- Studenci zyskają, ale nie wszyscy
- Doktoranci na plus
- Ograniczenia dla pracowników
- Sprzątanie po aferach
- Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka
DGP dotarł do nieoficjalnej wersji projektu nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1571). Dokument przygotowuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW). Na razie prace nad projektem toczą się w kuluarach, a proponowane regulacje omawiane są tylko z wybranymi ekspertami.
Nowe przepisy wprowadzą wiele rozwiązań oczekiwanych przez środowisko akademickie – tj. podniesienie świadczeń dla studentów i doktorantów. W projekcie znajdują się też jednak kontrowersyjne propozycje. Szczególnie rozjuszyć pracowników uczelni może np. przepis, który ogranicza możliwość podejmowania dodatkowej pracy.
– To wkładanie kija w mrowisko – ostrzegają eksperci.
Możliwe, że pod wpływem krytycznych uwag projekt, jeszcze przed skierowaniem do konsultacji publicznych, zostanie poprawiony przez MNiSW.
Studenci zyskają, ale nie wszyscy
Planowana przez resort nauki reforma wprowadzi korzystne dla studentów zasady przyznawania stypendiów. Świadczenia socjalne będzie mógł otrzymać student, u którego wysokość miesięcznego dochodu na osobę w rodzinie nie przekracza 50 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę, ustalonego od 1 stycznia roku poprzedzającego rok akademicki, na który przyznawane jest stypendium. Dziś próg ten nie może przekraczać 45 proc. płacy minimalnej (czyli 1570,5 zł netto).
MNiSW planuje też dodać warunek, że wysokość stypendium socjalnego nie będzie mogła być niższa niż 1 tys. zł miesięcznie. Teraz uczelnie mają swobodę w ustalaniu kwoty wsparcia, więc jest ona różna. W niektórych szkołach wyższych świadczenie to wynosi np. 700 zł miesięcznie, a w innych 1,2 tys. zł.
Zwiększy się też grono uprawnionych do stypendium rektora. O świadczenie dla najlepszych będzie mógł się ubiegać już nie tylko student, który uzyskał wybitne wyniki w nauce, osiągnięcia naukowe, artystyczne lub sportowe we współzawodnictwie co najmniej na poziomie krajowym. Resort chce, aby osoby, które wyróżniają się działalnością społeczną lub kulturalną, również mogły otrzymać stypendium rektora.
Zmienią się także zasady korzystania z niektórych uprawnień przez studentów, którzy wychowują dzieci. Przykładowo dziś studentce w ciąży lub studentom rodzicom nie można odmówić zgody na odbywanie nauki według indywidualnej organizacji studiów. MNiSW planuje wprowadzenie ograniczenia. Rodzic będzie miał prawo do indywidualnego toku studiów, ale tylko do ukończenia przez dziecko 6. roku życia, a w przypadkach uzasadnionych zdarzeniami losowymi lub stanem zdrowia dziecka – do ukończenia przez nie 14. roku życia.
Doktoranci na plus
Na planowanej nowelizacji skorzystają również naukowcy. Wysokość miesięcznego stypendium doktoranckiego wzrośnie. Wyniesie bowiem co najmniej 40 proc. wynagrodzenia profesora – dotyczy to okresu przed przeprowadzeniem oceny śródokresowej osiągnięć doktoranta. A po jej pozytywnym zaliczeniu stypendium wyniesie 60 proc. tej pensji.
Nie jest to duża podwyżka. Dziś doktorant przed oceną ma zagwarantowane 37 proc. wynagrodzenia profesora (3466,9 zł brutto), a po jej przeprowadzeniu 57 proc. (5340,9 zł). Oznacza to, że jeżeli nie wzrośnie wysokość pensji profesorskich, przez pierwsze dwa lata nauki doktoranci nadal będą mieli zapewnione mniej, niż wynosi minimalna płaca (obecnie 4300 zł, a od 1 stycznia 2025 r. 4666 zł brutto).
Ponadto młodzi naukowcy zyskają prawo do zapomogi. Będą mogli skorzystać z niej ci, którzy znajdą się przejściowo w trudnej sytuacji życiowej. Co więcej, osoby mające legitymację doktoranta otrzymają prawo do korzystania z 50-proc. ulgi w opłatach za przejazdy publicznymi środkami komunikacji miejskiej. Wprowadzenie takich rozwiązań postulowała Rada Młodych Naukowców, wskazując, że dziś z takich uprawnień mogą korzystać jedynie studenci (chyba że gmina zdecydowała się na przyznanie zniżek na bilety w danym mieście również dla doktorantów).
Ograniczenia dla pracowników
Planowane modyfikacje wprowadzą jednak ograniczenia w podejmowaniu dodatkowej pracy przez akademików. Z obowiązującego art. 125 ustawy wynika, że „nauczyciel akademicki zatrudniony w uczelni publicznej, która jest jego podstawowym miejscem pracy, może, za zgodą rektora, podjąć lub kontynuować dodatkowe zatrudnienie tylko u jednego pracodawcy prowadzącego działalność dydaktyczną lub naukową”. Resort nauki chce, aby to ograniczenie dotyczyło nie tylko umów o pracę, lecz także objęło kontrakty cywilnoprawne. Dlatego proponuje dopisanie, że „zgoda rektora będzie potrzebna również nauczycielowi akademickiemu na podjęcie lub kontynuowanie dodatkowego zajęcia zarobkowego, w tym na podstawie umowy cywilnoprawnej zawartej z podmiotem prowadzącym działalność dydaktyczną lub naukową”. Do tak sformułowanej regulacji obiekcje mają eksperci (patrz: opinie Piotra Steca, Piotra Pokornego).
Sprzątanie po aferach
Celem proponowanych zmian jest zapewnienie wysokiej jakości kształcenia w szkolnictwie wyższym. Ma to związek m.in. z aferą Collegium Humanum – miało tam dochodzić do handlu dyplomami. Dlatego resort nauki chce nałożyć na wszystkie niepubliczne uczelnie nowy obowiązek. Mianowicie będą musiały po trzech latach odnawiać wpis do ewidencji uczelni niepublicznych. Dzięki niemu mogą legalnie prowadzić działalność; potwierdza ona, że uczelnia spełnia wymagane przez ustawę warunki. Tymczasem dziś ważność wpisu do ewidencji przedłuża się na czas nieokreślony. Minister, po zasięgnięciu opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej, w drodze decyzji administracyjnej podejmuje w tej sprawie decyzję. I odmawia zarejestrowania placówki, jeżeli np. założyciel szkoły wyższej jest zadłużony albo jeżeli statut uczelni jest niezgodny z prawem. Proponowana nowelizacja na nowo ureguluje też zasady likwidacji szkół wyższych. ©℗
Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka
Moje największe zdziwienie budzi wprowadzenie trzyletniego okresu ważności wpisu uczelni niepublicznych do ewidencji szkół wyższych. Dotyczyć ma to zarówno placówek nowo powstających, jak i tych już istniejących, które dzisiaj są wpisane do ewidencji na czas nieokreślony i dla których trzyletni termin ma się rozpoczynać od dnia wejścia w życie nowelizacji. W zamierzeniu twórców ustawy miało to stanowić zapewne remedium na sytuację, która zdarzyła się w Collegium Humanum, ale głęboko nie zgadzam się z wrzucaniem wszystkich uczelni niepublicznych do jednego worka. Według mnie ten przepis nie ma racji bytu, ponieważ – po pierwsze – łamie konstytucyjną zasadę praw słusznie nabytych, a po drugie – czy resort nauki będzie miał wystarczające zasoby, żeby wnikliwie rozpatrzyć ponad 200 wniosków uczelni niepublicznych o przedłużenie wpisu, które wpłyną w okresie sześciu miesięcy, ponieważ trzeba to będzie zrobić nie wcześniej niż 12 miesięcy i nie później niż 6 miesięcy przed upływem ważności wpisu. Bardzo dobrze natomiast oceniam przepis pozwalający na określenie w programie studiów zestawu efektów uczenia się w zakresie wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych składających się na kwalifikację inną niż te cząstkowe i pełne. Jest to swego rodzaju zakotwiczenie w systemie szkolnictwa wyższego mikropoświadczeń. Cieszę się że w tym przypadku tego nie przeregulowano. ©℗
Idea jest słuszna, ale niektóre propozycje mogą się okazać niekonstytucyjne
Bardzo kontrowersyjną zmianą jest wprowadzenie konieczności uzyskiwania zgody nawet na zawarcie drobnej umowy cywilnoprawnej z inną uczelnią (podmiotem prowadzącym działalność dydaktyczną lub naukową). Taka modyfikacja bardzo mocno uderzy w mniejsze uczelnie, w szczególności zawodowe. To one bowiem często muszą korzystać z kadry, której podstawowe miejsce pracy znajduje się w innej, większej uczelni. Poza tym dołoży to mnóstwa problemów i „papierologii” rektorom, bo zmiana obejmie przy takim brzmieniu choćby umowy recenzyjne w postępowaniach doktorskich czy habilitacyjnych. Niemniej projekt zawiera wiele technicznych doprecyzowań w zakresie znaczenia niektórych przepisów, co należy ocenić co do zasady pozytywnie – wyeliminuje to część wątpliwości. Przykładowo trzeba przyklasnąć zmianie nazewnictwa części pracowników, z dawnego wykluczającego określenia „pracownicy niebędący nauczycielami akademickimi” na „pracownicy administracji akademickiej”. Dodatkowo projekt ustawy przewiduje możliwość doprecyzowania na poziomie statutu dalszego podziału pracowników administracji akademickiej na podgrupy zawodowe zgodnie z ich specyfiką pracy. Środowisko od dawna zabiegało o te zmiany. Doprecyzowano także kwestie związane z ubieganiem się o uprawnienia choćby na kierunki lekarskie, zawężając je tutaj do uczelni wyłącznie akademickich mających właściwą kategorię naukową. Dyskusyjną zmianą jest z kolei zlikwidowanie nieokreślonego czasu, na który uczelnia niepubliczna może uzyskać pozwolenie po zakończeniu pierwszego okresu weryfikacyjnego. Projekt ustawy przewiduje tutaj, że każdorazowo takie przedłużenie będzie następować wyłącznie na trzy lata, co znacząco zmniejsza stabilność funkcjonowania uczelni niepublicznych. Choć idea jest jasna i może być poniekąd słuszna, to niestety obawiam się, że taka zmiana w stosunku do istniejących już szkół niepublicznych będzie zdecydowanie niekonstytucyjna. ©℗
Najpierw podwyżka, potem limity
Dobrze, że projekt zauważa pracowników administracji. Jednak źle się stało, że nie ma przepisów o kształtowaniu ich wynagrodzeń minimalnych, bo to byłoby dla tej grupy bardzo ważne. Z kolei proponowane regulacje o zgodzie rektora na wykonywanie pracy na zleceniu przez nauczyciela akademickiego, np. w innej szkole wyższej, idą za daleko. W zasadzie to nawet sporządzenie odpłatnej recenzji doktoratu czy artykułu naukowego będzie wymagało zgody rektora. Podobnie np. wygłoszenie wykładów na zagranicznej uczelni, za które szkoła zapłaci jakieś honorarium. Przepis ten dotknie także osoby wykonujące zawody, w których doświadczenie praktyczne jest konieczne. Sytuację będziemy mieć taką, że pensje pozostaną niskie, przy ograniczonej możliwości dodatkowego zarobku, bo nawet umowa cywilnoprawna będzie wymagała zgody rektora. Da mu to dużą władzę nad pracownikami. Te ograniczenia miałyby sens, gdyby łączyły się ze znaczną podwyżką wynagrodzeń i zwiększeniem trwałości stosunku pracy. ©℗