Uczelnie domagają się od studentów zwrotu stypendiów. Wszystko przez niejasny przepis i antystudencką wykładnię Ministerstwa Edukacji i Nauki.

Kwotę 5 tys. zł ma zwrócić studentka, która pobierała stypendium socjalne i zapomogę. Dlaczego? Bo za długo studiowała. Przekroczyła ustawową liczbę 12 semestrów, po upływie których pomoc materialna na studiach już nie przysługuje - tak przynajmniej twierdzi uczelnia. Innego zdania jest studentka.
- Takich postępowań jest coraz więcej. Wynika to z błędnej wykładni prezentowanej przez Ministerstwo Nauki, którą stosują uczelnie - mówi Jacek Pakuła, prezes Instytutu Prawa Szkolnictwa Wyższego i Nauki.

12 semestrów…

Artykuł 93 ust. 4 ustawy z 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 574 ze zm.) wskazuje, że co do zasady łączny okres, przez który przysługują świadczenia na studiach, wynosi 12 semestrów bez względu na ich pobieranie przez studenta (patrz: infografika). Resort nauki stoi na stanowisku, że dla liczenia tego okresu nie ma znaczenia, czy studentowi przyznano kiedykolwiek stypendium czy nie, ważne jest, ile trwało kształcenie. Jeżeli upłynęło 12 semestrów (nawet jeżeli ani razu student nie korzystał ze stypendiów), to limit, w którym student mógł otrzymywać te świadczenia, i tak się skończył. - Okres 12 semestrów, w trakcie których studentowi przysługują świadczenia, rozpoczyna się w momencie podjęcia studiów i nabycia praw studenta po raz pierwszy (na pierwszym kierunku studiów). Do okresu przysługiwania świadczeń wlicza się wszystkie rozpoczęte przez studenta semestry na studiach. W przypadku kształcenia się na kilku kierunkach studiów semestry odbywane równocześnie traktuje się jako jeden semestr - wyjaśnia MEiN.
Wiele uczelni stosuje tę wykładnię resortu, ale zdaniem ekspertów jest ona błędna. - Może się wydawać, że 12 semestrów dotyczy okresu studiowania, ale to błąd. Okres wymieniony w art. 93 ust. 4 odnosi się do semestrów objętych decyzją o przyznaniu pomocy. Oznacza to, że jeśli student w semestrze nie otrzymał pomocy, to taki semestr nie konsumuje limitu 12 semestrów - wyjaśnia Jacek Pakuła. Czyli, mówiąc krótko: liczą się te okresy, w których student miał decyzję stypendialną o przyznaniu świadczenia, a jeżeli nie miał, nie wliczają się one do 12 semestrów. - Dlatego organy stypendialne, chcąc uchylić decyzję i odmówić przyznania stypendium, powinny analizować historię studiowania i otrzymywania świadczeń w tych okresach. A nie jedynie liczyć fakt zarejestrowania na studiach - dodaje Pakuła.
Do takiej wykładni skłaniają się również sądy, które przy okazji interpretacji wcześniejszej wersji przepisu odnoszą się też do obowiązującej. - Nie można, jak błędnie przyjęły organy administracji, wiązać początku okresu (12 semestrów) z momentem rozpoczęcia studiów przez osobę ubiegającą się o przyznanie pomocy. Skoro bowiem z samym statusem studenta ustawa nie wiąże otrzymywania świadczeń stypendialnych, to nie sposób uznać, że to z momentem rozpoczęcia studiów zaczyna biec okres ograniczający czas przysługiwania stypendium - wyjaśnia Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi (sygn. akt III SA/Łd 414/22, III SA/Łd 476/22).

…i tysiące dramatów

Studentka, która ma zwrócić 5 tys. zł stypendium socjalnego i zapomogi, jeszcze usiłuje wyjaśnić sprawę na uczelni. - Nigdy nie pobierałam żadnych świadczeń, a ten semestr zimowy jest pierwszym, w którym mi je przyznano. Otrzymałam stypendium socjalne, bo musiałam zająć się rodzicami i nie mogłam podjąć pracy na etat, a teraz nie mam skąd wziąć tych pieniędzy, by je zwrócić. Jestem w tym wszystkim strasznie pogubiona i - nie ukrywam - wystraszona opcją zaciągnięcia pożyczek na spłatę długu - mówi w rozmowie z DGP.
- Do mojego biura trafia najwięcej spraw związanych z przyznaniem świadczeń i interpretacją „12 semestrów” - mówi Mateusz Kuliński, rzecznik praw studenta Parlamentu Studentów RP. W jego ocenie to nie uczelnie ponoszą odpowiedzialność za ten chaos, lecz jest to wynik rozbieżności pomiędzy interpretacją MEiN a orzeczeniami sądów. - To świadczy o nieporadności legislatorów, którzy tak napisali przepis, że ministerstwo wyinterpretowało co innego niż sądy. A uczelnie, co naturalne, stosują interpretację resortu. Trudno się dziwić, że szkoły wyższe, które ponoszą odpowiedzialność za pieniądze publiczne, trzymają się wyjaśnienia MEiN - mówi Kuliński.
Tymczasem przepis dotyczy tysięcy decyzji administracyjnych. - Ostatecznie tracą studenci, którzy nie otrzymują świadczenia, gdy uczelnia policzy wszystkie semestry kształcenia. Albo, co gorsza, gdy uczelnia zauważy, że student jednak przekroczył ustawowy limit, domaga się od niego zwrotu, co jest o wiele bardziej dotkliwe dla tych osób, które i tak przecież są w złej sytuacji finansowej, jeżeli przyznano im pomoc socjalną czy zapomogę - mówi Mateusz Kuliński. W jego ocenie studenci, którzy niesłusznie zostali pozbawieni stypendiów, powinni skierować sprawę do wojewódzkiego sądu administracyjnego i tam walczyć o swoje racje. - Jak widać, sądy stosują prostudencką wykładnię przepisów. Liczę, że niebawem ukształtuje się silna linia orzecznicza w tym zakresie - mówi rzecznik.
Resort nauki twierdzi, że obowiązująca wersja przepisów jest jasna i rozwiewa wszelkie wątpliwości. Ale zaznacza też, że to uczelnie są odpowiedzialne za decyzje stypendialne, a nie MEiN. - Przyznawanie świadczeń dla studentów jest ustawowym zadaniem uczelni, realizowanym na podstawie przepisów ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz regulaminu świadczeń dla studentów ustalonego przez rektora w porozumieniu z samorządem studenckim. Opinie ministerstwa na temat stosowania przepisów nie są wiążące dla uczelnianych organów przyznających stypendia i zapomogi (rektora, komisji stypendialnej oraz odwoławczej komisji stypendialnej), zaś prawomocne wyroki sądów administracyjnych podlegają obowiązkowi wykonania - informuje Adrianna Całus-Polak, rzeczniczka MEiN. ©℗
Zasady ubiegania się o świadczenia na studiach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe