Obecnie są cztery stopnie awansu dla pedagogów, którzy wraz z biegiem lat zdobywają tytuł nauczyciela: stażysty, kontraktowanego, mianowanego i dyplomowanego. Dodatkowo za wybitne zasługi otrzymują od ministra edukacji tytuł profesora oświaty (ok. 10 osób rocznie w skali kraju). Wiąże się to z jednorazową gratyfikacją wynoszącą 18 tys. zł. Problem jednak w tym, że ten system awansu zawodowego już dawno się wyczerpał (na to zjawisko już w 2008 r. wskazywała Najwyższa Izba Kontroli). Obecnie ponad 80 proc. pedagogów ma bowiem tytuł nauczyciela mianowanego i dyplomowanego. MEN chce to zmienić.
Podzielone związki
Minister edukacji Anna Zalewska zamierza wprowadzić jeszcze jeden stopień awansu dla pedagogów. Jego zdobycie ma się wiązać z ukończeniem doktoratu lub zastosowanie określonych innowacji w nauce, które zostaną zdefiniowane przez MEN.
Pomysł podchwycił już Związek Nauczycielstwa Polskiego, który podkreśla, że obecne szefostwo resortu sięga po jego propozycje sprzed kilku lat. – Jednak zdobywanie kolejnego stopnia awansu nie powinno przebiegać w biurokratyczny sposób, jak to ma miejsce obecnie. O tym powinna decydować kapituła składająca się z uczelnianych profesorów – twierdzi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Nie chciałbym, aby w gronie osób decydujących o awansie byli samorządowcy, ponieważ im nie zależy na tym, aby nauczycieli awansowali i zarabiali więcej – dodaje.
Do pomysłu MEN dystansują się jednak pozostałe organizacje związkowe. Ich zdaniem kolejny stopień albo będzie tak administracyjnie obwarowany, że tylko garstka będzie mogła go zdobyć, albo również szybko się wyczerpie. – A to nie jest sposób na zmotywowanie i zaktywizowanie nauczycieli – przekonuje Sławomir Wittkowicz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury w Forum Związków Zawodowych.
Jego zdaniem resort raczej powinien zająć się tym, by dyrektorzy mieli pełną swobodę w motywowaniu nauczycieli. Dodaje, że co roku samorządy łącznie z subwencją oświatową przeznaczają na edukacje ponad 60 mld zł. – Przy czym z tych pieniędzy tylko 5 proc. środków szefowie placówek oświatowych mogą przeznaczyć na dodatek motywacyjne.
Podwyżka z awansem
Propozycją resortu oburzeni są samorządy. Powód? Otóż jak zapowiada szefowa MEN dodatkowy stopień awansu będzie się wiązał z otrzymywaniem wyższego wynagrodzenia. O ile? Tego resort jeszcze nie precyzuje. Nie ujawnia też źródła finansowania. Za to swoją propozycję ma już ZNP. Zdaniem Sławomira Broniarza nauczyciele z najwyższym stopniem awansu powinni otrzymać 25-proc. podwyżkę uposażenia.
Biorąc pod uwagę, że średnie wynagrodzenia nauczyciela dyplomowanego (czyli osoby z najwyższym stopniem awansu zawodowego wynosi obecnie 5 tys. zł, to pedagog z doktoratem mógłby zarabiać o 1250 zł więcej.
– Jeśli ta zmiana nie będzie się wiązała z wyższą subwencją oświatową, to my nie będziemy wypłacać nauczycielom pensji, bo ich po prostu nie będziemy mieć. Przecież już teraz pieniądze z budżetu w wielu gminach nie pokrywają wynagrodzeń. A przecież założenia były takie, że 75 proc. subwencji przeznaczamy na pensje, a pozostałą część na wydatki rzeczowe – oburza się Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Według niego należy zrewidować obecny system przyznawania stopni awansu zawodowego, który jest niczym innym jak zwykłym nieracjonalnym rozdawnictwem.