- Laptopy dla uczniów, które rozdawał PiS, nie zostaną sfinansowane z pieniędzy z UE. Te koszty obciążą budżet państwa - mówi Katarzyna Lubnauer KO, wiceminister edukacji.

DGP: Gzie jest siedziba Komisji Edukacji Narodowej?
ikona lupy />
Katarzyna Lubnauer KO, wiceminister edukacji / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Katarzyna Lubnauer: Mówi pani o ciele ekspercko-doradczym przy ministrze edukacji?

To jeden z konkretów na pierwszych 100 dni. Niezrealizowany.

W pracach merytorycznych korzystamy ze wsparcia wyspecjalizowanej instytucji, czyli Instytutu Badań Edukacyjnych (IBE), który na zlecenie MEN opracowuje obecnie sylwetkę absolwenta (opis, jakie kompetencje i umiejętności powinien mieć absolwent polskiej szkoły – red.). W przyszłości będzie też miejsce na ciało doradcze, bardziej społeczne.

Kiedy sylwetka absolwenta będzie gotowa?

Organizujemy prace tak, by była gotowa jesienią tego roku. To będzie zakończenie pewnego etapu prac zleconych IBE i początek zmian, które wejdą do szkół w 2026 r. W tym procesie wykorzystamy szerokie konsultacje społeczne, być może w formie okrągłego stołu, wysłuchań obywatelskich. Zależy nam na jak największym udziale społecznym, nie tylko w formie wymiany e-maili z partnerami. Zresztą dotychczasowe konsultacje też miały różne formy – m.in. spotkań bezpośrednich i wideokonferencji. W każdym razie chcemy, by udział społeczny był jak największy.

Kiedy to społecznicy zorganizowali wysłuchanie w sprawie podstaw programowych, pani nie przyszła.

Moja nieobecność wynikała z innych zobowiązań. Nikt z ministerstwem nie uzgadniał terminu tego spotkania. Ale muszę powiedzieć bardzo wyraźnie: to nie my, politycy, piszemy podstawy programowe, tylko eksperci. Doktor Kinga Białek, koordynatorka zespołu pracującego nad podstawą programową z języka polskiego, była na spotkaniu w Centrum Nauki Kopernik. W spotkaniu uczestniczyli też przedstawiciele IBE. Poprosiliśmy o raport ze spotkania. Przypomnę, że specjalnie wydłużyliśmy czas przewidziany na realizację prac przez zespół pani dr Białek, by mógł on uwzględnić ewentualne uwagi zgłoszone również na tym konkretnym spotkaniu.

Dostaliście 50 tys. uwag w prekonsultacjach podstaw. O czym to świadczy?

O tym, że edukacją interesują się praktycznie wszyscy, co jest dobrym objawem, ale – jak łatwo się domyślić – ścierają się przy tym różne poglądy. Przecież nawet środowisko nauczycielskie jest podzielone w sprawie podstaw programowych – chociażby w kwestii listy lektur.

Ale prawda jest też taka, że niektóre organizacje inspirowały zmasowane akcje wysyłania swoistych listów protestacyjnych, w których postulaty nierzadko nie odnosiły się do rzeczywistości. Na przykład wyrażano sprzeciw wobec rzekomego wykreślenia z listy lektur „Roty” Marii Konopnickiej. Rzecz w tym, że już wcześniej na tej liście „Rota” nie była wymieniona, a i tak każdy nauczyciel może ją omawiać.

Poloniści szacują, że wykreśliliście nie 20 proc., a najwyżej 3 proc. materiału.

To nieprawda. Zresztą nie ma jeszcze ostatecznej wersji rozporządzenia. Jestem przekonana, że uszczuplenie listy lektur będzie znaczne.

A kiedy będzie ostateczna wersja?

Rozporządzenie zostanie podpisane jeszcze w czerwcu.

Czyli w przyszłym roku maturzyści będą zdawali egzamin na podstawie…

…uszczuplonej podstawy programowej. Tę podstawę musieliśmy uszczuplić i zrobić to niezwłocznie, ponieważ wygasają przepisy covidowe zawężające dotychczasowy zakres materiału obowiązujący na egzaminach.

Marcin Smolik musi odejść? Czytam to nieustannie na nauczycielskich forach.

Na pewno nie będziemy podejmować decyzji personalnych pod wpływem forów internetowych. Proszę jednak zwrócić uwagę, że często jest tak, że na konkretnej osobie koncentruje się cała niechęć do jakiejś instytucji. Sądzę, że tak jest w przypadku szefa Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Ludzie po prostu nie lubią egzaminów. My mówimy jednak jasno: egzaminy są konieczne i nie zamierzamy ich likwidować.

Jaka jest szansa na rzetelne egzaminy, kiedy system wciąż się zmienia?

To nie jest zarzut do nas. Największą szkodą, jaką wyrządzono polskiej edukacji, była likwidacja gimnazjów przeprowadzona przez Annę Zalewską. Gdybyśmy mogli cofnąć czas do roku 2015, to nie byłoby ciągłej rewolucji, a raczej kosmetyczne poprawianie. Dzisiaj trzeba się zastanowić nie nad samymi egzaminami, lecz nad tym, jak ma w ogóle funkcjonować system szkół ponadpodstawowych.

Jaka jest odpowiedź na to pytanie?

Zaczynamy od zdefiniowania wspomnianej sylwetki absolwenta. To zadanie kluczowe. Następnie musimy dobrać odpowiednie środki, by osiągnąć zamierzony cel, efekt edukacyjny.

A jaki jest ten cel?

Za punkt wyjścia trzeba uznać rok 2026. Efektem poważnej zmiany, która wtedy zacznie się dokonywać w szkole, będzie wyedukowanie absolwenta wyposażonego nie tylko w wiedzę, lecz także w umiejętność korzystania z niej i w kompetencje przyszłości, takiego, który potrafi odpowiadać na zmieniające się wyzwania, związane także z nowymi technologiami i zmieniającym się rynkiem pracy.

Jeśli sylwetka będzie gotowa we wrześniu, a reforma programowa ma ruszyć w 2026 r., to zostaje bardzo mało czasu na jej przygotowanie.

Nie mamy dużego komfortu czasowego, ale mamy nakreślony harmonogram działań i wiemy, że to wystarczający czas, by zmiany przygotować rzetelnie. Od listopada do czerwca 2025 r. będą opracowywane nowe podstawy programowe – tak zacznie się docelowa reforma. Wydawnictwa będą miały rok na przygotowanie nowych podręczników. Niektóre prace już trwają. Zapowiedzieliśmy wprowadzenie do szkół dwóch nowych przedmiotów – edukacji obywatelskiej i edukacji zdrowotnej. Zespoły, których składy eksperckie są jawne, już pracują nad podstawami programowymi do nich. To będą pierwsze jaskółki zmian.

Inaczej niż zespoły ds. podstaw, które z początku były tajne.

Chyba za PiS tak było.

Za waszych czasów składy zespołów zostały opublikowane dopiero pod presją społeczników i dziennikarzy.

Zostały opublikowane po tym, jak z ekspertami zostały podpisane odpowiednie umowy. Natomiast składy zespołów pracujących nad edukacją obywatelską i edukacją zdrowotną były znane od samego początku. Teraz każdy może sprawdzić nazwiska ekspertów uszczuplających podstawy programowe, wszystko jest jawne. Dodam, że edukacja zdrowotna zastąpi wychowanie do życia w rodzinie. Będzie obejmować całe spektrum zagadnień związanych ze zdrowiem człowieka, będzie zawierać treści dotyczące zdrowia psychicznego, aktywnego trybu życia, profilaktyki, zdrowia seksualnego. Drugi przedmiot to edukacja obywatelska, która zastąpi HiT. Będzie wprowadzała ucznia w obszar odpowiedzialności za państwo, ale także za swój region, swoją małą ojczyznę. Oczywiście wszystko to w kontekstach szerszych, jak członkostwo Polski w Unii Europejskiej, NATO czy jej rola w świecie. Edukacja obywatelska będzie uwzględniać problem zmian klimatycznych, ruchów migracyjnych, różnego rodzaju konfliktów, które mają lub mogą mieć wpływ na nasze życie. Przedmiot będzie nauczany w drugiej klasie szkoły ponadpodstawowej, czyli w momencie, w którym młody człowiek jest jeszcze przed wszelkimi wyborami obywatelskimi, ale już jest wystarczająco dojrzały, żeby rozumieć mechanizmy, konteksty, mieć odpowiednie zaplecze intelektualne i poczucie odpowiedzialności.

Czyli ideologiczne profilowanie pod wybory.

Absolutnie nie, wręcz przeciwnie. Uczeń powinien potrafić obserwować rzeczywistość i oceniać ją krytycznie. My kończymy z ideologizacją i polityką w szkole – zapowiedzieliśmy to bardzo wyraźnie i konsekwentnie to realizujemy.

Czy w nowej szkole znajdzie się odpowiedź na problem luki edukacyjnej między chłopcami a dziewczętami? Badania pokazują, że ci pierwsi statystycznie uczą się gorzej.

Faktycznie to problem krajów rozwiniętych. Dwa na trzy dyplomy magisterskie uzyskują u nas kobiety. Od dawna mamy badania, które wskazują, że jest to problem, zresztą nie tylko Polski.

Pisaliśmy o tym w DGP dekadę temu.

A my, jako pierwsi z rządzących, zaczęliśmy szukać odpowiedzi na pytanie, co zrobić, żeby zmienić tę niekorzystną sytuację. 20 maja uczestniczyłam w konferencji naukowej na ten temat organizowanej przez IBE i MEN. Konferencja przyniosła wiele ciekawych wniosków. Między innymi taki, że luka edukacyjna jest mniejsza tam, gdzie po prostu szkoła dobrze uczy. Czyli jest taką szkołą, w której uczniowi realnie przybywa wiedzy dzięki dobrej pracy nauczycieli, a nie korepetycjom czy wysiłkom rodziców. Na pewno będziemy to wnikliwie analizować, także przygotowując reformę 2026 r.

Poza sylwetką absolwenta MEN pracuje nad strategią transformacji cyfrowej. Kiedy będzie gotowa?

Dokładnie: Polityką Cyfrowej Transformacji Edukacji (PCTE). Opiniuje ją teraz Komisja Europejska, czekamy na wnioski. Przypominam, że to jest dokument, który powinien był powstać w 2022 r., ale rząd PiS go nie przygotował. Wchodząc w grudniu do MEN, musieliśmy zacząć pracę od zera.

Poprzedni rząd przekazał swoją wersję do prekonsultacji w listopadzie 2023 r.

To były tylko robocze materiały. Okazało się, że dokument nie miał nawet akceptacji wewnętrznej departamentów ministerstwa ani zlikwidowanej już wtedy Rady ds. Informatyzacji Edukacji. My stworzyliśmy radę, zrobiliśmy ogromne konsultacje, wysyłając ankiety do 50 tys. podmiotów, otrzymaliśmy tysiące odpowiedzi. Zorganizowaliśmy 16 narad w kuratoriach środowisk edukacyjnych. Przygotowany przez MEN dokument w połowie kwietnia został przedstawiony Ministerstwu Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Ministerstwu Cyfryzacji do analiz.

Dlaczego ta polityka powstaje przed sylwetką absolwenta? Co, jeśli się okaże, że w sylwetce zdecydujecie, że dzieci do 13. roku życia nie mogą z jakiegoś powodu korzystać z ekranów?

Obligują nas terminy. Wiadomo, że wszystkie wydatki z KPO muszą zostać poniesione do połowy 2026 r. Brak PCTE to efekt zaniedbań z czasów ministra Czarnka.

IBE przygotowuje analizy dotyczące laptopów i pracuje nad sylwetką absolwenta, współpracuje przy tworzeniu PCTE. Zapewniam, że zespoły eksperckie widzą się nawzajem i przygotowują spójne projekty.

W 2025 r. będziecie rozdawać tablety uczniom?

Najpierw musi zapaść decyzja Komisji Europejskiej odnośnie do PCTE i rewizji KPO. Potem konkretne programy. My nie zaczynamy od końca, nie prowadzimy działań pod efekt wyborczy.

Ale to musi się stać do czerwca – minister Nowacka zapowiedziała, że ogłosicie wtedy własny program sprzętowy „Cyfrowy uczeń”.

To nasz ambitny cel, ale jesteśmy zależni od terminu rewizji KPO.

Czyli nie będzie w czerwcu decyzji o Cyfrowym uczniu?

W czasie wakacji będziemy prowadzić prace nad tym programem. Natomiast my w tej chwili nie możemy odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co zdecyduje KE w ramach rewizji KPO? Na pewno wiemy tyle: laptopy dla uczniów, które rozdawał PiS, nie zostaną sfinansowane z pieniędzy z UE. Te koszty obciążą budżet państwa, bo idea KE była taka: tworzysz politykę cyfrową, mówisz, co i w jaki sposób chcesz wykorzystać w edukacji, a jakiekolwiek zakupy realizujesz potem. PiS postąpił wbrew tym zasadom.

Czy smartfony będą w szkołach zakazane?

Będziemy rozmawiać z ekspertami o używaniu smartfonów, ale nie toczą się obecnie żadne prace, których celem byłoby wprowadzenie centralnego zakazu. Szkoły mają możliwość regulować takie kwestie indywidualnie.

W Ukrainie działa aplikacja Mriia, która służy jako platforma edukacyjna i e- dziennik. Czy, jako że tyle mówimy o budowaniu odporności państwa w razie konfliktu, MEN planuje takie rozwiązania?

Nie znam tego rozwiązania, z przyjemnością się z nim zapoznam. My mamy Zintegrowaną Platformę Edukacyjną, która nie występuje niestety w formie aplikacji. Chociaż, jeśli sądzić po wydatkach na cyfryzację, jakie ponosili nasi poprzednicy, to spokojnie taka aplikacja mogłaby już istnieć. Kilkadziesiąt milionów złotych wydane na cyfryzację w edukacji nie przyniosło właściwie żadnych widocznych skutków w postaci produktów.

Ale ja pytam o politykę koalicji, nie PiS.

Mamy priorytetowe działania, wielkie wyzwania reformy 2026 r., które podejmujemy w pierwszej kolejności. ©℗

Rozmawiała Anna Wittenberg