Na Uniwersytecie Wrocławskim są to inwestycje i jeszcze raz inwestycje. Planujemy budowę Centrum Badań Fizycznych i Chemicznych, dokończenie przebudowy Instytutu Historycznego, remont gmachu na Piasku. Musimy też znaleźć lokalizację dla naszego archiwum, które pęka w szwach. O pieniądze na sfinansowanie tych inwestycji musimy zadbać sami. Podwyżka subwencji nie przewyższa kosztów inflacyjnych. Uczelnie otrzymują więc mniejsze środki niż w poprzednich latach. Subwencja z trudnością pokrywa wynagrodzenia dla pracowników i koszty stałe uczelni.
Rzeczywiście uczelnia nie ucierpiała. Powołałem zespół kryzysowy, by reagować na zagrożenie. Przygotowaliśmy 11 tys. worków z piaskiem, by zabezpieczyć studzienki i inne newralgiczne miejsca. Pracownicy, studenci, doktoranci, wolontariusze przenosili zbiory i aparaturę na wyższe kondygnacje. Na szczęście zabiegi te nie były potrzebne.
Jeszcze nie wiadomo, ilu studentów zostało dotkniętych skutkami powodzi. Mogą liczyć na dwukrotnie wyższe niż dotąd zapomogi. Wynoszą one maksymalnie 5 tys. zł, ale w wyjątkowych sytuacjach również i więcej. Ich przyznanie jest zależne zarówno od dochodu, jak i poniesionych szkód. Wydałem też zgodę na wcześniejsze zakwaterowanie w akademikach. Uczelnia nie może natomiast przyznawać zapomóg doktorantom. My znaleźliśmy na to rozwiązanie, ale wydaje mi się, że przydałaby się ustawowa regulacja tej kwestii.
Ostatnie spotkanie z ministrem nauki Dariuszem Wieczorkiem miało miejsce 26 września. Ciągle czekamy na projekt ustawy.
Terminów było kilka – był też koniec lipca, sierpień i początek września. Wciąż czekamy.
Teraz uprawnienia ministra są ograniczone. Zmiana jest potrzebna. Należałoby także zlikwidować uczelnie ułatwiające pozyskanie wizy studenckiej osobom, które studiować nie zamierzają. Wszystkie szkoły, które nie przykładały wagi do procedur związanych z pozyskaniem studentów obcokrajowców, to niepubliczne szkoły wyższe. Tymczasem obecnie przez zaostrzenie kryteriów przy wydawaniu wiz studenckich wszystkie uczelnie dostały batem przez krzyż. Uniwersytet Wrocławski wykonał dużą pracę, by rozszerzyć swoją ofertę studiów anglojęzycznych. Teraz będziemy musieli zwracać wpłacone przez kandydatów czesne. Kandydaci nie uzyskują bowiem wiz. Największą przeszkodą jest nostryfikacja świadectwa maturalnego przez osoby starające się o wizę studencką. Taką nostryfikację można obecnie uzyskać w kuratorium oświaty. Problem jest taki, że kandydat na studia musi dopełnić formalności osobiście. Ale nie może, bo nie ma wizy. Może też udzielić komuś pełnomocnictwa prawnego, ale to również jest utrudnione. To błędne koło.
W poprzednich latach na Uniwersytecie Wrocławskim nie było żadnych problemów związanych z zagranicznymi studentami. Nie zdarzyło się, żeby zrekrutowanym przez nas studentom odmówiono nostryfikacji dyplomu maturalnego.
U nas nie było takiego problemu.
Mamy ponad 30 kierunków studiów po angielsku. Od kierunków humanistycznych do ścisłych. Na studiach anglojęzycznych studiuje też dużo Polaków, rośnie liczba Europejczyków. To kilkaset osób rocznie. W tym roku rekrutuje się około pół tysiąca osób. Spoza UE przyjeżdżają głównie studenci z Indii, Azerbejdżanu, Turcji. Ilu z nich do nas przyjedzie, ilu uzyska wizy? Nie wiemy.
Tak. Minister zapowiadał, że uczelnie, które dokonają połączenia instytucjonalnego, będą mogły liczyć na zwiększoną subwencję. To dobry kierunek, zwłaszcza gdy spojrzeć na demografię. Uczelni w Polsce mamy kilkaset. Nie wiem, czy aż tyle szkół wyższych jest w Stanach Zjednoczonych. Jestem otwarty na połączenie. Uniwersytet Wrocławski w kadencji 2012–2016, kiedy byłem protektorem ds. finansów i rozwoju, planował połączenie z Uniwersytetem Przyrodniczym. Niedawno były także plany utworzenia federacji z Uniwersytetem Medycznym. Przez niekorzystne przepisy ustawowe ich nie sfinalizowaliśmy. Mam nadzieję, że projektowane zmiany ustawowe ułatwią łączenie szkół wyższych. We Wrocławiu mamy Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola. W tym roku jestem jego przewodniczącym. Moim mottem uczynię hasło: „Współpraca i konsolidacja”. ©℗