Obie wizje są przerażające. Ta, że na globalną politykę może wpłynąć 16-letnie dziecko. I ta, że nawet akcje ludzi na całym świecie i stojące za nimi opinie naukowców nie mają żadnego znaczenia
Kim są uczestnicy Młodzieżowego Strajku Klimatycznego? Zmanipulowanymi dzieciakami? Głosem straconego pokolenia, na którego barkach spocznie ciężar uporania się z problemami spowodowanych zmianami klimatu?
Trudno diagnozować bohatera zbiorowego, jakim niewątpliwie były miliony młodych, którzy protestowali w ponad 140 miastach na całym świecie. Nie wierzę, jak przekonują niektórzy, by wszyscy oni byli zaślepieni ideologią walki z globalnym ociepleniem, którą wtłoczyli im do głów cyniczni, wyrachowani dorośli. To zbyt wygodne tłumaczenie.
Nie dołączę do chóru tych, którzy oczekują od młodzieży konsumpcyjnej ascezy i wytykają jej, jak to wygodnie jest walczyć o klimat w markowych ciuchach, które szyją zmuszeni do pracy za głodowe stawki rówieśnicy na drugim końcu globu. Łatwo zdyskredytować cały ruch tym jednym argumentem. Ale uważam, że to droga na skróty. Idąc tym tropem, należałoby uznać, że wiarygodny może być tylko przekaz mieszkańców polinezyjskich wysp, które powoli znikają pod powierzchnią podnoszącego się poziomu oceanów. Tylko że ich los nikogo na międzynarodowej arenie nie obchodzi. Przynajmniej nie na tyle, by świat zrezygnował z wygody i konsumpcji.
Ale to się właśnie zmienia na naszych oczach, obwieszczają już niektórzy, bo „społeczeństwo się budzi”. I z nimi też nie mogę się zgodzić. Za wcześnie, by gloryfikować ten ruch, wynosząc go do rangi społecznej rewolucji. Dla wielu ów wspólny marsz może być chwilowym uniesieniem.
To może łatwiej będzie odpowiedzieć na pytanie, kim jest ikona ruchu, 16-letnia Greta Thunberg, która zaczęła swoją akcję hasłem „Nasz dom płonie”? Głosem pokolenia, które jako pierwsze odczuje skutki ekonomicznej nonszalancji, rozbuchanej konsumpcji i braku woli do podjęcia działań? A może tylko kukiełką w rękach dorosłych? Niestabilną emocjonalnie nastolatką, której krzywdę robią rodzice, wystawiając ją na publiczną krytykę? Tu też nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Choć oczywiście każdy z was może je znaleźć na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, że poczyta komentarze bliskich mu ideowo publicystów. Niestety, głosy rozsądku są rzadkością.
Dziś, gdy marsze dobiegają końca, spróbujmy podejść do sprawy na chłodno. Jaki jest ich bilans? Efekt jest taki, że zamiast rozmawiać o tym, jakimi instrumentami podatkowymi można byłoby wspierać (a może nie?) rozwój energetyki odnawialnej, internet huczy od spekulacj, kim są i gdzie są rodzice Grety oraz kto za nią stoi i kto ją finansuje. Dywagujemy nad szczerością emocjonalnego przemówienia nastolatki albo zastanawiamy się, jak do tego doszło, że kilkunastoletnie dziecko zostało w ogóle dopuszczone do głosu na spotkaniu największych przywódców świata. Ale już nie analizujemy, co się stanie z setkami milionów ludzi w rejonie równika, którzy zaczną emigrować w poszukiwaniu miejsc nadających się do życia, bo w ich ojczyznach nie będzie można uprawiać ziemi z powodu susz. Omijamy rozmowę o stratach z powodu ekstremalnych warunków pogodowych: fal upałów, ulewnych deszczy czy wysychania rzek, z którymi mierzą się również nasi rolnicy. Nie myślimy, jak te zjawiska windują koszty produkcji żywności.
To trudne zależności. Łatwiej snuć diagnozy w stylu, cytuję: „Gotowy produkt wieloletniego prania mózgów”. Albo: „Biedne, zmanipulowane dziecko z poważnymi zaburzeniami osobowości, okrutnie i perfidnie wykorzystywane”. To o Grecie. Podobne diagnozy są też odmieniane w liczbie mnogiej: dotyczą wszystkich strajkujących. Cytowane przez 16-latkę tezy z raportów naukowców wchodzących w skład międzynarodowego panelu klimatycznego IPCC w tym wszystkim giną. A jak można gdzieniegdzie przeczytać, jej wypowiedź „jest nieszczera, bo z kartki”, a cały przekaz to „żałosny spektakl bez naukowych podstaw”. Może żyjemy w czasach, gdy głos naukowców, nawet cytowany wprost, podany niejako na tacy, to za mało?
Może rację ma Greta, która podkreśliła w przemowie, że środowisko naukowe jest jednomyślne w sprawie negatywnego wpływu człowieka na klimat od ponad 30 lat. A mimo to nic z tym na poważnie nie zrobiono. Świat już słyszał nawoływania naukowców. I nic.
Krytyka należy się również tym, którzy wychwalają Gretę pod niebiosa. Bo ich zapał w bronieniu 16-latki i eksponowanie historycznej roli Młodzieżowych Strajków Klimatycznych, po których „nic nie będzie takie samo”, może obrócić się przeciwko nim i przynieść więcej strat niż pożytku. Im bardziej dmuchamy balon oczekiwań i rozbudzamy nadzieję u młodych ludzi, tym boleśniejsza może być ich konfrontacja z rzeczywistością. A historia podobnych ruchów, jak np. Occupy Wall Street, pokazuje, że wszyscy protestujący – z perspektywy gabinetu na 30. piętrze wieżowca, gdzie zbiera się zarząd korporacji – zawsze wyglądają jak małe ludziki, którymi ostatecznie nie trzeba się przejmować.
Oczywiście chciałbym wierzyć, że teraz będzie inaczej. I tak jak napisał jeden z portali, „kilkuminutowy apel 16-letniej aktywistki Grety Thunberg dał jasno do zrozumienia, że społeczeństwo nie chce już słyszeć obietnic, tylko zapowiedzi konkretnych działań i że na pewno będzie egzekwować wprowadzenie ich w życie”. Czy na pewno? Obawiam się, że nic z tej akcji nie wyniknie. Będzie jak z wyrazami poparcia dla ofiar katastrof czy ataków terrorystycznych, które zalewają media społecznościowe po każdej tragedii. Czy pamiętamy, jak „wszyscy byliśmy z Paryżem”, gdy w strasznej strzelaninie w listopadzie 2015 r. zginęło ponad 130 osób? Tysiące sympatyzujących z poszkodowanymi zmieniło zdjęcia profilowe na francuskie flagi. Rację mają jednak ci, którzy komentowali wtedy zgryźliwie, że rzeczywiście, po tak zmasowanej internetowej akcji świat terrorystów musiał zadrżeć w posadach.
Pytaniem pozostaje, czego właściwie mielibyśmy oczekiwać? Że poruszony przemówieniem 16-latki Donald Trump pogrzebie cały ciężki przemysł, którego zapowiedź odbudowy wyniosła go do władzy? Albo że Chiny zrezygnują z budowy kolejnych elektrowni węglowych?
Niestety, hasła wynoszone na sztandary przez strajkującą młodzież, choć szczere i pełne troski, to uproszczona i wygodna odpowiedź na bardzo złożone problemy. Bo przestawienie gospodarki na zeroemisyjne tory wciąż jest utopią. Należałoby zrezygnować z paradygmatu nieustannego wzrostu i pogodzić się z gospodarczym wyhamowaniem. I co się wtedy stanie z setkami milionów ludzi na drugim końcu globu, którzy zarabiają w fabrykach, produkując cały ten – wciąż tak chętnie kupowany, choć w istocie zbędny nam – szmelc? Czy złość młodzieży z bogatych krajów, że przez zmiany klimatu „ukradziono im dzieciństwo”, ma być ponad potrzebą ich rówieśników z Azji, dla których zamknięcie fabryki może być katastrofalne? Z drugiej strony, czy los tych biednych ludzi będzie lepszy, gdy za kilkanaście lat – na skutek globalnego ocieplenia – w ich rejonie nie będzie się dało żyć, bo wyschną rzeki i jeziora? Co wtedy? Na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi wśród uczestników marszu. Ani w debacie, która towarzyszy tej akcji. Z drugiej strony, czy mamy prawo tego wymagać, gdy sami dorośli nie mają pomysłu, co zrobić?
Piszę to ze smutkiem. Nie mam żadnej satysfakcji z krytykowania ruchów młodych ludzi. Obawiam się, że cały ten emocjonalny ładunek, z którym maszerowali w imię obrony planety i swojej na niej przyszłości, zostanie koniunkturalnie wykorzystany. Za kilkanaście lat, gdy rzeczywiście przyjdzie im mierzyć się z konsekwencjami zmian klimatu, obudzą się już nie źli, tylko wściekli. Rozgoryczeni i sfrustrowani, że ich szczere intencje nie miały żadnego realnego przełożenia na rzeczywistość. Co im wtedy zostanie? Wielu opowie się za najbardziej skrajną i bezmyślną ideologią, którą akurat będą mieli pod ręką.
I to będzie smutny koniec tej historii. Bo jeżeli teraz część komentatorów mówi o bezrefleksyjnej ekopropagandzie, to żeby nie zdziwili się, z jak radykalnymi postawami mogą mierzyć się później, gdy wszystko się dla tych młodych ludzi naprawdę zawali. ©℗
Zamiast rozmawiać o tym, jakimi instrumentami podatkowymi można byłoby wspierać (a może nie?) rozwój energetyki odnawialnej, zastanawiamy się, kim są i gdzie są rodzice Grety oraz kto za nią stoi i kto ją finansuje
ikona lupy />
Magazyn DGP 27.09.19 / Dziennik Gazeta Prawna