Pieniądze i przepełnione klasy – to główne powody, dla których dyrektorzy szkół nie chcą przyjmować uczniów z Ukrainy. W zamian rodzicom takich dzieci jest proponowane kształcenie w klasach przygotowawczych. Alternatywnie – pozostanie przy nauce zdalnej prowadzonej przez ukraińską macierzystą placówkę

Od września do szkół i przedszkoli może trafić ok. 200 tys. dzieci i młodzieży. To olbrzymie wyzwanie dla dyrektorów placówek oświatowych, którzy tak muszą zorganizować naukę w nowym roku szkolnym, żeby zapewnić odpowiednią liczbę klas, a co za tym idzie nauczycieli.

Odbijają się od drzwi

Dla rodziców dzieci z Ukrainy to również problem - jak wynika z naszych informacji, część jest odsyłana z kwitkiem. Do naszej redakcji zgłosiła się matka dziecka, które chciała zapisać do II klasy szkoły podstawowej w Warszawie. Wybrała placówkę, która była właściwa dla jej miejsca zamieszkania. Od dyrekcji dowiedziała się jednak, że dla jej dziecka nie ma miejsca. Formalnie w klasach I-III szkół podstawowych klasy mogą liczyć maksymalnie 25 uczniów. W roku szkolnym 2021/2022 wprowadzono możliwość zwiększania tych oddziałów do 29 osób. W przypadku większej liczby uczniów nie powinno się odsyłać rodzica, tylko podzielić klasę na dwie mniejsze. Dla dyrektorów szkół to trudne decyzje - nie tylko pod względem logistycznym, bo trzeba zmienić plan lekcji i wprowadzić często drugą zmianę, lecz przede wszystkim dlatego, że wiąże się to z zatrudnieniem kolejnych nauczycieli, których brakuje na rynku. - Oddziały przedszkolne mogą funkcjonować ze zwiększoną liczbą wychowanków do ukończenia wychowania przedszkolnego przez dzieci będące obywatelami Ukrainy, natomiast klasy I-III działają ze zwiększoną liczbą uczniów z Ukrainy przez cały etap edukacji - potwierdza Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy.
- Rodzice dzieci i uczniów z Ukrainy poszukujący miejsca w przedszkolu lub szkole mogą kontaktować się bezpośrednio z wybranymi jednostkami lub z koordynatorami dzielnicowymi, którzy udzielą niezbędnych informacji oraz pomogą zapisać dziecko - dodaje.
Postanowiliśmy zatelefonować do koordynatora w dzielnicy Wola w Warszawie. Ten przyznał, że jednak wszystko zależy od dyrektora, który po zapoznaniu się z dokumentami może zdecydować, czy dziecko może dołączyć do odpowiedniej klasy, czy jednak ze względu na słabą znajomość języka polskiego właściwym dla niego miejscem będzie oddział przygotowawczy.
- Tam, gdzie oddziały liczą już po 29 uczniów, czyli wyczerpują górny limit przewidziany dla klas I-III, uczeń, mimo że powinien trafić do szkoły rejonowej, czyli blisko swego miejsca zamieszkania, może zostać odesłany do placówki nawet w innej, odległej dzielnicy. To efekt niechęci do dzielenia klas - mówi koordynator z dzielnicy Wola.

Wpływ gminy

Dyrektorzy szkół twierdzą natomiast, że nie o wszystkim mogą decydować samodzielnie.
- Często samorządy naciskają, aby nie tworzyć dodatkowych oddziałów, bo to generuje koszty. Dlatego rodzice uczniów z Ukrainy odchodzą z kwitkiem, mimo że przepisy gwarantują im miejsce w rejonowej placówce - wyjaśnia Izabela Leśniewska, nauczycielka i była dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu. - Ci, którzy poskarżą się kuratorowi oświaty, mogą wywalczyć takie miejsce, ale do tego trzeba znać przepisy - podpowiada.
O tym, że dzielenie oddziałów to dodatkowe wyzwanie finansowe dla samorządów, przekonuje się wielu dyrektorów szkół.
- Przed wojną u naszych sąsiadów w klasach starszych mieliśmy maksymalnie po 24 uczniów, teraz już mamy po 28. Ostatnio przyszła do nas Ukrainka z rejonu i chciała zapisać dziecko do VI klasy. Niestety musiałem odmówić, bo organ prowadzący nie wyraził na to zgody - mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. I potwierdza, że nie podzielił jednej klasy na dwie mniejsze, bo chodziło o koszty.

Wolą przygotowanie

Sprawdziliśmy, jak sytuacja wygląda w innych większych miastach. W Krakowie również dzieci uchodźców nie są przyjmowane z automatu. W podstawówkach konieczne jest złożenie podania o przyjęcie, kopii paszportu oraz dokumentu potwierdzającego zamieszkanie w rejonie szkoły. Na koniec dyrekcja zachęca, aby dziecko trafiło w pierwszym roku nauki do oddziału przygotowawczego, bo w zwykłej klasie, zwłaszcza jeżeli słabo zna język polski, sobie nie poradzi - taką odpowiedź uzyskaliśmy w jednej z krakowskich podstawówek. Jej szefowa zastrzega, że nie ma jednak informacji, czy będzie zgoda na tworzenie w tym roku oddziałów przygotowawczych, bo miasto jeszcze się nie wypowiedziało w tej sprawie. Dodaje też, że nie wiadomo, czy po wakacjach w klasach I-III i przedszkolach nadal będzie obowiązywać zwiększony dopuszczalny limit uczniów. Rozporządzanie z 21 marca br. w tej sprawie odnosiło się bowiem do roku szkolnego, który zakończył się w czerwcu.
Część miast potwierdza, że będzie tworzyć oddziały przygotowawcze, a nie na siłę upychać dzieci z Ukrainy w klasach. - W minionym roku szkolnym, w związku z dużymi potrzebami, utworzono oddziały przygotowawcze na poziomie edukacji wczesnoszkolnej, w klasach IV-VI szkoły podstawowej oraz w liceum ogólnokształcącym - potwierdza Halina Gawin-Majewska, dyrektor wydziału oświaty, kultury i sportu Urzędu Miasta Legnica.
I zapowiada, że organ prowadzący nie przewiduje dzielenia oddziałów na mniejsze ze względu na wysokie koszty ich utrzymania.
Na koniec roku szkolnego 2021/2022 we wrocławskich szkołach podstawowych uczyło się ponad 4 tys. dzieci ukraińskich uchodźców. Tu również urzędnicy czekają na wydanie nowego rozporządzenia zwiększającego limit miejsc w klasach. - Resort edukacji dopiero nad nim pracuje - mówi Monika Dubec z wrocławskiego ratusza.
Zapytaliśmy resort edukacji, czy wie o problemach związanych z przyjęciami do placówek oświatowych dzieci i uczniów z Ukrainy. Do zamknięcia tego numeru gazety nie dostaliśmy odpowiedzi.©℗
OPINIA

Jak radzić sobie ze zwiększoną liczbą uczniów z Ukrainy?

ikona lupy />
Robert Kamionowski ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office / Materiały prasowe
Specustawa z 12 marca 2022 r. przyznaje uchodźcom z Ukrainy i ich dzieciom szereg praw -w tym do edukacji. Nikt nie wie, ile łącznie dzieci ukraińskich uczy się polskich placówkach, ale z najdalej idących przewidywań wynika, że od września do polskich szkół może trafi nawet 400 tys. ukraińskich uczniów. Minister edukacji, aby umożliwić przyjęcie zwiększonej liczby uczniów, 21 marca br. wydał rozporządzenie w sprawie organizacji nauki. Przewiduje ono możliwość zwiększania liczby uczniów w przedszkolach i szkołach, ale nie więcej niż o troje dzieci będących obywatelami Ukrainy, a w klasach I-III szkoły podstawowej -nie więcej niż o czworo uczniów. Wobec tego maksymalnie w przedszkolu może być 28 dzieci, a podstawówce 29. Narzucone limity powodują jednak, że w wielu placówkach oświatowych nie ma miejsca dla nowych uczniów. Szkoła ma zaś obowiązek przyjąć każde dziecko zamieszkałe w jej obwodzie. Rozwiązaniem jest podział jednej klasy na dwie mniejsze. Tylko że to powoduje kolejne problemy. Przede wszystkim kadrowe -wymaga to przypisania do nowo powstałych klas dodatkowych nauczycieli. Wsytuacji permanentnego ich braku pozostaje tylko dalsze zwiększanie ponadnormatywnego czasu pracy. Podział pogarsza też sytuację uczniów, którzy już ze sobą zżyci wramach grupy są sztucznie dzieleni. Względy społeczne, ale ipragmatyczne przemawiają za odejściem od tych sztywnych limitów iograniczeń. Czy resort edukacji wogóle zauważa ten problem? Trudno powiedzieć, ale na pewno załatwianie go rękami samych dyrektorów isamorządów jako organów prowadzących szkoły nie przynosi planowanych efektów.©℗