Zaledwie o 2,5 proc. zwiększyła się liczba kierunków przygotowujących do podjęcia pracy. Na niektórych uczelniach pozostają one tylko na papierze.
Zaledwie o 2,5 proc. zwiększyła się liczba kierunków przygotowujących do podjęcia pracy. Na niektórych uczelniach pozostają one tylko na papierze.
/>
Część uczelni nie wie, jak zapewnić studentom trzymiesięczną praktykę albo pozyskać ekspertów do prowadzenia zajęć. Problem mają zwłaszcza niepubliczne szkoły wyższe. Po cichu liczą, że nowy rząd zmieni ustawę, zanim nowe wymogi zaczną na dobre obowiązywać.
Problem z praktykami
Obecnie uczelnie mogą kształcić na studiach o profilach praktycznym i ogólnoakademickim. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego chciałoby więcej tych pierwszych. Uważa, że dzięki temu absolwenci będą lepiej przygotowani do rynku pracy. Chce również w ten sposób ograniczyć masowość kształcenia na kierunkach ogólnoakademickich w uczelniach zawodowych.
Nowe warunki kształcenia resort wprowadził nowelizacją z 11 lipca 2014 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 ze zm.), która weszła w życie 1 października 2014 r. Przy czym akt ten dał uczelniom czas na dostosowanie profili kształcenia do nowych przepisów. Studia pierwszego stopnia (licencjackie, inżynierskie) muszą spełnić wymogi najpóźniej do 31 grudnia 2016 r. Drugiego stopnia (magisterskie) – do końca 2017 r. Już obecnie się zastanawiają, jak zapewnić kadrę i szukają współpracy z firmami.
DGP sprawdził, jak szkoły wyższe oceniają ustawowe wytyczne. Okazuje się, że największy problem mają z zapewnieniem na profilu praktycznym trzymiesięcznych praktyk.
– O ile jeszcze na studiach dziennych jest to możliwe, o tyle w przypadku zaocznych nie wiemy, jak to zorganizować. Przecież nasi studenci często pracują. Nie mają czasu na to, aby trzy miesiące poświęcić na praktykę – stwierdza Waldemar Tłokiński, przewodniczący Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich.
Dodaje, że ustawowy zapis jest nieprecyzyjny.
– Wskazuje tylko, że praktyki mają trwać trzy miesiące. Nie określa, ile to np. konkretnie godzin – wyjaśnia Waldemar Tłokiński.
To może stanowić pole do nadużyć i oferowana różnej jakości praktyk na poszczególnych uczelniach. Przy czym nie wszyscy idą na skróty.
– Do tej pory zmieniliśmy regulamin studiów w zakresie organizacji roku akademickiego, tak żeby zajęcia mogły być prowadzone w trzech semestrach. Dwa będą przeznaczone na dydaktykę i jeden na trzymiesięczne praktyki. Z badań ankietowych wynika, że takie rozwiązanie jest korzystne dla obu stron – dla studenta i dla pracodawcy – opisuje Agnieszka Pawlak, rzecznik prasowy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Niestety znalezienie odpowiedniego miejsca praktyk też bywa trudne.
– Przedsiębiorcy często nie są wystarczająco otwarci ani skłonni do współpracy i bywa, że nie poświęcają praktykantom należytej uwagi – informuje Julia Poświatowska, rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Szczecińskiego.
Podejrzani eksperci
Kolejny kłopot to zorganizowanie kadry do prowadzenia zajęć.
– Na studiach o profilu praktycznym powinny kształcić również osoby, które mają doświadczenie zdobyte poza uczelnią. Zdarza się, że zaliczają do tego np. kilka lat pracy w innej instytucji, ale umiejętności tam zdobyte nie bardzo przekładają się na wiedzę, którą można by przekazać studentom. Ewidentnie niektóre uczelnie naciągają przepisy – stwierdza Piotr Müller, prezes Instytutu Inicjatyw Publicznych.
W jego ocenie nie da się jednak tego doprecyzować ustawą.
– Trudno byłoby wprowadzić definicję doświadczenia zawodowego zdobytego poza uczelnią. Tutaj trzeba zdać się na odpowiedzialność szkół za jakość oferowanego kształcenia – uważa Piotr Müller. – Niestety, zdarza się, że uczelnia zmienia profil kierunku z ogólnoakademickiego na praktyczny, ale nie idzie za tym żadna zmiana jakościowa – podsumowuje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama