Greenpeace w Katowicach ostro skrytykował aresztowanie aktywistów tej organizacji na Słowacji. Tymczasem negocjacje, które przez Turcję rozpoczęły się później niż planowano, znalazły się w ogniu krytyki już na starcie.

Horná Nitra to słowacka kopalnia, na której wieżę szybową w minioną środę wspięli się aktywiści Greenpeace. Wczoraj zapadła decyzja o sześciomiesięcznym areszcie dla 12-osobowej grupy. Na zwołanej w Katowicach na COP24 konferencji działania Słowacji zostały mocno skrytykowane przez ekologów.

- To jest działanie polityczne i absolutnie nieakceptowalne. To poważny kryzys oznaczający, że działalność nie tylko nasza, ale i innych organizacji jest po prostu zagrożona – powiedział w niedzielę Robert Cyglicki, dyrektor programowy w Greenpeace na Środkową i Wschodnią Europę. Zaapelował o solidarność z aresztowanymi aktywistami z kilku krajów (m.in. Czech, Finlandii, Słowacji i Niemiec) i dodał, że takie działania w momencie, gdy świat zastanawia się jak można odejść od węgla, są niedopuszczalne. Paolla Parra z Climate Analytics przypomniała, że to przecież kraje UE stawiają przed sobą coraz bardziej ambitne cele redukcyjne (propozycja Komisji Europejskiej przedstawiona kilka dni temu mówi o zeroemisyjności w perspektywie 2050 r.).

Choć szczyt klimatyczny ONZ oficjalnie zaczyna się w poniedziałek, to już w niedzielę odbyło się przekazanie prezydencji przez Fidżi Polsce i oficjalne potwierdzenie Michała Kurtyki, wiceministra środowiska jako Prezydenta COP24. Pierwsze rozmowy opóźniała Turcja domagająca się zaliczenia jej do krajów rozwijających się, ale w końcu udało się otworzyć obrady, które mają potrwać do 14 grudnia, choć wersja pesymistyczna mówi o ich przedłużeniu do 15 lub 16 grudnia. W Katowicach bowiem trzeba wynegocjować ostateczny kształt 300-stronicowego dokumentu, który pozwoli na implementację zapisów Porozumienia Paryskiego z 2015 r.

Tymczasem na starcie katowickich obrad pojawił się ostry list do polskiej prezydencji wystosowany przez czterech poprzedników Michała Kurtyki – Laurenta Fabiusa (COP21), Franka Bainimaramy (COP23), Salaheddine'a Mezouara (COP22) i Manuela Pulgar Vidala (COP20).

Wyrażają ogromne zaniepokojenie kryzysem klimatycznym i łączą siły, aby wywrzeć nacisk na polityków rozpoczynających negocjacje na Śląsku.

Prezydenci przypominają o naukowych podstawach swojego wezwania – przypominając, że specjalny raport IPCC opublikowany miesiąc temu pokazuje, że tylko ograniczenie emisji wystarczające do zatrzymania wzrostu globalnej temperatury o maksymalnie 1,5 stopnia Celsjusza jest bezpieczne dla ludzi. Podobne wnioski wynikają z raportu o globalnych emisjach przygotowanego przez UNEP, alarmującego, że po 3 latach stabilizacji, globalne emisje znów rosną.

Podpisani pod proponują także stworzenie procesu angażującego wszystkich zainteresowanych przedstawieniem nowych, wyższych celów redukcyjnych – co ma się odbyć jeszcze przed 2020 rokiem zgodnie z Porozumieniem Paryskim. Czyli nie tylko musimy dowiedzieć się jak mierzyć postęp dotyczący dotychczasowych zobowiązań, ale już teraz myśleć o kolejnych, bardziej restrykcyjnych ograniczeniach emisji na kolejną dekadę. Przypominają także, że istotne jest wyznaczanie długoterminowych strategii eliminacji CO2, sięgających 2050 roku.

Wyzwaniem jest także zapewnienie zadeklarowanego finansowania dla krajów rozwijających się – poprzez wsparcie funduszu wartego 100 miliardów dolarów, które mają zostać uruchomione do 2020 roku.
- Już na starcie szczytu klimatycznego polska prezydencja dostała żółtą kartkę. Coraz więcej krajów jest zniecierpliwionych, a nawet rozczarowanych. Podczas gdy wielu delegatów chce tu rozmawiać nie tylko o technikaliach, ale przede wszystkich o ambicjach w walce z kryzysem klimatycznym, polska prezydencja nie tylko nie dołącza, ale wręcz blokuje taką dyskusję. Bezprecedensowa deklaracja czterech poprzednich prezydencji mówi jasno i zgodnie z najbardziej aktualną wiedzą naukową: trzeba działać szybko i odważnie. To, że taka deklaracja pojawiła się bez udziału Polski, jest jednoznacznym sygnałem, że świat oczekuje od nas więcej pracy i ambicji - powiedział Robert Cyglicki i dodał, że polska prezydencja może jeszcze nadrobić te straty. Żeby to zrobić, musi jednak postawić na ambicje i zdecydowane kroki, których dla powstrzymania katastrofy klimatycznej wymaga od nas nauka. Prezydencja musi doprowadzić do osiągnięcia dobrego i przejrzystego porozumienia, które umożliwi wprowadzenie w życie ustaleń porozumienia paryskiego.