- Jeżeli nowelizacja zostanie podpisana przez prezydenta i wejdzie w życie, to od przyszłego roku akademickiego publiczne szkoły wyższe nie będą mogły ograniczać rekrutacji osobom studiującym już na innym kierunku. Będzie bowiem obowiązywał jeden limit miejsc dla wszystkich kandydatów przystępujących do rekrutacji - mówi Justyna Rokita rzecznik praw studenta.
Zakończył się I etap rekrutacji na studia. Okazuje się, że nie wszystkie uczelnie publiczne zgadzały się na to, by kandydaci składali dokumenty na dwa kierunki, aby potem móc je równolegle prowadzić już od pierwszego roku studiów. Czy mają do tego prawo?
Działania tych uczelni są dla mnie niezrozumiałe. Powiem więcej, nie mają one żadnych podstaw do wprowadzania takich ograniczeń. Owszem, zdecydowana większość szkół wyższych korzysta z systemu priorytetów. Oznacza to, że po ustaleniu w danej kolejności wybranych kierunków na jednej uczelni kandydat zakwalifikuje się wyłącznie na jeden, na ten, który został przez niego wskazany jako priorytetowy. Oznacza to, że automatycznie nie jest już kwalifikowany na kolejne. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by kandydat na został przyjęty na dwa kierunki i równolegle je prowadził. W takich sytuacjach wystarczy zazwyczaj wysłać wiadomość e-mailem do prowadzących rekrutację bądź zgłoszenie przez formularz, że wyraża się chęć studiowania już od pierwszego roku na kilku kierunkach. Wtedy system priorytetów nie jest stosowany i kandydat kwalifikowany jest na tyle kierunków, na ile się dostanie.
Problemy z dostaniem się na drugi kierunek mają także kandydaci, którzy już uczą się na danej uczelni. Niektóre uczelnie bowiem wprowadzają limit miejsc dla tych osób. Czy tego typu ograniczenia są uzasadnione?
W tym przypadku przede wszystkim trzeba podkreślić, że uczelnie wprowadzają limity zgodnie z prawem. Umożliwiła im to zupełnie nieprzemyślana nowelizacja ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym z 2014 roku. To ograniczenie jest najgorsze z możliwych. Nie można bowiem inaczej określić sytuacji, w której uczelnia np. dla kierunku mającego dwieście miejsc dla swoich studentów zabezpiecza tylko dwa, trzy miejsca. To dyskryminacja osób chcących uczyć się na większej liczbie kierunków. Moim zdaniem rekrutacja dla już studiujących powinna wyglądać tak samo jak dla nowych kandydatów. Prawo do bezpłatnej nauki gwarantuje konstytucja, co jednoznacznie potwierdził Trybunał Konstytucyjny.
Wyrok TK dotyczył jednak wyłącznie odpłatności za drugi kierunek.
Zgadza się, TK orzekł, że odpłatność za drugi i kolejny kierunek studiów jest niekonstytucyjna. Jednak publiczne uczelnie wprowadzając limity przyjęć próbują ten wyrok obchodzić. Wprowadzanie bowiem surowych wymagań powoduje, że zainteresowani podjęciem kolejnych kierunków będą musieli zapłacić za studia zaoczne lub wieczorowe. Dlatego Parlament Studentów RP od dłuższego czasu starał się o wykreślenie przepisu dotyczącego limitów. Wszystko wskazuje na to, że nasze działania przyniosą pożądany skutek. W pracach nad ustawą deregulacyjną – nowelizacją ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (druk sejmowy 556) – niekorzystny przepis art. 8 ust. 3, przyjął inne brzmienie. Nie ma już w nim mowy o możliwości ustalania przez Senat uczelni limitu miejsc na poszczególnych kierunkach studiów stacjonarnych na dany rok akademicki dla osób, dla których będzie to kolejny kierunek studiów stacjonarnych. Jeżeli nowelizacja zostanie podpisana przez prezydenta i wejdzie w życie, to od przyszłego roku akademickiego publiczne szkoły wyższe nie będą mogły ograniczać rekrutacji osobom studiującym już na innym kierunku. Będzie bowiem obowiązywał jeden limit miejsc dla wszystkich kandydatów przystępujących do rekrutacji.