Nakłady na badania mają zawsze dodatnią stopę zwrotu, zazwyczaj znacznie ponad 100 proc.

Kiedy na początku pandemii usłyszałam od epidemiologów, że zachoruje ok. 80 proc. populacji globu – to choć wierzę w naukę, miałam w sobie kilka ton sceptycyzmu. Pięć lat później trudno mi znaleźć w otoczeniu kogoś, kto nie zachorował na COVID-19 – mimo szczepień. Nauka miała rację, a moja intuicja nieprzyzwyczajona do rozkminiania takich problemów okazała się myląca. Podobnie sceptycznie zareagowałam na raport Konferencji Rektorów Uczelni Ekonomicznych, w którym stwierdzono, że „każda zainwestowana (w badania i rozwój – red.) złotówka daje efekt między ok. 8 a 13 zł wyższego PKB” oraz „wzrost udziału tych wydatków w PKB o 0,1 pp. oznacza wyższy wzrost PKB między ok. 0,77 pp. do ok. 1,35 pp.”. Aż tyle? W Polsce?

Wydatki na projekty badawcze

Andrew J. Fieldhouse (Texas A&M University) i Karel Mertens (Fed w Dallas) zbadali wpływ rządowych wydatków na B+R na produktywność sektora biznesowego w USA. Aby wyizolować ich przyczynowo-skutkowy efekt, wykorzystali nieprzewidziane zmiany w budżetach agencji federalnych finansujących badania i naukę – np. w którymś roku na skutek interpelacji w Kongresie zwiększono lub zmniejszono finansowanie jakiejś agencji czy programu. Skupili się na wydatkach niezwiązanych z obronnością, przyjrzeli się działaniom realizowanym przez uczelnie, agencje rządowe, organizacje pozarządowe i prywatne przedsiębiorstwa. Przebili się przy tym przez sprawozdania z posiedzeń komisji w Kongresie w całym okresie powojennym i na podstawie analizy wypowiedzi byli w stanie uznać, czy dana zmiana wydatków była zaskakująca: czyli nie dało się jej przewidzieć na podstawie budżetu i dyskusji nad nim.

Wyniki analizy nie są oczywiste: gdy nagle zwiększało się finansowanie, były realizowane nie tylko naprawdę dobre projekty badawcze. Dlaczego? Bo najlepsi specjaliści już jakieś pieniądze zdobyli, zaś w kolejce czekały te projekty, które przy pierwotnej ocenie wydawały się gorsze. Co więcej, mogło po prostu nie być wystarczająco dużo ekspertów zdolnych ad hoc zaproponować nowatorskie badania. I wreszcie: w kraju, w którym finansowanie nauki stoi na przyzwoitym poziomie, dobrzy naukowcy zajęci już swoimi badaniami mogą nie być skłonni do porzucenia tychże projektów tylko dlatego, że Kongres dorzucił pieniędzy na coś innego.

Pomimo tego zwiększenie finansowania na badania i naukę prowadzi w sposób przyczynowy do wzrostu aktywności innowacyjnej i długoterminowego wzrostu produktywności, przekładając się na zwrot z inwestycji w rządowe badania i rozwój od 150 proc. do 300 proc. To z grubsza pięć razy mniej niż sugeruje KRUE, lecz nadal niczego sobie: każdy publiczny dolar wydany na badania i rozwój przynosił bezpośrednie korzyści rzędu 1,5–3 dol. Jak to do końca policzyć, wystarczy, by krańcowa stopa opodatkowania dodatkowego PKB wyniosła 7,5 proc., żeby nakłady na naukę zwróciły się nie tylko społeczeństwu w całości, lecz także samemu fiskusowi.

Badanie Fieldhouse’a i Mertensa nie jest jedyne, a z innych także wynika, że nakłady na badania mają zawsze dodatnią stopę zwrotu, zazwyczaj znacząco ponad 100 proc.

Wyższe stopy zwrotu

Co więcej, wydatki na naukę dają wyższe stopy zwrotu niż inne wydatki publiczne, choćby na infrastrukturę, co pokazali Juan Antolin-Diaz i Paolo Surico (obaj z London Business School). W porównaniu do dróg, mostów i szpitali nauka przynosi z grubsza 10 razy wyższą stopę zwrotu społecznie, i to nawet jeśli uwzględnimy, że średni czas „życia” kilometra drogi jest znacząco dłuższy niż pomysłu naukowego (te są szybko zastępowane przez nowe). Te kalkulacje uwzględniają także nakłady prywatne „wywołane” nakładami publicznymi: tak jak nowa infrastruktura tworzy nowe szanse biznesowe, tak i nowa nauka podnosi produktywność firm.

A skąd zwrot 800–1,3 tys. proc. w raporcie KRUE? Opisane powyżej badania dotyczą USA – kraju o dobrze dofinansowanym i dużym sektorze naukowym. Zestawienie badań z różnych okresów i różnych części świata przez OECD oraz autorów raportu KRUE wskazuje, że w krajach rozwiniętych zwiększenie nakładów na badania koreluje się z wyższym tempem wzrostu gospodarczego w sposób spójny z relacją 13:1. Ostrożne szacunki wyłącznie dla Polski sugerują relację 8:1. Mowa tu o korelacjach, a tylko część z nich ma charakter przczyczynowo-skutkowy.

Nawet jeśli byłoby to, dajmy na to, tylko 3:1 – nadal jest to bardzo dobry interes dla społeczeństwa, a nawet dla fiskusa. Czy to oznacza, że zwiększając finansowanie np. Narodowego Centrum Nauki o jakąś kwotę, automatycznie generujemy trzy razy tyle dodatkowego PKB? Cóż, wszystko da się popsuć. Jednak biorąc pod uwagę, że u nas wydatki na badania stanowią niecałe 1,5 proc. PKB i są niemal najniższe w Europie, wydaje się, że nawet gdyby ktoś się bardzo postarał popsuć, to głównych korzyści nie zniweluje – tak wielka jest skala niedofinansowania. ©Ⓟ

Autorka jest ekonomistką GRAPE