MEN wycofało się z dofinansowywania szkolnego monitoringu. Część pieniędzy wróci do resortu.
Najwięcej przemocy wśród młodszych dzieci / Dziennik Gazeta Prawna
Bezpieczna+ to program, który ma pomóc samorządom budować pozytywny klimat w szkołach. W 2015 r. MEN przeznaczyło na niego 3 mln zł. Choć jeszcze kilka miesięcy temu była mowa, że w jego ramach szkoły będą mogły kupować monitoring, w samym programie nie przeznaczono na niego ani złotówki. To wprowadziło dyrektorów w błąd. Z niektórych województw co trzecia złotówka z programu nie zostanie przez nich wykorzystana.
– Premier zapowiadała w exposé, że rząd będzie dopłacał do monitoringu. Byliśmy przekonani, że już w tej edycji programu Bezpieczna+ będzie można dostać na niego pieniądze. Tak też składaliśmy wniosek do samorządu – opowiada dyrektor opolskiej podstawówki. Zgodnie z regulaminem programu kuratorium musiało taki wniosek odrzucić. Z powodu podobnych błędów w województwie niewykorzystanych zostało 30 proc. środków.
Także w innych województwach kuratoria odrzucały wnioski o dofinansowanie monitoringu z programu. Kuratorium Oświaty w Poznaniu oddaliło 19 z 58 wniosków. W Lublinie z 35 zgłoszeń przyjęto 14. Także Gdańsk nie wykorzystał wszystkich pieniędzy. Podobnie było w Szczecinie. – Środki przyznane dla naszego województwa to 165 tys. zł – kwota zależała od liczby uczniów w województwie. Nie wszystko udało nam się wykorzystać z uwagi na najczęściej powtarzany błąd – szkoły za pośrednictwem organów prowadzących wnioskowały o monitoring bądź inne zakupy inwestycyjne – wyjaśnia Urszula Berlińska ze szczecińskiego kuratorium oświaty.
Skąd pomyłki? – Sprawa monitoringu była przewidywana w projekcie rozporządzenia – przypomina Anna Wietrzyk ze śląskiego kuratorium oświaty. Pieniądze na kamery wypadły z programu dopiero w konsultacjach. Inni pracownicy kuratoriów dodają, że prawdopodobnie zbyt dużo zamieszania powstało po exposé premier Kopacz, za mało natomiast informowano o samym programie.
Zwłaszcza że nie wszystkie kuratoria odrzucały wnioski o dofinansowanie instalowania szkolnego monitoringu. W Łodzi środki na to dostaną cztery placówki. Jak informują nas pracownicy kuratorium, łącznie zostanie na ten cel wydane ok. 25 tys. zł. Reszta z przyznanej na województwo dotacji będzie przeznaczona na szkolenia nauczycieli i działania profilaktyczne.
Co na to MEN? Resort na zadane przez nas pytania nie odpowiedział. Wiadomo natomiast, że program przewiduje środki na monitoring już od przyszłego roku. – Jedna szkoła w latach 2015–2018 może otrzymać dofinansowanie z tego programu tylko raz, więc placówki mają jeszcze szansę na zrealizowanie swoich planów – dodaje Urszula Berlińska ze szczecińskiego kuratorium.
Wątpliwości co do samej idei montowania monitoringu mają organizacje pozarządowe i rzecznik praw obywatelskich. – Do tej pory żaden przepis rangi ustawowej nie upoważnił organów prowadzących szkoły do instalowania kamer monitoringu ani nie określił zasad udostępniania nagrań, ich zabezpieczenia czy usuwania. Utrwalanie wizerunku za pomocą monitoringu powinno zostać uznane za ingerencję w chronioną konstytucyjnie prywatność osób przebywających w szkole, więc regulacja upoważniająca do instalowania monitoringu powinna zostać przewidziana w akcie prawnym rangi ustawy i spełniać pozostałe standardy konstytucyjne – pisała do MEN w czerwcu prof. Irena Lipowicz, poprzednia rzecznik praw obywatelskich.
– Ponad 11 tys. szkół ma kamery, ale nikt nie ma odwagi powiedzieć wprost, że król jest nagi i de facto w świetle obowiązującego prawa nie powinny ich mieć – uważa Małgorzata Szumańska z fundacji Panoptykon, która zajmuje się zagrożeniami wolności obywatelskich płynącymi z rozwoju technologii. – Po tym, jak różne instytucje zaczęły sygnalizować, że to problem, MEN wycofało się rakiem z zapowiedzi. Ze strony resortu padały zapewnienia, że do monitoringu wrócimy, kiedy będzie ustawa. Wiadomo jednak, że w tej kadencji nie ma już na nią szans. W Polsce podejmowane są na razie działania zastępcze – GIODO na przykład szykuje wytyczne wykorzystania monitoringu w szkołach – dodaje. Za przygotowanie ustawy było odpowiedzialne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Dwukrotnie przedstawiono założenia do ustawy, nigdy jednak konkretne regulacje nie znalazły się pod obradami Sejmu. Jak ocenia ekspertka, prace trwały, dopóki ministrem był Bartłomiej Sienkiewicz. Później uległy spowolnieniu.
Szumańska zwraca też uwagę, że monitoring nie jest tak skutecznym narzędziem w zwalczaniu szkolnych patologii, jak wyobraża sobie premier. – Nikt jeszcze nie dowiódł, że szkolny monitoring wpływa na poprawę bezpieczeństwa w placówkach. Jego wprowadzenie to proste rozwiązanie, które daje pozornie szybki efekt – od razu po zamontowaniu widać go w szkole. Jeśli spojrzymy na badania, najwięcej patologii szkolnych dotyczy jednak form werbalnych i cyberprzemocy. Tego monitoring nie wykryje. A mogą one mieć wiele negatywnych konsekwencji. W chwili, kiedy uczymy dzieci, by dbały o swoją prywatność i autonomię informacyjną, sami nagrywamy je nieustannie – przekonuje Szumańska.
Dyrektorzy i samorządowcy uwierzyli w słowa premier z exposé.