Nastroje w oświacie są złe, co przekłada się na wzajemne relacje osób zatrudnionych w placówkach – oceniają nauczyciele. Nie każda nieprawidłowość oznacza mobbing – zastrzegają prawnicy

Aż 76 proc. nauczycieli zetknęło się choć raz z różnymi formami mobbingu ze strony przełożonego – wynika z ankiety przeprowadzonej przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów. 23 proc. zdecydowanie zaprzeczyło, że miało kiedykolwiek do czynienia z takim zjawiskiem. Wśród pytanych nie brakuje głosów, że atmosfera w szkole, obok postulatów płacowych, skłania dziś pracowników oświaty do odchodzenia z pracy.
Violetta Kalka, nauczycielka języka polskiego w toruńskiej szkole, założyła grupę na Facebooku „Uwaga, mobber w szkole”. Jak mówi, motywacją była skala sygnałów, które docierały do niej z całego kraju. – Nie każdy dyrektor jest mobberem, nie można tego zjawiska uogólniać – zastrzega, dodając np., że jej placówka jest wolna od tego typu zachowań. Z jej obserwacji wynika, że inicjatorami takich sytuacji są zwłaszcza dyrektorzy niepewni swojej pozycji. – Bo specyfiką szkolną jest to, że na celownik trafiają nie osoby słabe, ale wyróżniające się, laureaci nagród Nauczyciel Roku czy osoby, które zrobiły dodatkowe studia np. z zarządzania oświatą. Krótko mówiąc ci, którzy mogą stanowić zagrożenie dla pozycji dyrektora.
Potwierdzają to inni nasi rozmówcy proszący o anonimowość. Wśród nich są także laureaci wspomnianych nagród. – Sytuacja pogarszała się z każdym miesiącem. Potrzebowałem czasu, by uświadomić sobie, że wysoce niekonstruktywna krytyka moich działań realizowana na forum, przed nauczycielami i uczniami, lądowanie na dywaniku pod byle pretekstem, sposób traktowania mnie, że to wszystko jest czymś niewłaściwym. A jednocześnie zawodowo nie można było mi nic zarzucić. W końcu zostałem ukarany finansowo – powinienem za swoje osiągnięcia dostać nagrodę z okazji Dnia Nauczyciela. Nie dostałem. Jak dowiedziałem się później, ponoć była na mnie jakaś skarga, ustna, że kilka razy spóźniłem się na zajęcia – opisuje nauczyciel znanego liceum. – Coraz bardziej dostawałem do zrozumienia, że jestem persona non grata. I postanowiłem przerwać toksyczny układ.
Ten nauczyciel odszedł ze szkoły, ale nie z zawodu. Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego, dodaje, że to nie odosobniony przypadek.
Violetta Kalka zwraca uwagę na słabość środowiska nauczycielskiego, która przyczynia się do utrwalania nieprawidłowych zachowań.
– Po pierwsze mamy obawy przed korzystaniem z pomocy prawnej, choć niekoniecznie oznacza to od razu wystąpienie na drogę sądową. Po drugie czasem brakuje w nas jedności, z obawy o swoją pozycję wstrzymujemy się przed stanięciem w czyjejś obronie – opisuje. Ale podkreśla też, że nauczycielom brakuje wsparcia podobnego do tego, jakie jest w szkołach w Finlandii czy Niemczech, gdzie np. kadra, tak samo jak uczniowie, może korzystać z pomocy psychologów.
Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, ocenia, że zjawisko mobbingu istnieje, ale nie na taką skalę, jak w cytowanej ankiecie. – Nastroje w oświacie są złe, co sprzyja wywieraniu nacisków. Ma też miejsce ocenianie się nawzajem, donoszenie. Co więcej, dotyka to nie tylko nauczycieli, ale pracowników każdego szczebla w szkole, od personelu sprzątającego po dyrektorów – mówi.
Co może zrobić nauczyciel, który czuje, że jest poddawany mobbingowi? Może szukać pomocy w związkach zawodowych, inspekcji pracy i sądzie pracy.
– Otrzymujemy zapytania o pomoc przy takich sprawach. Nauczyciele są pod presją już nie tylko rodziców, ale i dyrektorów, którzy oczekują wysokich standardów, przy istniejących brakach kadrowych. To sprawia, że narzucane obowiązki często wykraczają poza standard – mówi Magdalena Kaszulanis. Dodaje, że związek pomaga zarówno w sprawach przedsądowych, jak i tych, które swój finał znajdą na wokandzie.
Karolina Sikorska-Bednarczyk jest prawniczką specjalizującą się w sprawach o mobbing. Wśród jej klientów dominują nauczyciele, tuż przed lekarzami. Jest jednak ostrożna w stawianiu tezy, że dziś takich sytuacji jest więcej. – To prędzej kwestia większej świadomości i swoistej mody w poruszaniu tematu – mówi. Dodaje, że co roku przed sądami toczy się ok. 400 spraw o mobbing, z czego w 10 proc. sąd potwierdza zarzuty.
– Oznacza to, że nie każda niepożądana sytuacja okazuje się mobbingiem. Dlatego trzeba trzymać się definicji kodeksowej. A ta mówi o tym, że musi to być działanie długotrwałe, systematyczne. Muszą zaistnieć elementy, które zakwalifikujemy jako nękanie, takie jak zastraszanie, grożenie zwolnieniem, komisją dyscyplinarną. Muszą mieć miejsce działania poniżające, ośmieszające. Muszą też odnosić się do konkretnej osoby – wylicza.
Pierwszym krokiem jest skierowanie pisma do pracodawcy z żądaniem zaprzestania opisanych działań. Czasem to wystarczy. – Rocznie przygotowuję ok. 20 takich dokumentów. W 12–15 przypadkach kończy to sprawę, bo przełożonego nachodzi refleksja, że eskalacja nie leży w jego interesie. Część nauczycieli rezygnuje z pracy. A jedna, dwie osoby są na tyle zdeterminowane, by kontynuować sprawę przed sądem – opisuje prawniczka. ©℗