Dla ukraińskich dzieci uchodźców tworzone będą oddziały przygotowawcze, gdzie uczyć się będą języka polskiego. Do pomocy chcemy zaangażować m.in studentów z Ukrainy, którzy studiują w polskich uczelniach i emerytowanych nauczycieli - powiedział PAP szef MEiN Przemysław Czarnek.

PAP: Od początku działań wojennych do Polski wjechało kilkaset tysięcy osób uciekających z Ukrainy. Czy resort edukacji ma dane na temat tego, ile wśród nich jest dzieci, w jakim są wieku, by zaplanować ich edukację?

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek: Danymi dysponuje MSWiA. Generalnie na 370 tys. uchodźców połowa to są dzieci w wieku szkolnym. Można zatem liczyć, że ponad 180 tys. stanowią dzieci, które wymagają opieki edukacyjnej i wychowawczej w szkołach. I na to jesteśmy gotowi.

PAP: Czy na tym etapie można mówić konkretnych kwotach pieniędzy, aby wesprzeć samorządy prowadzące szkoły?

P.C.: Nie mamy jeszcze wiedzy, ile ostatecznie tych dzieci będzie. Na ten temat rozmawiałem z samorządowcami w sobotę, pytając o oszacowanie środków finansowych, jakie będą potrzebne. Jest przy tym wiele niewiadomych: ile czasu te dzieci będą u nas w szkołach, czy przejściowo, czy może dwa miesiące, czy pięć lat, a może na stałe?

Przygotowujemy zatem bardzo elastyczny system, żeby obsłużyć dzieci uchodźców ukraińskich najlepiej jak to jest możliwe. Ile będzie potrzebnych środków, okaże się z biegiem czasu. Przy czym już dziś zaplanowaliśmy, że środki finansowe dla organów prowadzących szkoły i przyjmujących dzieci ukraińskie będą naliczane w cyklu miesięcznym, a nie rocznym, tak, by samorządy nie musiały angażować własnych pieniędzy na ten cel.

Podkreślmy jednak także, że dziś uchodźcy przechodzą przez granicę, czekając w kolejkach po kilkadziesiąt godzin, wyziębieni i potrzebujący pomocy humanitarnej. Wydaje mi się, że ostatnią myślą, jaka dziś przychodzi matce, która prowadzi dwoje czy troje dzieci, jest to, gdzie pójdą następnego dnia do szkoły. W tym sensie mamy odrobinę czasu na to, żeby system dopracować, by był on najlepiej przygotowany na potrzeby ukraińskich uchodźców i w miarę kompatybilny z ukraińskim systemem oświaty. Rozmawiałem na ten temat dziś także z moim odpowiednikiem w rządzie Ukrainy.

PAP: Jakie są najważniejsze działania związane z przygotowaniem polskiego systemu oświaty?

P.C.: Jesteśmy po kilku spotkaniach z kuratorami, samorządowcami, kierownictwem ministerstwa i ekspertami. Jesteśmy przekonani, że w sytuacji, w której nie wiemy, na ile, na jaki czas przychodzą do nas dzieci uchodźców i ile z nich u nas zostanie, musimy stworzyć coś w rodzaju podsystemu oświatowego z przeznaczeniem dla dzieci uchodźców ukraińskich, tak, by one – najszybciej jak jest to możliwe – trafiły do polskich szkół. Oczywiście za zgodą ich rodziców, czy opiekunów. Najlepiej, gdyby trafiły do oddziałów przygotowawczych, biorąc pod uwagę fakt, że dzieci te w przytłaczającej większości nie mówią po polsku. Mówią w języku ukraińskim lub rosyjskim.

W oddziałach, we własnym gronie, uczone byłyby języka polskiego. Znajdowałyby się w swoim ukraińskim środowisku i byłyby zaopiekowanie przez nauczycieli, którzy posługują się językiem ukraińskim lub rosyjskim; ewentualnie przez wolontariuszy, których także teraz organizujemy.

Przygotowaliśmy też kilka zmian legislacyjnych, które znajdą się w specustawie na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Jesteśmy umówieni z samorządowcami, że będziemy elastycznie reagować na wszelkie potrzeby zmian przepisów prawa.

PAP: Te zmiany będą wprowadzane wkrótce?

P.C.: To się teraz dzieje. Będziemy m.in. elastycznie podchodzić do kwestii związanych z przepisami dotyczącymi zatrudniania nauczycieli. Potrzebujemy dziś nauczycieli ze znajomością języka ukraińskiego i rosyjskiego. Mamy wielu takich nauczycieli w Polsce. Kuratorzy kontaktują się z nimi. Część z tych osób jest już na emeryturze, część na świadczeniach kompensacyjnych. W związku z tym chcemy uelastyczniać system prawny tak, żeby nauczyciele na świadczeniach kompensacyjnych, którzy dzisiaj nie mogą pracować w szkole, mogli podjąć takie zatrudnienie – właśnie w oddziałach przygotowawczych. Chcemy też, żeby nauczyciele nie byli ograniczeni górną granicą półtora etatu, ale w formule elastyczniejszej, za zgodą kuratora, mogli mieć więcej godzin. Oczywiście, jeśli – znając język ukraiński bądź rosyjski – będą chcieli dodatkowo pracować w oddziałach przygotowawczych.

Dziś (we wtorek – PAP) odbędzie się spotkanie z rektorami szkół wyższych. Chcemy zaangażować do pomocy w oddziałach przygotowawczych wielu naszych studentów z Ukrainy, którzy studiują w polskich uczelniach i którzy mogliby pomóc swoim rodakom służąc znajomością języka. Wszystko po to, żeby system był kompatybilny, aby polskie szkoły – na ile to możliwe – pracowały normalnie. Chcemy też umożliwić pracę w szkołach z dziećmi ukraińskimi tym spośród uchodźców, którzy mają doświadczenie w pracy w szkole.

PAP: Kiedy zostanie podjęta decyzja o uruchomieniu dodatkowych środków dla samorządów z przeznaczeniem na edukację dzieci uchodźców?

P.C.: Już w tym miesiącu samorządy otrzymają środki na przyjęcie dzieci ukraińskich uchodźców w adekwatnej wysokości. Można sobie wyobrazić ogromne sumy, skoro już dzisiaj mówimy o 180 tys. dzieci. W perspektywie kilku dni będziemy zapewne mogli mówić o ponad 500 tys., jeśli to się nie zakończy, a to przełoży się na miliardowe kwoty. Podkreślmy przy tym, że już dzisiaj możliwe jest przyjmowanie cudzoziemca do polskiego systemu oświaty, jeśli posługuje się on językiem polskim na tyle, że może się uczyć wraz z polskimi dziećmi. Elastyczne są też przepisy prawa. Na przykład w przypadku dzieci uchodźców niepotrzebne są dokumenty, wystarczy oświadczenie rodziców, ile uczeń skończył klas. Na tej podstawie dyrektor może przyjąć dziecko do szkoły i do konkretnego oddziału.

PAP: Czy planowane jest poszerzenie godzin lekcyjnych Edukacji dla bezpieczeństwa (EDB) i modyfikacja planu zajęć np. w postaci dodania zajęć praktycznych typu strzelectwo?

P.C.: Chcemy zrobić to pilotażowo, na razie w jednym województwie. Powrót do klasycznego przysposobienia obronnego wydaje się jak najbardziej zasadny, a czas jest ku temu właściwy. Myślę, że o ile w czasach niczym niezmąconego pokoju i spokoju tego typu informacje byłyby traktowane jako mało poważne, o tyle dzisiaj widać, że wszyscy potrzebujemy znajomości zagadnień dotyczących przysposobienia obronnego. Wszyscy widzimy, co się dzieje na ulicach chociażby Kijowa, jak musi się zachowywać ludność cywilna. Powrót do klasycznego przysposobienia obronnego jest potrzebna i będziemy to robić.

PAP: Czy byłby to dodatkowy przedmiot?

P.C.: Wszystko, co miałoby być zwiększone w siatce godzin, wymaga usunięcia innego elementu. Nie możemy pozwolić sobie dziś na to, żeby dzieci i młodzież spędzały o godzinę dłużej w szkole. Z tego powodu dziwię się również tym wszystkim pozalekcyjnym zajęciom oferowanym przez organizacje pozarządowe, w sytuacji, kiedy z drugiej strony mamy protesty, że dzieci za długo przebywają w szkołach. Wychodzę z założenia, że rację mają rodzice, którzy mówią, że dzieci przebywają zbyt długo w szkołach. Jeśli chcemy wprowadzić nowy przedmiot przysposobienie obronne w szkołach ponadpodstawowych, to kosztem innego przedmiotu.

PAP: Czy wprowadzenie takich zajęć byłoby realne od września?

P.C.: Będziemy się starać, aby nastąpiło to jak najszybciej.(PAP)

Rozmawiał Szymon Zdziebłowski