Pełna ogólników, nieprecyzyjna i oparta na wybrakowanej diagnozie – tak eksperci oceniają opublikowaną przez MEN Politykę cyfrowej transformacji edukacji.

Na jej podstawie do uczniów podstawówek ma trafić 735 tys. komputerów i tabletów „Dokumenty operują dużym stopniem ogólności w zakresie założeń, więc trudno konkretnie odnieść się do zaproponowanych zmian” – tak zaczyna się opinia Związku Nauczycielstwa Polskiego do Polityki cyfrowej transformacji edukacji (PTCE). To przygotowany w resorcie edukacji projekt uchwały Rady Ministrów, który jest jednym z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy. Mówi o tym, jak cyfryzować szkołę w ciągu najbliższych 10 lat. Jeśli rząd go przyjmie, Komisja Europejska pozwoli sfinansować zakupy sprzętu do szkół z tego budżetu. Ten mechanizm chciał wykorzystać już rząd Prawa i Sprawiedliwości, fundując w ubiegłym roku laptopy czwartoklasistom, ale m.in. ze względu na brak systemowego pomysłu, do czego te laptopy wykorzystać, KE finansowania odmówiła.Konsultacje PCTE trwały do środy. Choć MEN nie opublikowało jeszcze wyników, DGP dotarł do części ocen skierowanych do resortu.

W swojej opinii Urszula Woźniak z ZNP zauważa, że dokument (a właściwie zbiór dokumentów, bo PCTE poza samą listą działań do wykonania zawiera m.in. przygotowaną przez Instytut Badań Edukacyjnych diagnozę) nie proponuje żadnych zmian, które należy wprowadzić w polskim prawie, żeby wdrożyć przygotowane przez ekspertów MEN zalecenia. Te dotyczą dokształcania nauczycieli, uczenia dzieci korzystania z technologii i budowy szkolnych pracowni informatycznych. Projekt przewiduje, co powinno się wydarzyć, ale nie określa, za co dokładnie odpowiedzialne są szkoły, uczelnie czy instytucje edukacyjne, nie wspomina też o kosztach realizacji np. szkoleń.

Dwadzieścia stron uwag do PCTE wysłało Polskie Towarzystwo Informatyczne. „Nie rekomendujemy przyjęcia uchwały w proponowanym kształcie i skierowania Polityki Cyfrowej Transformacji Edukacji do realizacji” – napisał prezes PTI, Wiesław Paluszyński.

Główne uwagi PTI dotyczą wskaźników, które zostały przyjęte w projekcie uchwały RM jako mierniki realizacji zadań określonych w dokumencie. „Znacząca liczba wskaźników opiera się na danych zadeklarowanych. Z punktu widzenia metodologii badań naukowych jest to najbardziej subiektywna, a więc najmniej wiarygodna metoda zbierania danych naukowych, utrudniająca uzyskanie rzetelnej wiedzy na badany temat” – podkreśla Paluszyński.

Na przykład – tam, gdzie PCTE zaleca kształtowanie kompetencji nauczycieli w obszarze posługiwania się AI, jako wskaźnik realizacji został przyjęty odsetek pedagogów, którzy deklarują, że umieją wykorzystać takie narzędzia.

Fundacja DigitalPoland (jej założycielami i strategicznymi członkami są m.in.: T-Mobile, Fujitsu, Axel Springer Polska) zwraca z kolei uwagę na to, że dokument w ogóle nie uwzględnia analizy wpływu elektroniki na zdrowie psychiczne dzieci. Pomija również analizę obowiązujących w innych krajach UE zakazów w zakresie wykorzystywania elektroniki w szkołach. W opinii przedstawicieli fundacji brak jest również informacji o wydatkach już ponoszonych z tytułu cyfryzacji w szkole, a także analizy stosowania e-dzienniczków przez komercyjne podmioty. „Dziś firmy oferujące e-dzienniczki sprzedają powierzchnię reklamową i profilują reklamy. Czy państwo świadomie sprywatyzowało e-dzienniczki i zgadza się na profilowaną reklamę opartą na sztucznej inteligencji w szkołach publicznych?” – pyta dyrektor zarządzający fundacji Piotr Mieczkowski (pisaliśmy o sprawie: „40 mln zł, by śledzić oceny uczniów”, DGP z 29 listopada 2023 r.).

Za sposób przygotowania PCTE resort zasadniczo chwali Konfederacja Lewiatan. Maciej Witucki, prezes organizacji, zaznacza jednak, że „dokument powinien także być mocniej zintegrowany z reformą edukacji we wszystkich obszarach, w których cyfryzacja powinna być narzędziem do osiągnięcia oczekiwanych zmian, a nie celem samym w sobie”.

Rzeczywiście, MEN pracuje obecnie nad nową reformą edukacji. Na zlecenie Ministerstwa Edukacji Narodowej pilotuje ją Instytut Badań Edukacyjnych. Na razie eksperci zastanawiają się, jakie kompetencje powinni mieć uczniowie opuszczający podstawówkę i do czego jeszcze, poza przekazywaniem twardej wiedzy, ma jeszcze służyć szkoła. 20 września mają się rozpocząć konsultacje społeczne gotowego profilu absolwenta. Na tej bazie zostaną napisane podstawy programowe (mają być gotowe do końca rozpoczynającego się roku szkolnego). Po nowemu nauczyciele mają uczyć od września 2026 r.

Polityka podoba się przedstawicielom Związku Cyfrowa Polska. To organizacja zrzeszająca producentów i importerów sprzętu, jej członkami są m.in. Acer, Lenovo i Dell, czyli firmy, które dzięki programowi „Laptop dla ucznia” sprzedały w Polsce w ubiegłym roku ponad 370 tys. urządzeń o wartości ponad 1 mld zł. W swojej opinii organizacja postuluje, by w PTCE nie skupiać się tylko na zapewnieniu w szkołach laptopów i tabletów, ale jeszcze poszerzyć katalog sprzętu, który szkoły mogłyby kupować. Poza wymienionymi w dokumencie laptopami i tabletami, chodzi o „monitory interaktywne, monitory nabiurkowe, rzutniki, oraz akcesoria takie jak pamięci i dyski”. Według Cyfrowej Polski konieczne jest także określenie minimalnych standardów sprzętowych dla urządzeń, które trafiają do szkół. Tak, aby były one „odpowiedniej jakości”.

Organizacja zwraca również uwagę na to, aby w rządowym dokumencie większy nacisk położyć na to, by narzędzia wprowadzane do szkół spełniały wymogi RODO i ochrony dzieci (w tym zbieranie danych i profilowanie). ©℗