Samorządy chcą płacić szkołom i przedszkolom na dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego tylko za rzeczywiście zrealizowane zajęcia. Prawnicy przekonują, że pieniądze należą się za samą gotowość do ich poprowadzenia

Od 1 stycznia 2025 r. subwencja oświatowa została zastąpiona potrzebami oświatowymi. Takie rozwiązanie znalazło się więc w rozporządzeniu ministra edukacji z 18 grudnia 2024 r. w sprawie sposobu podziału łącznej kwoty potrzeb oświatowych między jednostki samorządu terytorialnego w roku 2025 (Dz.U. z 2024 r. poz. 1930).

Część zmian budzi wątpliwości szkół, które według tych nowych zasad będą również za pośrednictwem samorządów pobierać wsparcie finansowe dla dzieci i młodzieży z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego ze względu na autyzm, zespół Aspergera i niepełnosprawności sprzężone. Eksperci przekonują, że resort edukacji powinien doprecyzować w tym zakresie przepisy, a wcześniej wydać wykładnię nowych regulacji. Z kolei samorządowcy opowiadają się za takimi rozwiązaniami, które uszczuplają budżety placówek.

Zmiany do zmiany

W poprzednich latach, aby otrzymać pełną pulę środków na takiego ucznia, wystarczyło orzeczenie. A była to kwota sięgająca niemal 100 tys. zł w ciągu roku szkolnego, podczas gdy w przypadku ucznia bez orzeczenia tzw. standard A dawał prawo do ok. 9 tys. zł w tym samym okresie. W tym roku samorządy, na podstawie nowych przepisów, chcą płacić tylko za zrealizowane zajęcia, co wzbudziło protesty dyrektorów placówek, szczególnie prywatnych.

Resort na razie przygląda się, jak funkcjonują nowe regulacje. Z kolei prawnicy są nimi oburzeni.

– Już na początku studiów prawniczych uczą, że podstawą wykładni przepisów jest przyjęcie zasady racjonalności ustawodawcy. To znaczy, że jeśli ustawodawca chciałby coś uregulować, toby to zrobił. A jeśli nie zrobił, to nie chciał. A zatem czy nowe zasady dotowania uczniów z niepełnosprawnościami sprzężonymi i autyzmem są oparte na godzinach wsparcia zaplanowanych, czy rzeczywiście wykonanych? Wykładni mogą dokonać prawnicy albo nieprawnicy. Jako prawnik mogę stwierdzić, że gdyby ustawodawca chciał uzależnić wysokość dotacji – stosowanej przy jej ustalaniu wagi – od liczby zrealizowanych godzin, czy raczej, jak chcą niektórzy, nie wypłacać jej za godziny niezrealizowane, toby to zawarł wprost w przepisach – wskazuje Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.

Niejasne przepisy

Specjaliści od edukacji wskazują, że można przy okazji rozstrzygania tej spornej kwestii przywołać inny przykład – dotacji na słuchaczy szkół dla dorosłych. Jest ona należna tylko wtedy, gdy słuchacz uczestniczy w co najmniej 50 proc. zajęć. Taki sam mechanizm mógłby zostać ustalony dla dotacji na uczniów, jednak nie wprowadzono go do rozporządzenia.

– Informacje o liczbie uczniów oraz liczbie godzin wsparcia wpisuje się na początku danego miesiąca jako stan na pierwszy jego dzień – czyli zaplanowaną liczbę godzin – mówi Robert Kamionowski. – A dopiero na koniec miesiąca wypłacana jest dotacja, zgodnie z tymi danymi. Gdyby wypłata miała być uzależniona od liczby godzin przepracowanych, to musiałby zostać wprowadzony mechanizm jakichś korekt – a go nie ma. Wreszcie, jeśli wśród godzin wsparcia są godziny pracy nauczycieli czy pomocy nauczycieli, to co byłoby w sytuacji, gdy oni pracują, a dziecko choruje? Nie wypłaciłoby się tym nauczycielom pensji? A jeśli zachoruje nauczyciel wspomagający, to wtedy obcina się dotację, chociaż ma on prawo do wynagrodzenia? Dochodzimy w tym myśleniu do absurdu – alarmuje ekspert.

Zwraca też uwagę na to, że dotacja na uczniów niepełnosprawnych ma zapewnić przede wszystkim stałość i ciągłość procesów terapeutycznych oraz kształcenia. Musi być przewidywalna, oparta na podstawach stałych, a nie zmiennych. Dziecko może chorować, szczególnie niepełnosprawne, ale to nie może pozbawiać placówki prawa do dotacji w wysokości odpowiadającej zaangażowaniu i swego rodzaju „ofercie” dla dziecka.

– Tak zwana waga dotacyjna zależna od liczby zrealizowanych godzin jest niemożliwa do stosowania, a późniejsze obcinanie dotacji po kontroli przeczyłoby wszelkim zasadom. No chyba że ustawodawca nie jest racjonalny, a MEN nie wie, jakie przepisy tworzy – podsumowuje Robert Kamionowski.

Samorządy na korzyść

Podobnego zdania są inni prawnicy, także ci, którzy współpracują z niepublicznymi placówkami.

– W paragrafie 1 ust. 1 pkt 6 rozporządzenia definiuje się liczbę godzin wsparcia. Przepisy rozporządzenia nie wskazują, czy pod tym pojęciem należy rozumieć zajęcia i inne zadania przewidziane dla ucznia, czy zrealizowane. Bądźmy szczerzy, jednostki samorządu terytorialnego będą dążyły do realizacji swojego interesu, czyli mogą interpretować przepisy tak, że chodzi w nich o godziny zrealizowane – ostrzega Łukasz Łuczak, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.

– W mojej ocenie pod pojęciem liczby godzin wsparcia należy rozumieć planowaną liczbę godzin. Inaczej sytuacje losowe, np. choroba ucznia, powodowałyby, że jednostka oświatowa nie mogłaby otrzymać dotacji w wysokości uwzględniającej wagę, która odpowiada potrzebom danego podopiecznego. Choroba ucznia nie sprawia bowiem, że nauczyciele i specjaliści przewidziani do pracy z nim nie wykonują swoich obowiązków. W tym zakresie można chociażby wskazać na pkt d i f kontrowersyjnego przepisu, który mówi o zatrudnieniu nauczyciela współorganizującego kształcenie specjalne lub o pomocy nauczyciela. Pomimo nieobecności dziecka w placówce osoby te pozostają pracownikami jednostki, wykonują swoje zadania i przede wszystkim należy im się wynagrodzenie – podkreśla mecenas Łuczak.

Właściciele niepublicznych placówek wskazują również na treść art. 34 ust. 1 i 2 ustawy o finansowaniu zadań oświatowych, który wprowadza zasadę wypłaty dotacji na każdego ucznia danej jednostki oświatowej. Jednocześnie osoby prowadzące szkoły i przedszkola wielokrotnie w swojej działalności spotykają się z sytuacjami, kiedy organy dotujące, tj. jednostki samorządu terytorialnego, interpretują różne zagadnienia w sposób dla siebie korzystny, z uwzględnieniem swojego materialnego interesu.

Koniec z płaceniem za gotowość

Samorządy uważają, że nowe regulacje są jasne.

– Nie zamierzamy płacić za gotowość. Jeśli nauczyciel zachoruje, to placówka powinna znaleźć zastępstwo. Do tej pory płaciliśmy za gotowość, a dzięki nowym regulacjom odchodzimy od tych rozwiązań nic niewnoszących dla dzieci z orzeczeniami – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Według niego taka zmiana była konieczna, bo wiele placówek niepublicznych wykazywało coraz więcej nowych zajęć, które były niezrealizowane.

– Resort edukacji stawia teraz na realną pomoc dla dzieci ze specjalnymi potrzebami. Ministerstwo nie zamierza odpuszczać tych niezrealizowanych godzin – mówi Ewa Tatarczak, przewodnicząca Związku Zawodowego „Rada Poradnictwa”.

– Do tej pory na podstawie średniej kwoty na dziecko z samorządów do prywatnych szkół i przedszkoli płynęły duże pieniądze na dzieci ze spektrum autyzmu. Skutek był taki, że powstawały szkoły i przedszkola głównie dla dzieci z takimi orzeczeniami, bo to był bardzo dobry biznes – dodaje. ©℗

opinia

Konieczne jest jasne stanowisko MEN

ikona lupy />
Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy z samorządem terytorialnym MEN / Materiały prasowe

Rozporządzenie ministra edukacji w sprawie sposobu podziału łącznej kwoty potrzeb oświatowych między jednostki samorządu terytorialnego w 2025 r. przewiduje znaczną zmianę zasad finansowania uczniów z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego ze względu na autyzm, zespół Aspergera i niepełnosprawności sprzężone.

Poziom finansowania będzie zależeć nie tylko od rodzaju orzeczenia, ale również od wymiaru wsparcia udzielanego uczniom. Dotacja dla placówek na takich uczniów będzie zależeć od tygodniowej liczby godzin wsparcia dla ucznia. Niektóre organy prowadzące niepubliczne jednostki sugerują, aby wysokość dotacji zależała nie od godzin realizowanych, lecz od godzin zaplanowanych dla danego ucznia. Taki postulat nie spełniałby jednak zasadniczego celu zmian, czyli powiązania poziomu finansowania z rzeczywistym wsparciem udzielanym dziecku. Samo zaplanowanie zajęć nie musi oznaczać, że będą one realizowane.

Warto jednak wziąć pod uwagę dwie kwestie. Po pierwsze, realizacja wsparcia musi być rozumiana przez organy dotujące podobnie jak realizacja innych zajęć w szkole czy przedszkolu. Uczeń chory lub nieobecny, ale usprawiedliwiony, jest uczestnikiem zajęć. Podobnie brak zajęć z powodu choroby nauczyciela, jeśli jest to nieobecność krótkotrwała, nie może powodować uznania zajęć za niezrealizowane. Wydaje się, że wskazane byłoby jasne stanowisko Ministerstwa Edukacji Narodowej w tej kwestii.

Bardzo poważnym problemem systemowym jest też przypadek ucznia zapisanego do szkoły czy przedszkola na początku roku szkolnego. Jeśli orzeczenie zostanie dostarczone krótko przed 1 września, to niezwykle trudno będzie rozpocząć wsparcie od początku września. Konieczne jest bowiem uprzednie dokonanie wielospecjalistycznej oceny poziomu funkcjonowania ucznia oraz stworzenie, we współpracy z rodzicem, indywidualnego programu edukacyjno-terapeutycznego. Większość samorządów, aby udzielić dotacji, wymaga podania informacji o liczbie uczniów oraz godzin wsparcia na początku miesiąca. Bardzo często w takich przypadkach, nawet jeśli wsparcie rozpocznie się bardzo szybko (ale nie w pierwszych dniach września), szkoła nie otrzyma za wrzesień zwiększonej dotacji. Wydaje się to wysoce niesprawiedliwe. Ta kwestia wymaga doprecyzowania w ustawie o finansowaniu zadań oświatowych. ©℗