. kwoty, o jaką występowaliśmy. Ale to było dla nas za mało. Nie mieliśmy możliwości wygospodarowania reszty środków na likwidacje tego magazynu. Dlatego jeszcze raz zwróciliśmy się do NFOŚiGW o zwiększenie wsparcia. I ostatecznie uzyskaliśmy 5 188 881 zł, czyli ok. 50 proc. potrzebnej kwoty. Pozostałą kwotę pokryjemy z naszego budżetu. Przetarg na usunięcie i unieszkodliwienie odpadów zostanie ogłoszony jeszcze w tym roku.