Od kilku lat obowiązują przepisy, które wymagają sprawdzania w rejestrze sprawców przestępstw seksualnych osób dopuszczanych do czynności edukacyjnych. Większość dyrektorów szkół nie dokonuje takiej weryfikacji, bo albo uważa ten przepis za martwy, albo nie wie o jego istnieniu.

Chodzi o art. 21 ustawy z 13 maja 2016 r. o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 31). Zgodnie z nim przed nawiązaniem z jakąś osobą stosunku pracy lub przed dopuszczeniem jej do innej działalności związanej z wychowaniem, edukacją, wypoczynkiem, leczeniem małoletnich lub z opieką nad nimi pracodawcy lub inni organizatorzy takiej działalności są obowiązani do uzyskania informacji, czy dane tej osoby nie są zamieszczone w rejestrze sprawców przestępstw na tle seksualnym. Wyjątkiem od tej zasady jest rodzina lub osoby zamieszkujące z uczniem.

W przypadku zatrudniania nauczycieli ten przepis działa, jednak procedury tej dyrektorzy szkół nie stosują wobec gości i osób, które incydentalnie prowadzą zajęcia o charakterze edukacyjnym.

Kłopotliwe zaproszenie

– Dla gości naszej szkoły, którzy są osobami publicznymi, może być szokiem, jeśli przy ich zaproszeniu poproszę jednocześnie o niezbędne dane osobowe, bo chcę sprawdzić, czy czasami nie widnieją w rejestrze sprawców przestępstw na tle seksualnym. Wydaje mi się, że część z nich może poczuć się urażona i odmówi przyjścia – mówi Beata Aranowska, dyrektor Zespołu Szkół nr 127 w Warszawie.

Dodaje, że ponieważ prawnicy stoją na stanowisku, że takiej weryfikacji należy dokonywać, będzie tłumaczyć zapraszanym osobom, że to zwykła procedura wymagana prawem.

Szefowie placówek oświatowych nie kryją zdumienia.

– Ten przepis jest martwy. Od lat zapraszamy do szkoły wiele osób znanych i mniej znanych. Na terenie placówki odbywają się też zajęcia dodatkowe i nikt nie sprawdza, czy prowadzące je osoby znajdują się w tzw. rejestrze pedofilów. Nie zamierzamy tego zmieniać – deklaruje Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Puławach, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Zapowiada, że taką procedurę sprawdzającą szkoła będzie prowadzić wyłącznie wobec osób, których ma zamiar zatrudnić. – Te rozwiązania i tak są niedopracowane, bo zatrudniając albo tylko dopuszczając osoby do pracy, albo nawet incydentalnych zajęć i warsztatów, sprawdzamy kandydata tylko raz, na początku, a nie cyklicznie co jakiś czas – komentuje.

Sprawdzać wszystkich

DGP zapytał Ministerstwo Edukacji i Nauki (MEiN), czy taka procedura sprawdzająca jest niezbędna wobec osób znanych, które zajmują lub zajmowały eksponowane stanowiska.

– Wykonanie tego obowiązku nie jest wymagane tylko przed dopuszczeniem do wymienionej w przepisie działalności rodziny dziecka lub osoby znanej jego rodzicom osobiście. Nie jest też konieczne w przypadku działalności wykonywanej w stosunku do własnych małoletnich dzieci lub małoletnich dzieci znajomych. Przez rodzinę należy rozumieć osoby spokrewnione albo osoby niespokrewnione pozostające w faktycznym związku oraz wspólnie zamieszkujące i gospodarujące – odpowiada Adrianna Całus-Polak, rzecznik prasowy MEiN.

Podkreśla, że w pozostałych przypadkach ustawa nie przewiduje wyjątków. – A zatem osoby, które mają być zatrudnione na podstawie stosunku pracy lub mają wykonywać inną działalność, o której mowa wyżej, muszą być zweryfikowane w tym rejestrze – przekonuje Adrianna Całus-Polak.

Prawnicy zachęcają dyrektorów, aby – z ostrożności i w obawie przed kontrolami kuratorów oraz zarzutami, że nie realizują ustawowych obowiązków – sprawdzali każdego zapraszanego gościa we wspomnianym rejestrze.

– Dopuszczenie do działalności związanej z edukacją nie jest nigdzie zdefiniowane. Jeśli jednak okaże się, że w szkole nawet przez pół godziny zajęć była osoba, która jest pedofilem i figuruje w takim rejestrze, szef takiej placówki wylatuje z niej niemal w trybie dyscyplinarnym. Nie oszczędzi go ani kurator, ani organ prowadzący. Pracę straci nawet świetny dyrektor z osiągnięciami – mówi dr Artur Olszewski, radca prawny i ekspert ds. prawa oświatowego.

Ekspert radzi, by sprawdzać także osoby związane z różnymi fundacjami, które te organizacje wysyłają do szkół na prelekcje lub do poprowadzenia innych zajęć. – Szefowie placówek są przekonani, że te osoby zostały sprawdzone przez daną fundację, ale jeśli okaże się, że tak nie jest, dyrektor może się narazić na konsekwencje prawne – zaznacza Artur Olszewski.

Kurator sprawdzi

Przypomnijmy, że jedną z kwestii, o których miały decydować zawetowane przez prezydenta nowelizacje prawa oświatowego (nazywane lex Czarnek 1 i 2), było to, że to kuratorzy oświaty (a nie dyrektorzy szkół i przedszkoli) mieli decydować, kto może, a kto nie może być zaproszony na pogadankę dla uczniów.

Zdaniem ekspertów i prawników teraz takim orężem może się stać dla kuratorów opisywany przepis, a sprawdzanie, czy jest on stosowany, może uprzykrzyć dyrektorom próby zapraszania gości do szkół. Jeśli bowiem przyjdzie do kontroli kuratoryjnej i okaże się, że procedury nie zostały wypełnione, placówka narazi się na zarzut niestosowania prawa. Takie podejście, w zależności od sytuacji, może się skończyć nawet utratą stanowiska przez dyrektora. ©℗

Prawnicy zachęcają dyrektorów, aby – z ostrożności i w obawie przed zarzutami, że nie realizują obowiązków – sprawdzali każdego zapraszanego gościa we wspomnianym rejestrze

OPINIA

Dopuszczenie do działalności edukacyjnej może być różnie interpretowane

Robert Kamionowski radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office / Materiały prasowe

Jak w większości tego rodzaju przepisów problemem jest ich nieprecyzyjność. Artykuł 21 ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym bardzo ogólnie mówi o „działalności związanej z wychowaniem, edukacją, wypoczynkiem, leczeniem małoletnich lub z opieką”, nie wskazując, jaki miałaby mieć ona charakter. Można rozumieć to bardzo szeroko – jako każdy kontakt z małoletnimi, który ma jakikolwiek związek z wychowaniem i edukacją. Wtedy każda osoba, która wchodzi na teren szkoły, aby przekazać jakiekolwiek informacje małoletnim uczniom, musiałaby zostać sprawdzona. Ale można też ten przepis interpretować ściśle, czyli wiązać działalność „związaną z wychowaniem, edukacją, wypoczynkiem” z prowadzeniem jej przez daną osobę w sposób trwały, regularny i zorganizowany. Oznaczałoby to w praktyce osobę, która taką działalność organizuje, prowadzi lub jest za nią odpowiedzialna – jako samodzielny wykonawca albo jako zatrudniony (nawet bez stosunku pracy, bo ten przypadek jest wprost wskazany w przepisie). Czy taka osoba może odmówić podania swoich danych? Oczywiście, ale wtedy dyrektor – gdyby uznał za konieczne zweryfikowanie jej w rejestrze – po prostu nie wyrazi zgody na jej wejście do szkoły.

Ten przepis mógłby być potencjalnie problemem w sytuacji, gdy szkoła użycza swoje pomieszczenia innym podmiotom, np. na zajęcia angielskiego, sportowe albo zbiórki harcerskie. Ale przepis wskazuje, że osobą zobowiązaną do uzyskania informacji z rejestru jest pracodawca albo organizator, a dyrektor szkoły nie jest w tym przypadku ani jednym, ani drugim. ©℗