Zgodnie z prawem oświatowym statut szkoły może regulować sposób ubierania się uczniów. Ale farbowanie włosów, makijaż, malowanie paznokci dotyczy cielesności, a nie stroju. W świetle polskiego prawa szkoła nie może więc ich zabronić ani za nie karać - mówi Damian Jaworek, warszawski rzecznik praw uczniowskich.

Z ankiety przeprowadzonej przez Młodzieżową Radę Warszawy wynika, że 71 proc. uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych widzi potrzebę utworzenia funkcji rzecznika praw uczniowskich. Czy uważa pan, że takie stanowisko jest potrzebne?
Tak. Mam 32 lata, więc ostatnie osobiste doświadczenia ze szkołą miałem prawie 15 lat temu, ale już wtedy dostrzegałem potrzebę wsparcia uczniów i uczennic. Z ostatniego raportu przeprowadzonego na zlecenie urzędu miasta w Warszawie wynika, że uczniowie lepiej niż prawa znają swoje obowiązki, bo są one ciągle im przypominane przez nauczycieli.
…którzy pomijają prawa uczniów…
Jestem przekonany, że zwykle nie wynika to ze złej woli nauczycieli i dyrekcji, tylko z braku wiedzy i z utartych schematów działania oraz zwyczajów systemu szkolnictwa, które przyswajamy od początku naszej edukacji. Z badań wynika, że szkoły często rządzą się własną moralnością. Uczniowie są w różny sposób traktowani przez nauczycieli, część podopiecznych jest faworyzowana, a inni wręcz przeciwnie. Mamy też do czynienia z podwójnymi standardami, np. niektórzy nauczyciele podczas lekcji jedzą i piją kawę, a uczniowie nie mają takiej możliwości. To pokazuje fasadowość praw uczniowskich. Wielu młodych ludzi nie utożsamia ich zresztą z prawami człowieka, które są prawami uniwersalnymi zapisanymi w Konstytucji RP i Konwencji o prawach dziecka. Mam tu na myśli prawo do nauki, do informacji, prywatności, wolności myśli, sumienia, wyznania i wypowiedzi oraz prawo do równego traktowania. Wielu uczniów nie odróżnia też praw uniwersalnych od zasad zawartych w statutach i regulaminach szkolnych, np. dotyczących określonego zachowania wobec nauczyciela lub spóźniania się na lekcję.
Na przykład co do zasady nie powinno się wyrzucać z lekcji rozrabiającego ucznia, bo on przecież ma zagwarantowane konstytucyjne prawo do nauki…
Jestem socjologiem, a nie prawnikiem, ale tu sprawa nie musi być jednoznaczna. Uczeń ma prawo do nauki, a nauczyciel nie może go tego prawa pozbawiać, ale trzeba wziąć pod uwagę, czy zachowanie ucznia nie zagraża zdrowiu i bezpieczeństwu innych i dostosować działania do konkretnej sytuacji. Dlatego te sprawy zawsze trzeba rozpatrywać indywidualnie. Niemniej jednak jest wiele niezasadnych przypadków wypraszania z sali, np. jeśli uczeń nie uważa należycie na lekcji, spóźnił się na zajęcia albo po prostu mu się one nie podobają. Z tych powodów nie można go wypraszać z klasy, a to się niestety zdarza.
Gdy sam byłem uczniem, wydawało mi się, że muszę siedzieć w ławce wyprostowany albo czekać na pozwolenie, czy mogę wyjść do toalety. Było to dla mnie oczywiste. Nie miałem pojęcia, że w wieku 12 lat mogę poprosić o wgląd do statutu i za pośrednictwem organów samorządu uczniowskiego mogę wnieść propozycje zmian przepisów znajdujących się w tym dokumencie.
Najwięcej emocji wśród uczniów wzbudza temat związany z ubieraniem się, malowaniem i farbowaniem włosów…
Zgodnie z prawem oświatowym statut szkoły może regulować sposób ubierania się uczniów. Ale farbowanie włosów, makijaż, malowanie paznokci dotyczą cielesności, a nie stroju. W świetle polskiego prawa szkoła nie może więc ich zabronić ani za nie karać. Kiedy aplikowałem do swojego liceum, miałem włosy pofarbowane na blond. Od osoby przyjmującej moje dokumenty otrzymałem zalecenie, by je ściąć, bo z pofarbowanymi nie będę mógł chodzić do szkoły. Po wakacjach wróciłem więc ścięty na jeżyka. Wtedy zastosowałem się do norm ustanowionych przez szkołę. Dziś powiedziałbym, że mam prawo nosić włosy takie, jakie chcę.
Może jestem staroświecki, ale czy uczniowie w podstawówce powinni farbować włosy i malować paznokcie?
Nie uważam, by w jakikolwiek sposób było to wątpliwe moralnie. Każdy ma prawo do autoekspresji i wolności. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, czy ta wolność nie zagraża innym, nie krzywdzi ich, nie narusza ich dóbr. Trudno mi jednak sobie wyobrazić, aby farbowanie włosów było takim zagrożeniem.
Proszę przejrzeć statuty szkoły. W wielu jest zapisane, że za farbowanie włosów można mieć obniżone oceny z zachowania…
Takie zapisy są niezgodne z prawem oświatowym i powinny zostać usunięte.
Czyli będzie pan interweniował, jeśli rodzic lub uczeń napisze do pana, że dyrektor szkoły obniżył mu ocenę z zachowania lub wydał polecenie ścięcia farbowanych włosów?
Warto zachować tu tok instancyjności, czyli zwrócić się najpierw do samorządu uczniowskiego, wychowawcy lub szkolnego rzecznika praw uczniowskich. Jeśli oni nie pomogą, wtedy warto szukać innych sposobów. Moją rolą będzie wsparcie w łagodzeniu konfliktów w drodze mediacji.
A jeśli dyrektor odpowie: „Proszę się nie wtrącać”? Pójdzie pan do Renaty Kaznowskiej, wiceprezydent Warszawy, która nadzoruje oświatę, i poskarży się na tego dyrektora?
Będę raczej liczył na wsparcie specjalistów z biura edukacji warszawskiego urzędu miasta i pomoc prawników. Należy interweniować, pokazywać przepisy, z których wynika, że nie można zabronić uczniom malowania paznokci ani farbowania włosów. Chętnie będą korzystał też z pomocy mediatorów i psychologów. Mam jednak głębokie przekonanie, że poszczególne sprawy można rozwiązywać stopniowo.
Jak więc widzi pan swoją rolę?
Chcę podkreślić, że rzecznik praw uczniowskich nie jest od wydawania wyroków, nakładania kar i sankcji. Moja rola nie polega też na wojowaniu z nauczycielami ani dyrektorami. Chcę raczej pełnić funkcję łącznika, wspierać w szerzeniu kultury dialogu w szkołach, szukać porozumienia. Chcę prowadzić proaktywne działania na rzecz uświadamia uczniów i nauczycieli, jakie są prawa uczniowskie i jak z nich korzystać.
Pracuje pan od 12 grudnia 2022 r. Czy są już jakieś zgłoszenia od uczniów?
Dostaję pierwsze pisma, e-maile i telefony. Dotyczą religii w szkołach, systemu oceniania i przemocy rówieśniczej. To trudne sytuacje i muszą być skonsultowane z prawnikami.
Czego dotyczyła skarga związana z religią?
Tego, że tylko część osób chodzących na religię została zaproszona do występów w jasełkach, choć całe wydarzenie miało charakter ogólnoszkolny, a nie religijny, żeby wszyscy mogli wziąć w nich udział. Sprawa ta została już wyjaśniona.
Czy byłby potrzebny rzecznik praw uczniowskich dla całego kraju?
Byłoby to korzystne dla uczniów. Prawo oświatowe uwzględnia mało praw uczniowskich, a rzecznik ogólnopolski mógłby o nie skuteczniej się upominać. Tym bardziej że w samorządach nie ma obowiązku tworzenia takiej funkcji.
W Warszawie jest ok. 800 placówek oświatowych. W ilu z nich są rzecznicy praw uczniowskich?
Z badań Młodzieżowej Rady Warszawy wynika, że w co czwartej, ale są to tylko szacunki. Funkcję tę najczęściej pełnią nauczyciele. Będę chciał z nimi współpracować, nie chcę, by myśleli, że jestem jakimś kontrolerem. Nauczyciele nie powinni żyć w przeświadczeniu, że rzecznik to jakiś kolejny bat na nich. Powinni jednak wiedzieć, że warto dbać o prawa ich podopiecznych.
Nauczyciele słabo zarabiają, co nie zachęca ich do dodatkowych aktywności, takich jak pełnienie funkcji szkolnego rzecznika praw uczniowskich. Ostatnio rozmawiałem z dyrektorem zespołu szkół obejmującego podstawówkę i liceum. Jego wynagrodzenie przy tylu obowiązkach to 6 tys. zł na rękę. Czy pan będzie zarabiał więcej?
Nie. Przystępując do konkursu na to stanowisku, traktowałem pełnienie tej funkcji jako wyzwanie. Kwestia wynagrodzenia była dla mnie sprawą drugorzędną. ©℗
Uczniowie lepiej niż własne prawa znają swoje obowiązki, bo są one ciągle im przypominane przez nauczycieli
Rozmawiał Artur Radwan