Minister Przemysław Czarnek zadecydował o utworzeniu multimedialnej platformy edukacyjnej „MeduM”, na której mają pojawić się filmiki z przedmiotów humanistycznych i przedsiębiorczości dla uczniów w wieku 12-18 lat. O tym, czy przeznaczenie 29 mln zł na ten cel jest zasadne rozmawialiśmy z doktorem Maciejem Dębskim z Fundacji Dbam o Mój Z@sięg.

W jaki sposób powinno się wdrażać platformy multimedialne w edukacji?

Platformy multimedialne i filmiki powinno się wdrażać przy bardzo dużym wykorzystywaniu samych uczniów, bo przecież tego typu treści mogą produkować sami uczniowie z pomocą telefonu. Poza tym jest wielu ciekawych twórców młodego pokolenia, którzy tworzą na platformach cyfrowych. Należy pamiętać, że jeśli na tej planowanej przez ministerstwo kolejnej platformie treści będą prezentować aktorzy, specjaliści lub nauczyciele, którzy sami się nie uczą, a korzystają z wiedzy w praktyce, to będzie kolejna odsłona metody podawczej. Tego typu narzędzi mamy już dużo i są one mniej skuteczne od nauki przez doświadczenie. W szkołach brakuje nam nauki projektowej i praktyki, a pandemia jeszcze bardziej zahamowała takie metody kształcenia.

Czyli kolejna platforma multimedialna nie jest nam potrzebna?

Tak, ponieważ mamy już wiele narzędzi o podobnej zasadzie funkcjonowania. Jedyna nowość to wprowadzenie napisów w języku ukraińskim, co może być ułatwieniem dla nauczycieli uczących młodzież ze wschodu. Jednak w mojej ocenie największym problemem będzie nie stworzenie narzędzia, a przeszkolenie nauczycieli. Nie chodzi przecież o to, żeby nauczyciel włączył na lekcji filmik, który będzie trwał przez 20 minut i nic dalej się nie wydarzy. Z takich narzędzi powinno się korzystać kreatywnie, przeprowadzić dyskusję, zadawać pytania itd.

Podczas pierwszego lockdowny w Fundacji Dbam o Mój Z@sięg przeprowadziliśmy badania na temat tego, czy zdalne lekcje są dla uczniów ciekawe. Zdecydowana większość uczniów odpowiadała, że lekcje są nudne. Jednak okazało się, że najlepiej radzili sobie nauczycieli kreatywni, którzy potrafili stworzyć scenariusz zajęć i właśnie pogłębić treści multimedialne. Samo stworzenie platformy nie wystarczy.

W jaki sposób kolejne minuty spędzane przed ekranami mogą wpłynąć na funkcjonowanie młodzieży?

Tutaj bardzo ważne jest poruszenie tematu higieny cyfrowej, która jeszcze przed pandemią była na bardzo niskim poziomie. Nadużywanie zasobów sieci oddziałuje negatywnie na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne, ma także wpływ na relacje społeczne. Wkrótce będziemy publikować wyniki badań, które realizowaliśmy w roku 2021 22 i tam zapytaliśmy uczniów o to, jak oni spędzają czas wolny. Siedem z dziesięciu najpopularniejszych sposobów spędzania czasu wiąże się z siecią lub urządzaniami elektronicznym.

Gdybym ja był ministrem edukacji narodowej, to raczej lokował pieniądze we wszelkiego rodzaju inicjatywy, które mają odkleić dzieci od nowych technologii. Po drugie największym problemem, który narósł w czasie pandemii jest stres elektroniczny, czyli przeładowanie informacją. Duża część młodzieży czuje się uzależniona od technologii, przemęczona czy rozkojarzona i ma trudności z koncentracją uwagi. W związku z tym nie rozumiem, dlaczego aż 29 mln zł będzie przeznaczone na kolejne narzędzie podawcze w internecie. Uważam, że jeśli istnieje potrzeba, aby robić pewne rzeczy w Internecie i budować platformę, to powinno odbywać się na zasadzie konkursu zrealizowanego do szkół. Uczniowie mogliby sami tworzyć materiały edukacyjne, a tym samym zdobywać doświadczenie.

Czy bardziej naturalne dla uczniów byłoby oglądanie podobnych treści – poszerzających wiedzę, na platformach społecznościowych?

Oczywiście, tym bardziej, że wiele świetnych twórców internetowych, którzy zamiast występować na VOD ministerstwa mogliby otrzymać wsparcie od resortu i tworzyć materiały sponsorowane. Uczniom teraz przede wszystkim brakuje zajęć projektowych i uczenia się na własnych błędach. 40 proc. uczniów w Polsce nie ma żadnego poczucia wpływu na to, co dzieje się w szkole, jak trybiki w maszynie. Bez tego poczucia sensu efektywna nauka jest niemal niemożliwa, bo dzieci i młodzież nie widzi potrzeby zdobywania wiedzy.

Ministerstwo argumentuje powstanie nowego narzędzia tym, że będzie ono przyczynić się do zwiększenia kompetencji cyfrowych oraz wpisuje się w najnowsze trendy. W jaki sposób takie krótkie filmiki widziane na platformach widziane przez młodzież może wpływać na ich percepcję?

Młode osoby spędzające dużo czasu w mediach społecznościowych np. na TikToku czy Instagramie mają często trudności z koncentracją i utrzymaniem uwagi przez dłuższy czas. Wielkim graczom technologicznym przede wszystkim zależy na spędzaniu jak największej ilości czasu w aplikacji i poświęcaniu jej maksimum uwagi. To nie polepsza chłonności naszego mózgu, który jest bombardowany treściami. Dzieci są bardzo pobudzone i nie mogą się skoncentrować. Ogromnym problemem jest także uzależnienie od telefonu i zaburzenia snu. Młodzież śpi coraz mniej i zasypia z mediami elektronicznymi, co powoduje, że rano jest niewyspana i przemęczona.

Często mówi się, że nastolatki tak bezproblemowo korzysta z nowych technologii, co nie jest prawdą, bo mają trudności z analizowaniem treści, wyszukaniem informacji, wykrywaniem manipulacji czy oceną wiarygodności postów. Potrzebujemy w szkole kampanii edukacyjnych na temat kompetencji cyfrowych i edukacji medialnej, ponieważ tego bardzo brakuje. Podobnie ministerstwo powinno dofinansować programy uczące kodowania czy logicznego myślenia, bo właśnie takie przedmioty powinny być nauczane z użyciem nowych technologii. Poza tym, jeśli nic się nie zmieni to nadużywanie technologii przez coraz młodsze osoby może doprowadzić do tego, że będziemy mieli jeszcze większe problemy ze zdrowiem psychicznym i depresją.