Do szkół wyższych i instytutów wreszcie zaczynają spływać decyzje ministra nauki w sprawie odwołań od wyników ewaluacji jakości działalności naukowej. Od ostatecznie przyznanej kategorii (od najsłabszej C przez B, B+, A do najwyższej A+) zależą uprawnienia dla uczelni i wysokość finansowania z budżetu państwa.

Jak deklarują przedstawiciele resortu, wiele odwołań zostało rozpatrzonych pozytywnie. Decyzje otrzymała już np. Politechnika Krakowska (PK). Wyższe oceny otrzymały: architektura i urbanistyka (awans z kat. A do A+) oraz informatyka techniczna i telekomunikacja (awans z kat. B+ do A). – Uzyskane wyniki dają nam pełne uprawnienia do nadawania stopni naukowych doktora i doktora habilitowanego. Są wyrazem uznania dla naszej aktywności badawczej, publikacyjnej i patentowej. Potwierdzają też, że nasza praca badawcza ma istotny wpływ na funkcjonowanie społeczeństwa i gospodarki – komentuje prof. Andrzej Białkiewicz, rektor PK.
Zadowoleni są też przedstawiciele Uniwersytetu Gdańskiego (UG), którzy również odwołali się od wyników ewaluacji podanych w sierpniu 2022 r. Wówczas minister edukacji i nauki przyznały uczelni pięć kategorii A, jedenaście B+ i aż pięć B. – Te wyniki były dalece niesatysfakcjonujące. Wiedzieliśmy, że możemy odwoływać się i walczyć o wyższe kategorie – mówi prof. Wiesław Laskowski, prorektor ds. badań naukowych UG. Dodaje, że każda z dyscyplin uprawianych na uniwersytecie ma jakiś unikatowy wątek badawczy, rozpoznawalny na gruncie międzynarodowym. – Tego nie zauważały algorytmy ewaluacyjne i właśnie to staraliśmy się podkreślić w procesie odwoławczym – tłumaczy. Ostatecznie decyzją ministra trzem dyscyplinom – naukom chemicznym, historii, filozofii – podniesiono kategorię z B+ na A, a wszystkim pięciu mającym kat. B przyznano kategorię B+ – czyli: archeologii, informatyce, naukom o ziemi i środowisku, naukom o zarządzaniu i jakości oraz naukom o polityce i administracji. – To ogromny sukces. Utrzymaliśmy zatem pełnię uprawnień akademickich we wszystkich dyscyplinach naukowych uprawianych w UG – podkreśla prof. Laskowski.
Zdaniem dr. Łukasza Kierznowskiego z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku spłycanie wyników ewaluacji nie służy nauce i powoduje, że nic z takiej kategoryzacji nie wynika. – Ewaluacja powinna dostarczać nam obiektywnych informacji o tym, jaki jest poziom poszczególnych podmiotów naukowych. Ten cel nie został zrealizowany. Takie wyniki ewaluacji w zasadzie nic nam nie mówią. Są one zmanipulowane chociażby przez wprowadzanie nieuzasadnionych, a czasem wręcz niepoważnych zmian na liście czasopism, oraz przez bezpośrednią ingerencję ministra, który zresztą z góry, przed przeanalizowaniem i oceną odwołań, zapowiedział, że większość z nich i tak zostanie rozpatrzona pozytywnie – mówi dr Kierznowski. W jego ocenie kształt ewaluacji, mimo że był obarczony pewnymi błędami konstrukcyjnymi wykorzystanymi przez część uczelni, nie uzasadniał tak głębokich manipulacji ministra, który jeśli ma ingerować w wyniki, to powinien raczej neutralizować nadużycia, a nie dbać o systemowe, jak sam mówił „unikanie skandali” i dobre oceny dla słabeuszy. – Ostatecznie została więc ona sprowadzona do farsy. Nie potrzebujemy takiej ewaluacji, skoro celem ministra jest to, aby wszystkich zadowolić. Taka ewaluacja jest też marnotrawstwem z punktu widzenia podatnika. Szczególnie że jest ona dużym przedsięwzięciem, obciążającym finansowo budżet państwa, a także organizacyjnie uczelnie – dodaje Łukasz Kierznowski.
Innego zdania jest prof. Piotr Stec z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego. – Większość jednostek reprezentuje podobny poziom. To są różnice rzędu kilkunastu procent, zatem w większości wszystkie mogłyby mieć kategorię B+ czy A, poza skrajnymi przypadkami. O przyznanej kategorii decydują kwestie, które mają niewiele wspólnego z samą nauką, jak uzyskane pieniądze na badania naukowe czy ocena ekspercka – przekonuje.©℗