Szkoły ponadpodstawowe szykują się na kolejną falę kandydatów do klas pierwszych. Tegoroczna ma być wyjątkowo wysoka. A potem… lekcje do wieczora

Kumulacja, tzn. półtora rocznika, to pokłosie reformy likwidującej gimnazja i przywracającej ośmioletnie szkoły podstawowe. Obecnie do liceów i techników idą uczniowie, którzy zaczynali edukację w wieku sześciu i siedmiu lat. Jej skutki dzieci odczuły już w rekrutacji ubiegłorocznej. Teraz może być jeszcze trudniej.

Z samorządów słyszymy, że już przed rokiem podejmowały działania, by zmieścić wszystkich kandydatów. To oznaczało tworzenie dodatkowych klas i zwiększenie puli nadgodzin wśród nauczycieli. Problem dotyka zwłaszcza miast, które mają wokół siebie liczne satelickie ośrodki.

Podwójny rocznik

– W roku szkolnym 2019/2020 do szkół ponad podstawowych szedł podwójny rocznik. Wtedy w stolicy zamiast ok. 19 tys. kandydatów było ich ok. 41 tys. Teraz mamy kolejny szturm – opisuje Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy. Na ten rok przygotowano tu prawie 32 tys. miejsc, w których uwzględniono nie tylko 1,5 rocznika, młodzież z Ukrainy, lecz także to, że do ok. 34 proc. wzrósł udział dzieci spoza stolicy ubiegających się o miejsca w tutejszych placówkach.

– Występowałam do prezydentów i burmistrzów miast w regionie, by przygotowywali więcej oddziałów. Z różnym odzewem – dodaje Kaznowska. Przekonuje, że największe miasta już do maksimum wykorzystały swoje możliwości kadrowe, lokalowe, finansowe.

Tegoroczne szacunki w Łodzi mówią o ponad 9 tys. kandydatów. Rok temu zostało przyjętych 7555 uczniów, a dwa lata temu – 5898. W Poznaniu do szkół ponadpodstawowych ma ruszyć ok. 14,5 tys. uczniów, o ponad 2 tys. więcej niż rok temu. W Bytomiu założenia to 1850 osób, wobec przyjętych przed rokiem 1716, a dwa lata temu – 1254. Do sopockich szkół, jako pierwszego wyboru, w roku szkolnym 2021/2022 było 374 uczniów. W tym szacunki mówią o ponad 600. Izabela Heidrich, rzeczniczka Urzędu Miasta, opisuje, że podczas ostatniej rekrutacji liczbę klas pierwszych zwiększono z 12 do 15. Teraz ma być podobnie.

O tym, że tegoroczna rekrutacja stanowi większe wyzwanie niż przed rokiem, jest też przekonana Iwona Waszkiewicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy. – Możliwości lokalowe, które mieliśmy w przypadku liceów, zostały wykorzystane już przed rokiem. A mieliśmy je tylko dlatego, że od lat przekonujemy uczniów do wybierania techników i szkół branżowych. W ostatniej rekrutacji postawiła na nie nieco ponad połowa absolwentów podstawówek – tłumaczy.

367 800 liczba uczniów klas VIII szkoły podstawowej w latach 2020/2021

504 720 liczba uczniów klas VIII rok później

523 074 liczba uczniów klas VIII w trwającym roku szkolnym

Problem z salami

Monika Pawlak z biura prasowego Łodzi także zwraca uwagę, że w wielu szkołach nie było i nie ma możliwości przekształcenia dodatkowych pomieszczeń na sale lekcyjne.

Co zatem mogą zrobić szkoły i samorządy w obecnej sytuacji? – Już w tym roku mamy placówki, gdzie lekcje trwają do godz. 18. Może się więc zdarzyć, że w kolejnym roku szkolnym będą kończyły się przed 20. Inne rozwiązanie to przeniesienie części zajęć dydaktycznych do pobliskich szkół podstawowych – wylicza Przemysław Foligowski, dyrektor wydziału oświaty UM Poznania.

Podkreśla jednak zaraz, że to rozwiązania tymczasowe, bo niebawem szkoły czeka kolejna radykalna zmiana. Chodzi o niż demograficzny.

Renata Kaznowska przypomina, że dotknie on szkoły już w roku 2026/2027. Podkreśla, że jeśli szkoły z satelickich miast nie zadbają o zapełnienie się uczniami dziś, może się okazać, że dalsze ich funkcjonowanie z okrojoną subwencją resortu edukacji, która zależy od liczby uczniów, będzie dla samorządów przytłaczającym wyzwaniem finansowym.

Rekordowa subwencja

Na argumenty finansowe resort edukacji regularnie odpowiada, że subwencja z roku na rok rośnie, a tegoroczna jest rekordowa. – Ministerstwo deklaruje gotowość współpracy z samorządami – mówi Adrianna Całus-Polak, rzeczniczka resortu. Przypomina też, że zapewnił on wsparcie dla JST w ramach 0,5 proc. rezerwy części oświatowej subwencji ogólnej, m.in. na adaptacje dodatkowych pomieszczeń do nauki w szkołach ponadpodstawowych oraz dofinansowanie pomieszczeń w nowo wybudowanych budynkach. Kryterium to zostało utrzymane na rok 2023.

Zdaniem samorządów problemy wynikające z fali kandydatów to wciąż konsekwencje likwidacji gimnazjów. – Za poniesione koszty, czyli dostosowywanie placówek do nowej sytuacji, inwestycje, remonty, wyposażenie, które Warszawa wyceniła na ponad 60 mln zł, dostaliśmy z resortu 3,5 mln zł zwrotu. O resztę, wraz z ponad 10 innymi miastami, weszliśmy ze Skarbem Państwa w spór zbiorowy i złożyliśmy do sądu pozew, w którym domagamy się odszkodowania – mówi Renata Kaznowska.

Agata Saracyn z Unii Metropolii Polskich przypomina, że w szkołach ponadpodstawowych nie ma rejonizacji. – Na kolejnych komisjach wspólnych rządu i samorządu zwracaliśmy się do Ministerstwa Edukacji i Nauki o wsparcie ze strony kuratorów, którzy mają możliwość spojrzenia z perspektywy województwa na planowanie miejsc w szkołach i ich równomierne rozłożenie – opisuje. I wraca do innego problemu wynikającego z obecnej sytuacji. – O ile dziś w szkołach jest tłum, o tyle wraz z przejściem fali zrobi się pusto. Do rozważenia jest więc pomysł, by czasowo zawiesić zapis o możliwości zatrudniania nauczycieli maksymalnie na 1,5 etatu. Taka decyzja powinna zapaść jak najszybciej, by zdążyć przed zatwierdzaniem arkuszy organizacyjnych.

Jak nieoficjalnie słyszymy, ministerstwo tego pomysłu na dzień dobry nie skreśla. ©℗