12 tys. laboratoriów AI oraz 4 tys. pracowni nauk przyrodniczych, technologii, inżynierii i matematyki (STEM) resort edukacji ma rozdać szkołom w III kw. 2025 r. To urzędnicy zdecydują, jaki dokładnie sprzęt trafi do placówek – dyrektorzy będą wybierać spośród czterech kompletnych zestawów.
Ministerstwo Edukacji Narodowej właśnie przekazało do konsultacji listę urządzeń, które mają się w nich znajdować. Dało jednak wyjątkowo krótki czas na odpowiedź: pięć dni roboczych. Czas na zgłaszanie uwag upływa w piątek. – To fikcja, w tym czasie trudno jest zebrać rzetelne uwagi branży – mówi Małgorzata Lelińska z Konfederacji Pracodawców Lewiatan. – Tymczasem lista sprzętu jest co najmniej zastanawiająca – dodaje.
Znów elektronika
W zestawach typu Laboratorium AI szkoły otrzymają m.in. po 16 laptopów wyposażonych w silnik NPU (usprawnia obliczenia potrzebne do pracy nad sztuczną inteligencją), robota edukacyjnego oraz pakiet oprogramowania, które umożliwi prowadzenie zajęć dotyczących wykorzystywania AI. Zestawy dla pracowni STEM będą zawierały m.in. tablety, laptopy, drukarki 3D, stacje lutownicze czy precyzyjne zestawy narzędziowe. W każdym zestawie znajdzie się monitor interaktywny o przekątnej minimum 75 cali.
– Nie ma tu sprzętu, który pozwoliłby na stworzenie laboratorium przyrod niczego: mikroskopów, odczynników chemicznych, probówek. To powinien być dużo szerszy pakiet rozwiązań. Tymczasem dostajemy kolejny program, w którym do szkół jest wprowadzana elektronika – mówi Lelińska.
– Nie rozumiem, skąd ten pośpiech. Podejrzewam, że jak zwykle wynika to z tego, że ktoś przez dłuższy czas o tym nie pomyślał, a teraz, przed końcem roku, goni na ostatnią chwilę. Mieliśmy już różne sytuacje, gdy wszystko było robione w ekspresowym tempie. Wolelibyśmy jednak, żeby cały proces przebiegał w normalnym trybie i pozwalał na dłuższe pochylenie się nad sprawą – słyszymy od jednego z samorządowców.
W tym samym tonie sprawę komentuje Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO). – Oczekiwalibyśmy szerszej rozmowy z ludźmi z branży, wysłuchania fachowców, ale wygląda na to, że obecnie konsultacje sprowadzają się do schematu: „wymyśliliśmy, że będzie tak, teraz prosimy o wasze uwagi, ale i tak będzie, jak my chcemy”. Zainteresowani są w pewnym sensie wyuczeni niechęci do konsultacji, w których ich głos ma znikomy wpływ lub nikt ich nawet wcześniej nie zapytał, czy coś należy zmieniać – zaznacza. – Dyrektorzy są obecnie bardzo zajęci. Końcówka roku to dla nich czas klasyfikacji, zamykania spraw administracyjnych i finansowych. To tempo jest naprawdę szaleńcze – dodaje.
Czarnek 2.0
Ministerstwo Edukacji Narodowej przy ustalaniu listy placówek, które otrzymają laboratoria AI, bierze pod uwagę przede wszystkim kryteria formalne i zobowiązania szkół zobowiązania szkół dotyczące liczby uczniów czy gotowości do wykorzystania sprzętu.
Zdaniem Małgorzaty Lelińskiej zestawy przypominają sprzęt, który placówki mogły otrzymać w ramach programu „Laboratoria przyszłości”. To przygotowany przez ministerstwo pod kierownictwem Przemysława Czarnka (PiS) projekt, w ramach którego wszystkie szkoły podstawowe w Polsce mogły się ubiegać o wsparcie finansowe na zakup wyposażenia. Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła jednak wiele nieprawidłowości w jego realizacji. Jeden z głównych zarzutów: sprzęt kupowano bez wcześniejszego zbadania rzeczywistych potrzeb placówek edukacyjnych, co skutkowało problemami w jego wykorzystywaniu. NIK krytykowała też to, że nie zapewniono odpowiedniego wsparcia dla nauczycieli.
Zdaniem ekspertki Lewiatana to samo powtarza się w nowym programie. – MEN zapowiada szkolenia z AI dla nauczycieli. Ale to nie jest powiązane z laboratoriami, a można by ustawić kryteria udziału w programie tak, by nauczyciele ze szkół, które otrzymają sprzęt, musieli zostać przeszkoleni – podkreśla.
Podobną opinię ma dr Juliusz Straszyński z Grupy Roboczej ds. Sztucznej Inteligencji (GRAI) w Ministerstwie Cyfryzacji. – W poprzednim programie sprzętu było dużo, ale nikt z niego nie korzystał, bo nie potrafił. To jest problem, który będzie się powtarzał tak długo, jak długo będziemy podchodzić do tematu od strony sprzętu, a nie od strony kompetencji nauczycieli. Być może trzeba zacząć jeszcze głębiej, od podstawy programowej – wskazuje.
MEN podstawy zamierza reformować, ale w 2026 r. Jak wynika z przyjętej w tym roku Polityki cyfrowej transformacji edukacji, chodzi o to, by m.in. w nauczaniu informatyki było więcej nowych technologii. Tymczasem sprzęt musi już wtedy od dawna być w szkołach.
Pośpiech wynika z tego, że trzeba wydać pieniądze pochodzące z Krajowego Planu Odbudowy. Na tę przyczynę wskazuje resort edukacji. „Zależy nam, by konsultacji nie prowadzić w czasie wolnym od zajęć szkolnych. Jednocześnie jesteśmy związani terminami wynikającymi z konieczności zrealizowania inwestycji w ramach KPO. Informacje o konsultacjach opublikowaliśmy na stronie MEN. Zostały one też przekazane bezpośrednio do szkół i organów prowadzących” – wskazało biuro prasowe resortu w odpowiedzi na pytania DGP.
„Kolejnym etapem konsultacji będzie dialog konkurencyjny, w czasie którego zostaną wypracowane ostateczne wymagania (opis/wymagania/specyfikacja) w zakresie parametrów poszczególnych elementów i całego zestawu” – dodano. ©℗