Od kwietnia br. co do zasady w szkołach podstawowych nie ma prac domowych w klasach I–III. Z kolei w starszych, IV–VIII, są dla chętnych, ale nie są oceniane. Takiego ograniczenia nie ma w prywatnych szkołach. Przy wprowadzaniu tych rozwiązań nie obyło się jednak bez protestów. Ale nie brakowało też cichych zwolenników tego rozwiązania. Uczniowie czas po lekcjach mieli poświęcać na rozwijanie swoich pasji. W praktyce opiekunowie obawiali się, że będą jeszcze częściej marnować go na gry komputerowe czy przeglądanie mediów społecznościowych.
Jak się teraz okazuje, nikt nie pokusił się o pierwsze wnioski dotyczące wprowadzonych rozwiązań. W rezultacie regulacje pozostaną bez żadnych korekt.
Zakaz na papierze
Zgodnie z par. 12a rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 22 lutego 2019 r. w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 2572 ze zm.) w ramach oceniania bieżącego z zajęć edukacyjnych w szkole podstawowej w klasach I–III nauczyciel nie zadaje uczniowi pisemnych prac domowych z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających motorykę małą i praktyczno-technicznych prac domowych – do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych. Ćwiczenia usprawniające motorykę (np. nauka pisania liter lub cyfr) nauczyciel może zadawać dzieciom i przyznawać z tych zadań oceny. Z kolei w klasach IV–VIII nauczyciel może zadać uczniowi pisemną lub praktyczno-techniczną pracę domową do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych, z tym że nie jest ona obowiązkowa dla ucznia i nie ustala się z niej oceny. Takie rozwiązania zostały wprowadzone w trakcie roku szkolnego, a dokładnie 1 kwietnia 2024 r.
– Miałem od uczniów może dwie lub trzy skargi na prace domowe zadawane przez nauczycieli. Kontrowersje dotyczyły bardziej tego, że w trakcie roku szkolnego zmieniono zasady, i to było podnoszone przez wszystkie strony – mówi Damian Jaworek, rzecznik praw uczniowskich w Warszawie. – Teraz wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego i nikt tego nie oprotestowuje, a nauczyciele już tak dostosowali swój system oceniania, że nie biorą pod uwagę prac domowych – dodaje.
Już przyzwyczajeni
Najpóźniej na początku trwającego właśnie roku szkolnego dyrektorzy placówek oświatowych mieli dokonać analizy wpływu nowych rozwiązań, jakimi są ograniczenie, a w niektórych przypadkach całkowite zniesienie prac domowych.
– Rzeczywiście mieliśmy przygotować taki raport. Okazało się, że nawet ci rodzice, którym przeszkadzały rozwiązania polegające na odejściu od obowiązków wykonywania w domu prac domowych, przestali się tym interesować. Protesty ucichły, a sami zainteresowani przestali wnosić sprzeciwy – mówi Izabela Leśniewska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Jeśli stwierdzilibyśmy, że poziom nauczania się obniża i trzeba wrócić do prac domowych i ich oceniania, zaraz usłyszelibyśmy razem z nauczycielami, że jesteśmy nierobami, którym nie chce się pracować. Nie chcemy mieć takiej łatki – dodaje.
W praktyce, jak relacjonują sami uczniowie, zakaz zadawania prac domowych czy też ich ograniczenie są realizowane z przymrużeniem oka. Nauczyciele nagminnie, czy to w klasach młodszych, czy starszych, proszą uczniów, aby zadania dokończyli w domu, bo w czasie lekcji nie wyrabiają się z materiałem.
DGP zapytał resort edukacji o to, czy planuje korektę wprowadzonych rozwiązań. Skierowaliśmy też pytania o liczbę skarg. Ministerstwo stwierdziło tylko zdawkowo, że rozwiązanie zostało wprowadzone w szkołach podstawowych dopiero w kwietniu tego roku. Przypomnieliśmy również, że Barbara Nowacka, minister edukacji, przy okazji wprowadzania nowych reguł w podstawówkach wskazywała, że być może podobne regulacje pojawią się w szkołach ponadpodstawowych. Na pytanie DGP, kiedy ewentualnie takie zmiany zostaną wdrożone na kolejnym etapie edukacji, otrzymaliśmy już jednoznaczną odpowiedź.
– W przypadku szkół ponadpodstawowych taka zmiana nie jest rozważana. Szkoły te mogą natomiast wprowadzić autonomicznie analogiczne rozwiązania (nieobowiązkowe i nieoceniane prace domowe uczniów) – wskazuje MEN w najnowszym stanowisku dla DGP.
– Zawsze następuje coś takiego jak zmęczenie materiału czy znużenie. Praktyka powoduje, że rozwiązania lepsze i gorsze się zakorzeniają. Jak wszyscy się do tego przyzwyczaili, to nie ma co rozrabiać tej sprawy na nowo. Dlatego w tym kierunku poszedł resort, który ostatecznie odpuścił szkołom ponadpodstawowym – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
Zdaniem ekspertów dyrektorzy nie skorzystają z możliwości, którą wskazuje MEN w odpowiedzi dla DGP. Po burzy, jaka przetoczyła się w mediach przy wprowadzaniu zakazu prac domowych w podstawówkach, szefowie szkół ponadpodstawowych nie będą chcieli wywoływać kolejnych – lokalnych. Chociaż dyrektorzy za każdym razem podkreślają, że szkoły powinny mieć zagwarantowaną autonomię, nie chcą w tym zakresie brać na siebie odpowiedzialności za takie lub inne decyzje, które sugeruje ministerstwo.
– Nie będziemy się wzorować na rozwiązaniach wprowadzonych przez MEN w zakresie prac domowych. Decyzję pozostawiam nauczycielom. Część z nich już teraz nie zadaje prac domowych. Ale w przypadku matematyki przy klasach liczących ponad 30 uczniów takie zadania domowe są wciąż realizowane – mówi Anna Knapik, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1 w Wadowicach.
Problemów z pracami domowymi nie ma w szkołach prywatnych, bo – jak potwierdził resort edukacji po publikacji DGP – zakazy nie obejmują tego typu placówek. ©℗