Teleekran, który wisiał na ścianie pokoju Winstona, głównego bohatera „Roku 1984” George’a Orwella, codziennie nadawał rządowe komunikaty. Widział też, co działo się w całym pomieszczeniu. Każdy ruch Winstona był odnotowywany na wypadek, gdyby ten zrobił coś zakazanego. Nic zresztą nadzwyczajnego – podobne warunki czekały na każdego członka urzędniczej kasty.
Teleekran, który wisiał na ścianie pokoju Winstona, głównego bohatera „Roku 1984” George’a Orwella, codziennie nadawał rządowe komunikaty. Widział też, co działo się w całym pomieszczeniu. Każdy ruch Winstona był odnotowywany na wypadek, gdyby ten zrobił coś zakazanego. Nic zresztą nadzwyczajnego – podobne warunki czekały na każdego członka urzędniczej kasty.
Tak się jednak złożyło, że w pokoju Winstona była niewielka nisza w ścianie. Martwy punkt, którego nie obejmowało oko Wielkiego Brata. Na co dzień posłuszny wobec reżimu urzędnik raz na jakiś czas wykorzystywał tę okazję. Wciskał się w zagłębienie i przy pomocy pióra oraz pożółkłego zeszytu prowadził pamiętnik. Rzecz surowo zakazaną.
Przykład z Orwellowskiej antyutopii pokazuje, że nawet w świecie, gdzie monitorowane jest wszystko i wszyscy, da się znaleźć miejsce, którego akurat kamera nie obejmie. Ciemniejszą część korytarza, miejsce pod schodami, załom w zewnętrznej ścianie szkoły. Uczniowie, którzy znęcają się nad kolegami, zlokalizują je równie szybko, co Winston zagłębienie w swoim pokoju. Albo przeniosą się w miejsca, gdzie monitoringu nie będzie w ogóle – na przykład do internetu. Jak pokazują badania, to właśnie cyberprzemoc jest teraz jednym z największych zagrożeń, z którymi spotykają się uczniowie.
W arsenale zachowań ocenianych przez uczniów jako najbardziej dla nich dotkliwe większość stanowią zresztą te, które kamerom się wymykają. Przykre jest dla nich, kiedy ktoś nastawia klasę przeciwko nim. Kiedy są przez kolegów wykluczani i izolowani (także poprzez usuwanie ze znajomych na Facebooku), kiedy ktoś ich ośmiesza albo udostępnia na ich temat poniżające informacje. Kiedy ktoś mówi o nich albo po prostu ich obgaduje za plecami.
Paradoksalnie bałagan, który powstał wokół programu Bezpieczna+, może wyjść szkole na zdrowie. Dorosłym daje on bowiem poczucie, że w szkole nie stanie się nic złego, niejako zwalniając ich z odpowiedzialności. Szkoła jest monitorowana? Rodzic jak w dym posyła tam dziecko. Nauczyciel ma z kolei straszak – „wszystko, co zrobicie, będzie nagrane. Potem możemy wam to udowodnić”. Tyle że w ten sposób szkoła nie wychowuje, pokazując, że pewne zachowania są po prostu nieetyczne, bez względu na to, czy ktoś je widzi, czy nie. Szkoła uczy unikania kary. Tak ukształtowane dzieci w dorosłym życiu będą faulować, kiedy sędzia nie patrzy. Oszukiwać, kiedy fiskus nie udowodni. Brać lewe zwolnienia, kiedy szef nie ma jak sprawdzić, czy faktycznie leżeli z gorączką. Brzmi znajomo? No tak, w Polsce przecież rok 1984 już był. Tym bardziej nie powinniśmy tracić szansy, by przyszłe pokolenia wychować inaczej.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama