Około 40 proc. studentów rezygnuje ze studiów. Najczęściej z kierunków ścisłych. Takie wnioski płyną z najnowszego badania Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego (OPI PIB).

Eksperci przeanalizowali zjawisko dropoutu, rozumianego jako rezygnacja z podjętego kierunku przed uzyskaniem dyplomu. Z analizy wynika, że w latach 2012–2020 ponad 1,3 mln studentów zrezygnowało z kształcenia. To stanowiło aż 40 proc. wszystkich podjętych w tym czasie epizodów studiowania.
Najrzadziej studenci porzucają studia z obszarów nauk medycznych (29 proc.) i sztuki (29 proc.). Dlaczego? Jak wyjaśniają eksperci OPI PIB, są to kierunki kosztowne, z dużą liczbą chętnych, wymagające inwestycji osobistych już na etapie rekrutacji – poświęcenia czasu i pieniędzy. W tym wypadku wysoki koszt wejścia może motywować do ukończenia studiów. Natomiast najwyższy poziom dropoutu obserwuje się wśród studiujących w obszarach nauk ścisłych (51 proc.) i humanistycznych (47 proc.). Częściej studia porzucają mężczyźni.
– Również obserwujemy trend porzucania zwłaszcza studiów ścisłych, z zakresu IT. Specjaliści już na pierwszym–drugim roku studiów otrzymują propozycje pracy za pensje wyższe, niż mają ich wykładowcy, a formalnie wyższe wykształcenie nie jest im potrzebne. Wolą więc podjąć zatrudnienie niż zajmować się studiami – potwierdza Piotr Pokorny, prezes Instytutu Rozwoju Szkolnictwa Wyższego.
Powody rezygnacji? Eksperci OPI PIB podzielili przyczyny przerywania studiów na dwie grupy – instytucjonalne i indywidualne. Głównym czynnikiem instytucjonalnym mającym znaczenie w podejmowaniu decyzji o rezygnacji ze studiów jest ocena ich poziomu, przy czym uczestnicy badania wskazywali negatywne aspekty zarówno zbyt wysokiego, jak i zbyt niskiego poziomu. Wysoki poziom kształcenia, szeroki zakres materiału, trudne przedmioty i wymagający wykładowcy przekładają się na niesatysfakcjonujące wyniki w nauce. Z drugiej strony za niski poziom studiów, nieaktualna wiedza wykładowców czy nieatrakcyjne techniki jej przekazywania, a także zbyt mało przedmiotów specjalistycznych i brak wyzwań zmniejszają motywację studentów i wywołują poczucie straty czasu, a w przypadku studiów płatnych – także pieniędzy. Wśród czynników instytucjonalnych znalazły się też elementy związane z mało elastycznym podejściem do planu zajęć, życiem studenckim, poziomem opłat, infrastrukturą oraz organizacją i komunikacją na uczelni.
Z kolei wśród czynników indywidualnych szczególnie istotny jest brak zainteresowania przedmiotem studiów.
– Wybierając kierunek, badani zwracali uwagę przede wszystkim na kryteria rekrutacyjne, jego dostępność w mieście, w którym chcieli studiować, tryb studiów, perspektywy zawodowe i zainteresowania. Wpływ na ich decyzje miały także presja rodziny i wybory znajomych – wyjaśnia Paulina Wiktorko, starsza specjalistka ds. badań w Laboratorium Analiz Statystycznych OPI PIB. Dodaje, że podjęcie studiów po maturze postrzegali jako naturalną kolej rzeczy. Zderzenie oczekiwań i wyobrażeń z rzeczywistością to jeden z czynników wpływających na utratę zainteresowania studiami, w konsekwencji prowadzący do rezygnacji z nich. Inne czynniki indywidualne, które wpływają na dropout, to problemy osobiste studenta (zdrowotne, związane z sytuacją finansową), inne zobowiązania, takie jak praca czy drugi kierunek studiów, a także studiowanie w innym mieście niż to, z którego student pochodzi lub w którym nadal mieszka (konieczność usamodzielnienia się lub obciążenie dojazdami).
– Jeżeli wśród powodów, które prowadzą do rezygnacji ze studiów, są również czynniki ekonomiczne, to nie jest dobrze. Rosnące koszty utrzymania i nienadążający za tym wzrost płac czy nieadekwatny system pomocy materialnej dla studentów częściej będzie prowadzić do dropoutu. Potrzebna jest zmiana polityki państwa w tym zakresie – uważa Piotr Pokorny. ©℗