Według Dealerów Wiedzy, którzy od kilku lat analizują liczbę wakatów w placówkach oświatowych, pod koniec sierpnia było 17,4 tys. ofert pracy dla nauczycieli. Miesiąc później dalej brakuje nauczycieli. Dyrektorzy szkół wciąż poszukują ok. 8,7 tys. osób. Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, bagatelizuje problem i tłumaczy, że to zwykłe ruchy kadrowe.

Więcej godzin dla jednego

Szefowie placówek oświatowych szukają nauczycieli wśród absolwentów uczelni pedagogicznych, a także wśród emerytów. Rząd wprowadził w tym roku możliwość zatrudniania w szkołach ponadpodstawowych ponad ustawowy limit, czyli na więcej niż półtora etatu w jednej szkole. Mimo to sytuacja tylko nieznacznie się poprawiła, bo do szkół ponadpodstawowych w tym roku dołączył kolejny podwójny rocznik. To pokłosie wprowadzenia obowiązku nauki dla sześciolatków, a potem wycofania się z tego rozwiązania przez obecną ekipę.

Zgodnie z art. 93b ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 984 ze zm.) w roku szkolnym 2023/2024 w placówkach ponadpodstawowych, takich jak licea, technika, szkoły branżowe, nauczycielowi mogą być przydzielone, za jego zgodą, godziny ponadwymiarowe w wymiarze wyższym niż określony w art. 35 ust. 1. Nauczyciel tablicowy, który ma pensum w wymiarze 18 godzin lekcyjnych, do tej pory mógł pracować o 9 godzin więcej. W tym roku tego ograniczenia nie ma.

– To rozwiązanie okazało się połowicznym sukcesem, bo dyrektorzy wciąż poszukują nauczycieli do pracy, mimo że ich koledzy pracują nawet po 55 godzin tygodniowo – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Nauczyciele z uwagi na niskie wynagrodzenie często są zmuszeni do brania dodatkowych godzin. Ale nawet tym, którzy nie chcą pracować więcej, trudno odmówić dodatkowej pracy.

Podobne sytuacje odnotowują inne organizacje związkowe.

– Mamy bardzo dużo przykładów, zwłaszcza w dużych miastach, że nauczyciele pracują w jednej szkole po 50, 39 lub 37 godzin tygodniowo przy pensum wynoszącym 18 godzin. Dotyczy to m.in. nauczycieli zawodu, a także fizyki, matematyki czy innych przedmiotów ścisłych – mówi Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.

Dodaje, że efektywność takiej nauki i zatrudnienia jest o wiele niższa niż w przypadku zwykłego etatu. Wystarczy, że nauczyciel informatyki lub matematyki będzie przebywał dwa tygodnie na zwolnieniu lekarskim, i dyrektor ma poważny problem, aby zapewnić zastępstwa i realizację podstawy programowej.

– Zmiany w prawie, pozwalające na zwiększenie liczby godzin, są doraźne i niewystarczające. W tym roku dziurę etatową uda się załatać, ale w kolejnym może to być już znaczący problem – przestrzega Wittkowicz.

Specjaliści na papierze

Według analiz Dealerów Wiedzy wciąż brakuje ok. 3,5 tys. nauczycieli specjalistów, pedagogów i psychologów. Ponadto wiele etatów jest zajętych przez osoby, które nie są w pełni przygotowane do niesienia pomocy dzieciom i młodzieży.

– Szkoły ratują się osobami bez kwalifikacji, np. studentami, którzy najzwyczajniej w świecie sobie nie radzą. Jeśli brakuje właściwych kwalifikacji, to można uczniom wyrządzić krzywdę, a nie pomóc. Psycholodzy też pracują więcej niż na pełen etat, i to w kilku szkołach, bo dyrektorzy błagają ich, aby pracowali. Na rynku jest dużo psychologów, ale oni nie chcą iść do pracy w szkole. W gabinecie prywatnym psycholog może zarobić przez tydzień więcej niż przez miesiąc w oświacie – alarmuje Ewa Tatarczak, przewodnicząca Związku Zawodowego „Rada Poradnictwa”.

Dodaje, że jej zdaniem przyszłoroczna podwyżka na poziomie 12,3 proc. sytuacji nie zmieni.

– Ludzie bez doświadczenia i bez kompetencji pracują za zgodą kuratora w oświacie. Nie wyobrażam sobie nauczyciela czy psychologa, który każdego dnia prowadzi zajęcia bądź pomaga uczniom przez osiem godzin dziennie. To jest szybka droga do wypalenia zawodowego. Z naszych danych wynika, że największe obciążenie to są szkoły zawodowe, w których nauczyciele mają po 40 i 50 godzin tygodniowo – ostrzega Ewa Tatarczak.

Łatanie dziur

Samorządowcy i dyrektorzy szkół również potwierdzają, że sytuacja tylko nieznacznie się poprawiła. W dalszym ciągu brakuje nauczycieli.

– Na szczęście u mnie w szkole nie ma wolnych wakatów, z czego się bardzo cieszę. Ale wiąże się to z tym, że większość nauczycieli pracuje w godzinach ponadwymiarowych. Poza tym zatrudniłam też kilku nauczycieli na ponad 1,5 etatu, oczywiście za ich zgodą – mówi Zofia Bentkowska-Sztonyk, dyrektorka Liceum Ogólnokształcącego nr X we Wrocławiu.

Beata Aranowska, dyrektor CLXI Liceum Ogólnokształcące im. Władysława Bartoszewskiego w Warszawie, potwierdza, że możliwość zatrudniania nauczycieli na więcej niż półtora etatu odrobinę poprawiła sytuację.

– Inaczej wciąż szukalibyśmy nauczycieli fizyki i matematyki – mówi. – Dzięki wdrożeniu tego rozwiązania część nauczycieli pracuje u nas w wymiarze 40 godzin tygodniowo. Wciąż mamy wakat dla informatyka, nauczycieli wspomagających, a także wychowania wczesnoszkolnego.

Niestety nauczyciele, którzy pracują od świtu do nocy, nie mają czasu na zadania pozalekcyjne z uczniami. Chociaż dyrektorzy nie mają aż tak dużych możliwości finansowych, aby docenić ich ponadprzeciętny wysiłek. Sytuacja w szkołach jest trudna, bo nauczyciele najczęściej odchodzą z powodu niskich uposażeń, trudnych warunków pracy, czyli przepełnionych oddziałów i nadmiaru zajęć oraz biurokracji. ©℗

ikona lupy />
Zakorkowana oświata / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe