Po trzech latach wypracowane zostały zasady wdrażania klimatycznego porozumienia paryskiego. Kompromis jest miękki , ale na ostatniej prostej COP24 nawet taki był zagrożony.
W Katowicach ustalono, że rządy ok. 200 państw – uczestników konferencji zaktualizują plany działań dla klimatu do 2020 r. Relację z prac nad nimi zdadzą na szczycie sekretarza generalnego ONZ we wrześniu 2019 r.
Najważniejszym ustaleniem COP24 jest „pakiet katowicki”. To dokument wdrożenia porozumienia paryskiego na zasadzie jednolitych dla wszystkich reguł. Co ważne – kraje rozwinięte zgodziły się zwiększyć finansowania działań związanych ze zmianą klimatu na rzecz krajów najbardziej zagrożonych.
Szczyt ONZ, który miał zakończyć się w piątek, finiszował w bólach w sobotę wieczorem. W ostatniej chwili okazało się, że okoniem stanęła Brazylia. Chciała obronić korzystny dla siebie mechanizm handlu CO2, choć na mocy porozumienia paryskiego powinien być zmieniany. Propozycja brazylijska umożliwiłaby krajom rozwijającym się liczenie dwukrotnie redukcji emisji CO2 i zaciąganie długu emisyjnego za handel jednostkami.
Potem przypomniała o sobie Turcja, która już na początku szczytu domagała się uznania za kraj uprawniony do korzystania z pomocy finansowej związanej ze zmianami klimatu.
Ostatecznie problem Brazylii odsunięto do szczytu w Chile w styczniu 2020 r., a Turcja przystopowała z roszczeniami. Pożary udało się ugasić m.in. za sprawą prezydenta COP24, wiceministra środowiska Michała Kurtyki i interwencji sekretarza ONZ Antónia Guterresa. Z kolei szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Krzysztof Szczerski na Twitterze pisał o „dyskretnej dyplomacji” naszej głowy państwa (prezydent był na rozpoczęciu i zakończeniu konferencji, a dzięki jego słowom o potędze węgla dostaliśmy od ekologów antynagrodę „Skamielina Dnia”. I to jako pierwszy w historii gospodarz COP).
Redukcja emisji CO2 / DGP
Problemów było jednak więcej. Takie kraje jak USA, Rosja czy Arabia Saudyjska nie chciały się zgodzić na bardziej ambitne cele dotyczące zahamowania globalnego ocieplenia – już nie poniżej 2 st. C, jak stanowi porozumienie paryskie z grudnia 2015 r., ale poniżej 1,5 st. C. Konieczność bardziej zdecydowanych działań w kierunku przeciwdziałania ociepleniu udowadnia IPCC – Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu ONZ. Przez wiele dni debatowano, czy raport należy przyjąć, zaakceptować, czy jedynie ogłosić. Ustalono, że „dobrze, by był brany pod uwagę”.
Mimo wszystko nie można mówić o porażce polskiej imprezy. Choć na pewno oczekiwania były większe w sytuacji wydania na nią 250 mln zł. Z 300 stron tzw. pakietu katowickiego została połowa. – To była długa droga. Ale w dokumencie w zrównoważony, uczciwy sposób uwzględnione zostały interesy wszystkich stron – mówił Michał Kurtyka.
– Od tej pory moich pięć priorytetów nazywać się będzie: ambicja, ambicja, ambicja, ambicja i ambicja – napisał z kolei w liście podsumowującym COP24 Guterres, tłumacząc, że ma na myśli ambicję łagodzenia zmian klimatycznych, dostosowanie się do nich, kwestie finansowe.
COP24 pokazał, że choć jest świadomość widma klimatycznej katastrofy, to wiele krajów uważa, że lepiej byłoby, gdyby w pierwszej kolejności ktoś inny podejmował wyrzeczenia i wykładał fundusze. A w perspektywie najbliższych kilkunastu lat mowa o wielomiliardowych wydatkach – m.in. na zmiany struktury wytwarzania energii (Warszawa wyliczyła, że do 2040 r. transformacja energetyczna pochłonie u nas 400 mld zł).
Polska, chcąc nie chcąc, głosowała solidarnie z UE (mieliśmy jeden wspólny głos). A kilkanaście dni temu Komisja Europejska przedstawiła plan całkowitej dekarbonizacji UE do 2050 r. Na posiedzeniu Rada Europejska 13 i 14 grudnia nawiązała do programu KE i zwróciła się o prowadzenie prac w tym kierunku, uwzględniając wyniki szczytu COP24. Rada Europejska dostarczy w 2019 r. wskazówki co do ogólnego kierunku priorytetów tak, by do 2020 r. UE mogła przedłożyć strategię zgodną z porozumieniem paryskim.
– Nikt nie jest całkowicie zadowolony z „pakietu katowickiego”, ale to ważny krok. Przyszłoroczny szczyt sekretarza generalnego ONZ powinien być dla rządów okazją, aby pokazać postępy nad nowymi celami klimatycznymi – mówi Christiana Figueres, była sekretarz generalna Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych ws. zmian klimatu).