Dzieci nie wykorzystują kupionych przez rząd komputerów. Części urządzeń rodzice nawet nie odebrali ze szkół – wynika z informacji DGP.

W ubiegłym roku wszyscy czwartoklasiści dostali od rządu przenośne komputery. Ówczesny premier Mateusz Morawiecki argumentował, że program ma wyrównywać szanse i pomóc w edukacji. Opozycja przekonywała, że laptopy rozdane dzieciom przed wyborami to nic innego jak kiełbasa wyborcza. Program kosztował 1,2 mld zł. Po pół roku sprawdziliśmy, czy komputery dla czwartoklasistów zrewolucjonizowały nauczanie w szkołach.

Na pytanie o to, gdzie są laptopy, dyrektorzy i nauczyciele niemal chórem odpowiadają: „w domu”. – Zapytaliśmy rodziców o to, jak wykorzystywany jest sprzęt. Bardzo wielu przyznało, że ich dziecko nawet nie wyjęło laptopa z pudełka. A to dlatego, że miało już swój sprzęt, do tego o dużo lepszych parametrach. Ci, którzy zadeklarowali, że laptop jest w użyciu, przyznali, że głównie do zabawy – mówi Łukasz Zawistowski, dyrektor szkoły podstawowej w Radomiu. Podobnie jest w innych szkołach niezależnie od ich lokalizacji.

– Dzieci nie korzystają z laptopów w szkole. Przede wszystkim dlatego, że są bezużyteczne, bo nie mają wgranych żadnych programów – mówi Marta Hołub, dyrektor szkoły podstawowej we Wrocławiu. I dodaje, że problem jest też ze słabą infrastrukturą. – Nasz budynek jest z lat 80. Mamy starą sieć elektryczną, do tego internet słabej mocy. Wi-fi nie daje rady, jeśli w jednym czasie korzysta z niego wiele osób. Często trzeba korzystać z internetu po kablu. Do tego dochodzi problem ładowania sprzętów. W salach są maksymalnie po dwa, trzy gniazdka. A czas działania laptopa jest ograniczony. Nie ma gdzie ich naładować – tłumaczy.

Dyrektorzy zwracają uwagę, że wiele szkół skorzystało z rządowego programu „Laboratoria przyszłości”, dzięki któremu zyskały pracownie informatyczne, tablice multi- medialne w każdej klasie oraz mobilne szafki z przenośnymi komputerami. Na doposażanie szkół resort Przemysława Czarnka wydał ponad 1 mld zł. – Laptopy prywatne są więc zbędne, szczególnie że obciążają dodatkowo tornister. Dlatego też zrezygnowaliśmy z planów wykorzystania tych darowanych, wolimy do tego używać szkolny sprzęt – mówi Łukasz Zawistowski, dodając, że z Laboratoriów przyszłości jego szkoła otrzymała 270 tys. zł.

Ewa Szczerbakowicz, dyrektor szkoły gminnej w woj. lubuskim, dodaje, że wiele dzieci otrzymało też wcześniej komputer z programu rozwoju wsi dla gmin popegeerowskich. – Efekt jest taki, że na 30 komputerów, jakie dostałam dla uczniów klas IV, odebranych zostało 14. Pozostałe zalegają w magazynie – mówi i dodaje, że dzieci, które je odebrały, i tak nie zabierają ich ze sobą do szkoły. Także dlatego, że laptopy są dla nich zbyt ciężkie i nieodporne na uszkodzenia.

Są jednak szkoły, które mimo wszystko uznały, że warto zrobić pożytek z darowanego sprzętu. – Zachęcamy dzieci, by sprawdzały dzienniczek elektroniczny, czyli robiły to osobiście, a nie by za nie robili to ich rodzice. W szkole jest to możliwe tylko z poziomu laptopa, bo nie pozwalamy używać telefonów. Poza tym nauczyciele zlecają wykonywanie ćwiczeń, czy to w ramach prac domowych, czy przygotowania się do sprawdzianu. Zwracają uwagę na strony, na których można znaleźć informacje. Są całkowicie dostępne bezpłatnie – mówi Magdalena Woźniak, dyrektor wiejskiej szkoły Brzezinki Stare. Problem polega na tym, że od początku kwietnia nowe kierownictwo MEN zabroniło zadawać uczniom prac domowych na ocenę. A więc i to zastosowanie odpadnie.

A to nie koniec zamieszania – poprzedni rząd nie przewidział, że obdarowani laptopami rodzice uczniów będą musieli zapłacić podatek. Ministerstwo Finansów pilnie poprawia przepisy – w konsultacjach jest rozporządzenie zwalniające z daniny beneficjentów programu.

– Przy okazji wizyt w szkołach pytam, co się dzieje z laptopami, i wszędzie słyszę, że był to program kompletnie nieprzygotowany, bezużyteczny dla procesu nauczania – mówi posłanka Krystyna Szumilas (KO). Piłeczkę odbija jednak Janusz Cieszyński, były minister cyfryzacji (PiS). – Laptopy to był dopiero pierwszy krok, bo bez sprzętu nie da się wprowadzić na serio cyfrowych narzędzi w szkołach. Kolejnym jest treść, ale nowy rząd nic w tej sprawie nie zrobił – ocenia.

Minister edukacji Barbara Nowacka i szef resortu cyfryzacji Krzysztof Gawkowski zapowiedzieli w lutym, że w tym roku czwartoklasiści komputerów nie dostaną. To skutek problemów z finansowaniem. Poprzedni rząd nie przyjął m.in. kompleksowej strategii cyfryzacji oświaty, więc Komisja Europejska nie pozwoliła wydać na niego środków z Krajowego Planu Odbudowy. PiS w ubiegłym roku sięgnął po pieniądze z Państwowego Funduszu Rozwoju. Nowa koalicja nie zdecydowała się na ten krok. Zgodnie z zapowiedzią w czerwcu MEN i MC mają natomiast wspólnie przedstawić nowy program „Cyfrowy uczeń”, w ramach którego dzieci miałyby dostawać urządzenia mobilne. Jego podstawą ma być strategia cyfryzacji oświaty. Jej założenia MEN konsultowało w ubiegłym miesiącu. ©℗