Merytoryczne błędy w podręczniku dla pierwszoklasistów. Polska Izba Książki podsumowała rok działania rządowego bezpłatnego podręcznika dla pierwszaków. Jako jego zaletę wskazała darmowość.

Szef Sekcji Wydawców Edukacyjnych w Izbie Książki Jarosław Matuszewski zaznaczył, że reforma sprzed roku wprowadziła wiele zmian na rynku książek szkolnych. Mówił, że to dobrze, że za podręcznik nie płacą rodzice, a podatnik. Podkreślił, że w edukacji nie chodzi jednak o cenę, a o jakość. "Jaka będzie jakość edukacji po wprowadzeniu tej reformy, ocenimy za kilka lat" - powiedział.

Najbliższy egzamin odbędzie się za dwa lata, kiedy to dzieci, które teraz skończyły pierwszą klasę, będą podchodzić do testów kompetencyjnych trzecioklasistów.

Polska Izba Książki przyznaje jednak, że trudno było znaleźć ekspertów, którzy pozytywnie wypowiadaliby się o rządowym podręczniku. Zdaniem Jarosława Matuszewskiego, wynikało to przede wszystkim z pośpiechu przy pisaniu tej pozycji.

Jarosław Matuszewski dodał, że z powodu wprowadzenia reformy podręcznikowej, w niektórych wydawnictwach były zwolnienia. Jeden z wydawców, specjalizujących się w książkach do nauczania początkowego, zawiesił nawet swoją działalność.

W pierwszym roku użytkowania z rządowego podręcznika korzystało ponad pół miliona dzieci. Podobna liczba pierwszaków będzie uczyła się z tego elementarza w przyszłym roku szkolnym. Do szkół w wakacje mają też trafić podręczniki dla uczniów klasy drugiej. Po pierwszym roku korzystania "Naszego Elementarza", z powodu uszkodzeń 5 procent książek nie nadawała się już do użytku.