Wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski uważa, że wprowadzenie od razu wcześniejszych emerytur dla nauczycieli może spowodować brak pedagogów. Wtedy – jak ocenił – trudno byłoby uzupełnić te braki.

Piontkowski był we wtorek rano gościem Polskiego Radia Białystok. Mówił m.in. o zaplanowanym na 1 lutego spotkaniu ze związkami zawodowymi o wcześniejszych emeryturach dla nauczycieli.

"1 lutego spotykamy się z wszystkimi trzema centralami, największymi, skupiającymi nauczycieli. A co z tego wyniknie, czas pokaże" – powiedział.

Mówił, że obecnie jest możliwość przejścia na tzw. świadczenie kompensacyjne. W jego ocenie mogłoby z niego rocznie korzystać od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy nauczycieli. Jego zdaniem to w pewnym sensie jest emerytura pomostowa. "Emerytury dla osób, które z różnych powodów – albo zdrowotnych, albo z powodu braku miejsca w szkole mogły przejść na szybszą emeryturę" – dodał.

Piontkowski powiedział, że związki zawodowe postulują, by wrócić do przepisów, które umożliwiają nauczycielom przejście na wcześniejszą emeryturę.

"Będziemy o tym rozmawiali, bo jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach" – podkreślił Piontkowski. Wymienił, że to rozmowy m.in. o tym, czy wszyscy mieliby teraz z takiego przepisu korzystać, jaki byłby sposób naliczania czy od kiedy stosować ten przepis.

"Gdyby wprowadzić te emerytury, gdyby je wprowadzić od razu, mogłoby to spowodować przejście na emeryturę kilkudziesięciu tysięcy osób. I byłoby trudno uzupełnić ten brak w szkołach" – ocenił Piontkowski, mówiąc, że choć w szkołach jest mniej dzieci, to nie spowodowało to odpływu nauczycieli. Mówił, że ubyło kilkadziesiąt procent uczniów, a nauczycieli tylko kilka. Choć – jak zauważył – ten mniejszy odpływ może wynikać z sytuacji w mniejszych szkołach, gdzie jest tylko jeden oddział i bez względu na liczebność klasy, nauczyciele mają podobny wymiar etatów.

Piontkowski był pytany też o obniżenie o 20,25 proc. progu wymagań egzaminacyjnych na maturach. Mówił, że to funkcjonuje od kilku lat i jest związane z epidemią i nauczaniem na odległość. Mówił, że te zmiany są niewielkie, a testy i wypracowania będzie trzeba napisać.

"Nie uważam żeby to była jakaś decyzja, która całkowicie zmienia nastawienie uczniów. Oni i tak mają się przygotować do egzaminu" – podkreślił.(PAP)

Autorka: Sylwia Wieczeryńska

swi/ joz/