W stolicy trwa konflikt między zespołem żłobków a grupą rodziców. Ci drudzy domagają się zwrotu opłat za pobyt dzieci w czasie obowiązywania nieprawnej, jak uznał sąd, uchwały rady miasta dotyczącej funkcjonowania placówek dla maluchów. Miasto się broni: przecież dzieciaki przychodziły, opieka była zapewniona, koszty stolica ponosiła. Casus Warszawy stał się przyczynkiem do dyskusji o formach funkcjonowania żłobków. Jak opłacać pobyt dzieci: godzinowo czy ryczałtem? Jak ów ryczałt wyliczać? Ile powinna kosztować godzina pobytu malucha? Kto powinien korzystać z ulg? Pytań jest wiele. Decyzje należą do samorządów.
Kto opiekuje się maluszkiem, gdy rodzice pracują
/
Dziennik Gazeta Prawna
Katarzyna Przyborowska Kancelaria Lege Artis, autorka bloga TemidaJestKobieta.pl
/
Dziennik Gazeta Prawna
Rozwiązania są różne, podobnie jak orzeczenia sądów dotyczące gminnych uchwał w tych sprawach. Ze względu na mnogość rozwiązań i różne orzecznictwo coraz silniejszy jest głos tych, którzy twierdzą, że najlepszym rozwiązaniem byłoby uchwalenie ustawy podobnej do tej „przedszkolnej”. Gmina dostawałaby wówczas subwencję na każdego malucha w ramach podstawy programowej. Rodzice płaciliby za wyżywienie i dodatkowe zajęcia. Może to dobry pomysł. Dzieciaki w pierwszych trzech latach życia też się uczą. I to bardzo intensywnie.
Żłobek to nie przedszkole. Ale właściwie dlaczego nie
To dla samorządów poważny kłopot, który epilog często znajduje w sądach. Jednak nawet orzecznictwo w tej sprawie nie jest jednolite. W części orzeczeń sądy uznają, że opłata ryczałtowa jest dopuszczalna. Ale np. stołeczny uznał, że gmina powinna zmienić uchwałę i ustalić opłaty wzorem ustawy przedszkolnej. Skąd problem? Bo nie ma jednoznacznych przepisów w tej kwestii. Żłobek to nie przedszkole, w którym opłaty za dzieci reguluje ustawa. Zgodnie z nią pięć godzin jest refundowane w dużym stopniu przez państwo, każda następna jest liczona oddzielnie. W przypadku żłobków, tych gminnych, decyduje samorząd. I pojawiają się konflikty między częścią rodziców a zarządzającymi żłobkami miejskimi. Tak jest w stolicy, gdzie trwa spór o bezpodstawne wzbogacenie. Rodzice żądają od miasta zwrotu całości pieniędzy za czas, kiedy nie było prawidłowej – ich zdaniem – uchwały sądu. Przed kilkoma dniami dwa z wytoczonych procesów przegrali.
Opiekę nad dzieckiem do lat trzech reguluje ustawa z 4 lutego 2011 r. o opiece nad dziećmi w wieku do lat trzech (Dz.U. z 2011 nr 45 poz. 235 ze zm.). Daje samorządom swobodę ustalania opłat za świadczone usługi. Mogą to być ryczałty, stawki godzinowe, także z różnymi opłatami czy preferencjami. Inaczej jest w przypadku ustawy dotyczącej
przedszkoli (ustawa z 7 września 1991 r. o systemie oświaty; t.j. Dz.U. z 2004 r. nr 256, poz. 2572 ze zm.). Tam są sztywne ustalenia: podstawa programowa obejmuje pięć godzin bezpłatnego pobytu dziecka w placówce. Za pobyt dziecka płaci gmina, ale zazwyczaj otrzymuje ok. 70 proc. zwrot poniesionych kosztów, co jest analogiczne do subwencji oświatowej dotyczącej szkół. Pozostałe godziny zajęć są opłacane przez rodziców odrębnie. Jednak gmina nie może pobierać więcej niż 1 zł za godzinę. Rodzice opłacają też stawkę żywieniową ustalaną w każdej placówce.
Zmian podobnych do tych z
przepisów o systemie oświaty chcą niektóre stowarzyszenia rodziców maluchów w żłobkach. – Warszawski problem znam, ale my proponujemy trochę inne rozwiązanie i jako nieformalna inicjatywa nagłaśniamy problem – mówi Aleksandra Sołtysik-Łuczak z poznańskiego porozumienia żłobkowego. –Najlepszym, naszym zdaniem, rozwiązaniem byłoby ustalenie takich samych zasad dla żłobków, przedszkoli i szkół. To są przecież podobne szczeble opieki i edukacji, choć oczywiście każda ma swoją specyfikę. Naszym zdaniem zdecydowanie lepsze byłoby objęcie żłobków subwencjami niż stawką godzinową. Aleksandra Sołtysiak-Łuczak dodaje, że wprawdzie istnieje rządowy program „Maluch”, który uznając deficyt żłobków, daje 80 proc. zwrot kosztów na otworzenie niepublicznej placówki. Jednak później jej utrzymanie i opłaty rodziców są dużo wyższe niż w żłobku gminnym. Na przykład w Poznaniu obecnie rodzice płacą za pobyt malucha w żłobku niecałe 500 zł, a w prywatnej placówce nawet 1200 zł.
Tam prokurator okręgowy zaskarżył uchwałę nr XII/270/201 Rady Miejskiej w sprawie ustalenia opłaty za pobyt dziecka w żłobkach miejskich, chociaż rodzice skarg nie wnosili. Był to ryczałt, dodatkowo ustalany w zależności od dochodów rodziców. Wojewódzki
sąd administracyjny, do którego wpłynęła skarga, uznał, że uchwała dotycząca opłaty za żłobek jest nieważna. – Rada miasta podjęła wobec tego w kwietniu 2013 r. nową uchwałę uwzględniającą stawki godzinowe – mówi Bożena Karasewicz z wydziału zdrowia Urzędu Miasta. – Jednak w sierpniu tego samego roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że opłata ryczałtowa jest w porządku – twierdzi Lucyna Woźniak, naczelnik wydziału. Wybór należy więc do radnych. Bo to oni określają sposób finansowania żłobków.
W tym mieście nikt ryczałtowej opłaty nie zaskarżył. Nie było sprzeciwu rodziców ani wojewody. Miesięczna opłata rodziców za pobyt dziecka w placówce wynosi 300 zł. Obejmuje 10 godzin. Żłobki są czynne od godz. 6 do godz. 17. Miasto dopłaca do każdego dziecka drugie tyle. – Takie rozwiązanie jest najlepsze zarówno dla rodziców, jak i miejskiej administracji – twierdzi wiceprezydent Gdyni Ewa Łowkiel. – Rodzice nie muszą się stresować, że nie zdążą odebrać malucha na czas, a my nie musimy zatrudniać dodatkowej osoby, która będzie liczyła, kto kiedy przyszedł i wyszedł. Do tego potrzebny byłby dodatkowy etat administracyjny w każdej placówce.
Miasto na wniosek sądu musiało zmienić uchwałę z systemu ryczałtowego na godzinowy. Teraz sprawy są w sądach. Bo rodzice domagają się zwrotu opłat za okres między unieważnioną uchwałą a nową. Miasto twierdzi, że przecież dzieci w tym czasie i tak do żłobka uczęszczały. – Miesięczne utrzymanie malucha w żłobku kosztuje w stolicy ok. 1200 zł miesięcznie. Rodzice płacą nieco ponad 300 zł. Stawka żywieniowa wynosi u nas 5,9 zł. W prywatnych placówkach, nawet do 12 zł. Miasto dopłaca do żłobków, ale taka jest stołeczna polityka – mówi Bożenna Przybyszewska, dyrektor Zespołu Żłobków w Warszawie. Przyznaje, że ostatnio wygrała dwie sprawy, w których rodzice domagali się zwrotu kosztów związanych z uchylona uchwałą miasta. Ale w jednej wygrali rodzice.
– Przecież my bazujemy na gotowości, by dziecko miało opiekę. W systemie godzinowym tworzą się martwe dusze. Dziecko jest zapisane do żłobka, a przychodzi na 3–4 godziny. A innych rodziców maluch się nie dostał, mimo że potrzebuje opieki np. na osiem godzin. Gdzie tu społeczna uczciwość i sprawiedliwość – pyta dyrektor Przybyszewska. W stolicy walka o to, kto się bezpodstawne wzbogacił – miasto czy rodzice – trwa nadal.
Trudno chyba mówić o wzbogaceniu się miasta, jeśli pobierało opłaty na podstawie unieważnionej przez sąd uchwały Rady Warszawy dotyczącej opłat za żłobki, choć sytuacja nie jest jednoznaczna. Właściwie nie wiadomo, kto się mógł wzbogacić w czasie, gdy działała uchwała o żłobkach, którą po decyzji sądu zmieniono.
Domaganie się zwrotu pieniędzy przez rodziców wydaje się wątpliwe. Przecież rodzice zapisując dziecko do żłobka, wiedzieli, jakie koszty mają ponosić. Dzieci do placówki uczęszczały. Zwrot opłat świadczyłby o tym, że żłobek jest bezpłatny. A tak nie jest. Trzeba też pamiętać o tym, że miasto w czasie obowiązywania poprzedniej uchwały ponosiło koszty utrzymania placówek. To pensje pracowników, opłaty za media itp. Ja się miastu nie dziwię. Przecież żłobki działały, opieka była, maluchy były przyprowadzane. Kto miał za to płacić?
Jednak miasto też domaga się od rodziców zwrotu pieniędzy, twierdząc, że to oni się bezpodstawnie wzbogacili. I to jest ta druga strona medalu. Bo rzeczywiście tak też można domniemywać. Ryczałt, który obowiązywał poprzednio, mógł być niższy niż stawka godzinowa. Na przykład jeśli dziecko codziennie było w placówce przez osiem czy więcej godzin. Wówczas to rodzice powinni miastu dopłacić.
Czy miasto powinno zwrócić pieniądze i zamknąć sprawę? Po pierwsze nie wiadomo, ile zwracać: całość czy tylko za godziny. A jak te godziny policzyć? Przecież przy opłacie ryczałtowej nikt ewidencji takiej nie prowadził. Dlatego sprawy niestety muszą rozstrzygać sądy.