Przeciągają się prace nad projektem nowelizacji rozporządzenia w sprawie wysokości minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora w uczelni publicznej, które miało wejść w życie 1 stycznia 2024 r. Ale z uwagi na trwające prace parlamentarne nad ustawą budżetową rozporządzenie zakładające 30-proc. podwyżkę jeszcze nie zostało podpisane przez ministra nauki.
Tymczasem od kwoty wskazanej w rozporządzeniu jest wyliczana nie tylko wysokość płac na uczelniach, lecz także stypendiów doktoranckich.
Przed oceną śródokresową, która jest przeprowadzana po dwóch latach nauki, młodzi naukowcy kształcący się w szkołach doktorskich otrzymują 37 proc. minimalnego wynagrodzenia profesora określonego w rozporządzeniu. Natomiast po pozytywnej ocenie śródokresowej – 57 proc.
Dziś te stypendia wynoszą więc 2667,7 zł brutto miesięcznie przed oceną i 4109,7 zł po jej przeprowadzeniu. Oznacza to, że obecnie doktoranci mają zagwarantowane mniej, niż wynosi płaca minimalna. Gdyby natomiast proponowane rozporządzenie weszło w życie od Nowego Roku, otrzymaliby 3466,9 zł przed oceną śródokresową, a po jej pozytywnym zaliczeniu 5340,9 zł.
Doktoranci domagają się informacji, kiedy otrzymają obiecaną podwyżkę i czy mogą liczyć na wyrównania od stycznia. Skierowaliśmy pytania do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w tej sprawie. Do czasu zesłania materiału do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Resort nauki często zaznacza, że uczelnie mogą przyznawać wyższe stypendia, niż wynika z minimum określonego w przepisach. Na to jednak decydują się tylko niektóre uniwersytety (pisaliśmy o tym: „Zatrzymać exodus doktorantów”, DGP nr 201/2023). Stypendium nie jest też płacą minimalną, więc szkoła nie ma obowiązku wypłaty kwot z wyrównaniem do najniższej krajowej.
– W najbliższym czasie planujemy spotkać się z przedstawicielami rządu i poruszyć temat stypendiów doktoranckich, ich wysokości oraz kryteriów jej ustalania – zapowiada radca prawny Wojciech Kiełbasiński, rzecznik praw doktoranta.