Zero tolerancji” albo „Bezpieczna i przyjazna szkoła”. Szczytne cele, efekty dyskusyjne.
Pierwszy program, którego pomysłodawcą był Roman Giertych, minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, był wprowadzany w atmosferze bladego strachu, który padł na polską oświatę. Powołano tzw. trójki giertychowskie. Policjant, przedstawiciele samorządu i kuratorium oświaty mieli kontrolować szkoły pod kątem przemocy, agresji, narkotyków. Co się stało z trójkami i jakie są efekty ich pracy? Trudno szukać odpowiedzi, nawet w gmachu MEN.
Kolejny program, który miał poprawić bezpieczeństwo w szkołach, został rozjechany przez kontrolerów NIK. Agresja słowna, fizyczna, narkotyki – tak zdaniem izby wygląda uczniowska codzienność. Do tego zjawisko, z którym część nauczycieli i szkół kompletnie nie wie, jak sobie radzić, czyli cyberprzemoc.
Jak więc rząd chce walczyć z agresją w szkołach? W sposób wydaje się najmniej skuteczny, powołując kolejnego pełnomocnika. Urszula Augustyn objęła to stanowisko na początku tego roku. Jaki ma pomysł na poprawę bezpieczeństwa uczniów? Wciąż czekam na odpowiedź. Choć nie jest pewne, że ją uzyskam, jeżeli pełnomocnik przyjrzy się policyjnym danym. Może po prostu uznać, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Bo statystycznie jest lepiej. Aktów przemocy w szkołach w 2014 r. było mniej niż dwa lata wcześniej. Cud? Nie, żonglerka danymi. Policyjne statystyki uwzględniają tylko te sprawy z zakresu przemocy w szkołach, które zostały podjęte przez sądy rodzinne. Inne ignoruje. Tylko że jeśli zaklinamy rzeczywistość, codzienność uczniowska wcale nie jest lepsza, a narażenie na agresję mniejsze.