Przybywa miejsc opieki nad maluchami: w 2014 r. było ich o ponad 40 proc. więcej niż rok wcześniej. Z danych GUS wynika, że w ubiegłym roku funkcjonowało w Polsce 1605 żłobków, czyli o 493 więcej niż w roku poprzednim. W tym czasie wzrosła także o 110 do 348 liczba klubów dziecięcych.
/>
/>
Najwięcej miejsc na 1 tys. dzieci jest w Dolnym Śląsku i w Opolskiem. Powód? W woj. opolskim, które należy do jednego z najbardziej zagrożonych wyludnieniem i starzeniem się, działa od trzech lat specjalna strefa demograficzna. W jej ramach samorząd otrzymał dofinansowanie unijne na wybudowanie m.in. miejsc opieki nad małymi dziećmi. – Zaś Dolny Śląsk wspiera inicjatywy rodziców – ocenia Monika Rościszewska-Woźniak z Fundacji Rozwoju Dzieci im. A. Komeńskiego, która analizowała rynek żłobków i przedszkoli.
W Wałbrzychu od 2012 r. wybudowano trzy nowe żłobki. – Były dwa, jest pięć. Dostaliśmy kilka milionów na budowę z Ministerstwa Pracy w ramach programu „Maluch” – opowiada Michał Niewiadomski, zastępca kierownika biura edukacji i wychowania w urzędzie miasta. Teraz jest miejsce dla 269 dzieciaków. Ale nadal nie zaspokaja to wszystkich potrzeb: kilkudziesięcioro czeka w kolejce.
W Warszawie w ostatnich pięciu latach powstało 11 żłobków, dzięki czemu jest sześć tysięcy miejsc. – W młodych dzielnicach, w których są duże potrzeby, ogłaszane są konkursy na miejsca w żłobkach niepublicznych – mówi Katarzyna Pienkowska z biura prasowego urzędu miasta Warszawa.
Rośnie też liczba opiekunów zatrudnianych przez ZUS. W ostatnim roku było ich ok. 9 tys. Kolejnym udogodnieniem jest dzienny opiekun. To osoba, która może zająć się nawet piątką dzieci, otrzymuje pensję i szkolenie od samorządu. W Warszawie działa ok. 20 takich osób. Miasto przeznaczyło dla nich mieszkania komunalne, w których mogą się zająć dziećmi. Opiekuna dodatkowo wspiera wolontariusz wysłany przez rodzinę. Przy piątce dzieci raz w tygodniu każda rodzina ma dyżur: może to być jeden z rodziców lub dziadkowie. Opiekun dzienny to nie tylko przyjazne, ale i tanie rozwiązanie. Jego koszt w stolicy wynosi 1,78 zł za godzinę. Prywatna niania dostaje ok. 15 zł. I choć liczba opiekunów rośnie: na koniec 2014 r. było ich 442, dwa lata wcześniej taką formę opieki sprawowało zaledwie 30 osób, to też jest ich nadal za mało.
Zdaniem Moniki Rościszewskiej z Fundacji im. Komeńskiego powinno się postawić na rozwój małych form opieki. – Rodzice wolą zostawiać dzieci w kameralnych żłobkach niż w molochach – tłumaczy. Sprawna opieka nad najmłodszymi zachęca do posiadania większej liczby potomstwa. – Tak się zdarzyło w Warszawie. Dzięki opiekunom dziennym rodzice mogli bez stresu wrócić do pracy, a dwie trzecie z nich już zdecydowało się na kolejne dziecko.
Eksperci nie mają wątpliwości – trend jest dobry. Jednak nadal sytuacja pozostawia wiele do życzenia. Żłobków i przedszkoli oraz dziennych opiekunów nie ma w wielu gminach – według danych resortu pracy w 2013 r. były tylko w 18 proc. gmin. 115 tys. dzieci na 1,5 mln do 3. roku życia zostało objętych opieką instytucjonalną. Daje to 7,6 proc. Głównym problem są pieniądze. Nawet jeżeli samorząd otrzyma wsparcie w finansowaniu budowy żłobka, potem brakuje środków na jego utrzymanie. Dlatego nadal to przywilej dużych miast. Choć i tu są problemy. Jak informowało radio RMF, pracownicy stołecznych żłobków domagają się wyższych wynagrodzeń za pracę.
Wytyczne unijne mówią o zapewnieniu opieki instytucjonalnej nad minimum 33 proc. dzieci poniżej 3. roku życia. Najwyższy wskaźnik jest w Danii – aż 74 proc. (w 2013 r.) miało taką opiekę.