- Młodzi ludzie cierpią m.in. z powodu zaburzeń nastroju, zaburzeń lękowych, ale i ogólnego obniżenia dobrostanu. Coraz częściej szukają pomocy - mówi Joanna Gutral, psycholożka związana z Uniwersytetem SWPS.

Pracuje pani na co dzień ze studentami. Czy z pani obserwacji wynika, że zajęcia w trybie zdalnym przypadły im do gustu? A może tęsknią za fizyczną obecnością na kampusie?
Myślę, że oba scenariusze mają swoje plusy. Trudno rozstrzygnąć, co jest definitywnie lepsze dla studentów, bo każdy z nich ma inną sytuację życiową i inne preferencje. Część osób zajęcia zdalne sobie chwali. Nie muszą tracić czasu na dojazdy, łatwiej jest łączyć studiowanie z pracą. Obniżają się także koszty utrzymania. Niektórzy rezygnują bowiem z wynajmu mieszkań i wracają do domów rodzinnych. Ale każdy kij ma dwa końce. Jest przecież grono studentów, którzy wrócili do rodziców, ale warunki, które tam panują, nie sprzyjają dobremu samopoczuciu czy edukacji. Dla części z nich wyjazd na studia do innego miasta był formą ucieczki przed toksycznym środowiskiem. Poza tym wiele osób zwyczajnie żałuje utraty doświadczenia związanego ze studiowaniem na żywo. Mam tu na myśli nie tylko uczestnictwo w wydarzeniach akademickich, ale i zawieranie nowych znajomości, integrację towarzyską. Dlatego, choć zdalne studiowanie daje wiele możliwości i pozwala zaoszczędzić sporo czasu, wielu tęskni za tradycyjnymi spotkaniami.
Jak pandemia odbiła się na zdrowiu psychicznym młodych dorosłych?
Obserwujemy znaczący spadek samopoczucia studentów. Widać to w badaniach, które zostały przeprowadzone po pierwszej i drugiej fali pandemii w Polsce - w gronie osób w przedziale wiekowym od 18. do 24. roku życia subiektywne poczucie dobrostanu pogorszyło się (Hamer i in., 2021). Studenci zmagają się z przeróżnymi problemami. Zwykle są to zaburzenia nastroju i zaburzenia lękowe, a czasami objawy, które nie spełniają kryteriów diagnostycznych pełnych dla konkretnego zaburzenia. Zdalny tryb studiowania bardzo wpływa na samoocenę. Kiedy prowadziłam zajęcia na uniwersytecie, studenci często nie włączali kamer i mikrofonów. Czasami informowali mnie w e-mailach, że nie mają w domach warunków do aktywnego uczestnictwa w ćwiczeniach, bo np. muszą dzielić pokój z rodzeństwem. Mieli przez to poczucie wstydu, niepełnowartościowości. Nie można zapominać, że w tym gronie są też osoby, które całe studia magisterskie realizowały w ten sposób. Nie mogły też uczestniczyć w ważnych ceremoniałach, jak np. absolutorium. Tego typu wydarzenia pomagają w budowaniu pewności siebie. Mając to wszystko na głowie, wciąż muszą jednak podejmować wysiłek i wywiązywać się ze swoich zobowiązań.
Studenci szukają pomocy?
Zainteresowanie terapią jest coraz większe. Trudno obecnie znaleźć wolny termin u jakiegokolwiek psychologa. Wystarczy spróbować zadzwonić do kilku terapeutów. Okaże się, że na wizytę udałoby się umówić najwcześniej za kilka miesięcy. Nie wszyscy mogą sobie jednak na nią pozwolić. Szczególnie że wraz z nastaniem pandemii ograniczone zostały możliwości zatrudnienia w kinach czy restauracjach. A to właśnie tam najczęściej dorabiali młodzi ludzie. Z kolei terapia finansowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia jest bardzo trudno dostępna. Szczęśliwie coraz więcej uczelni oferuje różnego rodzaju formy wsparcia. Np. studenci Uniwersytetu SWPS otrzymali możliwość konsultacji psychologicznych. Takie poradnie działają też na Uniwersytecie Warszawskim czy Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. To życzliwa akademicka odpowiedzialność, by zadbać nie tylko o edukację, ale i dobrostan młodych ludzi.
Zaobserwowała pani wzrost zainteresowania farmakoterapią?
Trudno powiedzieć. Młodzi często po prostu nie wiedzą, gdzie powinni się udać, kiedy pojawią się jakieś problemy. Niektórzy wybierają się więc od razu do psychiatry, inni do psychologa. Ważne jest to, że w ogóle tej pomocy szukają.
Jak okres spędzony przed ekranem komputera odbije się na życiu zawodowym młodych dorosłych?
Cały świat się zatrzymał i stanął na głowie. Nie jest więc tak, że nagle tylko studenci tracą jakieś umiejętności, a reszta zdobywa je w sposób planowy. Nie zmienia to jednak faktu, że po dwóch latach zdalnych studiów i ograniczonych interakcji społecznych młodzi ludzie mogą napotkać problemy z odnalezieniem się na rynku pracy. Jakie będzie ich przekonanie o własnej skuteczności i umiejętnościach, kiedy tyle czasu spędzili w domu? Edukacja zdalna jest oczywiście możliwa. Cieszę się, że jest coraz więcej narzędzi, które pozwalają w sposób angażujący te zajęcia organizować, ale całego problemu to nie rozwiąże.