Odpowiadają za funkcjonowanie szkół w pandemii. Dlatego próbują się zabezpieczyć na wypadek ewentualnych roszczeń.

– Nie mamy wytycznych, jak postępować wobec niewyszczepionych, ani wiedzy, kto się zaszczepił. Mam pilnować noszenia maseczek, ale gdy ktoś się do tego nie stosuje, mogę tylko apelować. Ja wnioskuję, czy na zdalne przechodzi klasa czy cała szkoła. Ja też mogę zdecydować, by uruchomić zajęcia stacjonarne dla zaszczepionych uczniów. Ale, no właśnie, których? – wylicza dyrektor szkoły w Kędzierzynie-Koźlu. Przekonuje, że wymaga się od niej wiedzy z zakresu chorób zakaźnych i skuteczności porównywalnej z policją. A to nierealne. – Dlatego wykupiłam dla siebie ubezpieczenie OC. To moja polisa na wypadek, gdyby rodzice uczniów czy pracownicy zaczęli zgłaszać pretensje.
Dyrektorzy płacą za ubezpieczenia z własnej kieszeni. Ale popyt jest też na tzw. produkt kombo, dający ochronę całej szkole: dyrektorowi i nauczycielom. Bywa, że polisę kupuje organ prowadzący, niekiedy składają się na niego sami zainteresowani. Choć nie ma zbiorczych danych na ten temat, eksperci szacują, że w niepublicznych szkołach odsetek tych z wykupionym OC zbliża się do 100 proc. W publicznych to dziś ok. 60 proc.
– Rozumiemy problemy dyrektorów, dlatego dostosowaliśmy nasz produkt i daliśmy im możliwość rozszerzenia OC o choroby zakaźne, ze szczególnym uwzględnieniem COVID-19 – mówi Andrzej Adamczyk, prezes zarządu pośrednika ubezpieczeniowego Bezpieczny.pl. Dzięki temu, jak dodaje, jeżeli dyrektor nie dopełni obowiązków i dziecko zachoruje na COVID-19, a wina dyrektora zostanie udowodniona, to zostanie wypłacone odszkodowanie. W dużych szkołach maksymalna kwota (suma gwarancyjna) może wynieść nawet milion złotych.
– Dyrektor ma też u nas możliwość dokupienia klauzuli ochrony prawnej związanej z COVID-19. Jest to ochrona z tytułu niewłaściwego zastosowania wytycznych sanitarno-epidemiologicznych. Obejmuje uzasadnione koszty pomocy prawnej w przypadku odwołania się od nałożonych kar – dodaje Adamczyk.
Agnieszka Durska z Polskiej Izby Ubezpieczeń potwierdza, że ubezpieczyciele zareagowali na potrzeby rynku. Dostępne produkty różnią się jednak między sobą zakresem i sumami ubezpieczenia. I to od dyrektora zależy, co wybierze.
Dawid Zdebiak, radca prawny w kancelarii DT Gujski Zdebiak, studzi emocje. – W sytuacji pandemii dyrektor powinien podejmować działania zapobiegawcze w oparciu o wiedzę pochodzącą od specjalistów. Ale dziś trudno uznać, co stanowi minimum zabezpieczeń – mówi. Dodaje, że odpowiedzialność cywilna dotyczy przede wszystkim osoby prawnej, która prowadzi szkołę. W przypadku np. podstawówek są to gminy. I to one najczęściej podpisują z zakładem ubezpieczeń umowę. Gdy np. rodzice skierują do sądu sprawę o wypłatę odszkodowania, to ubezpieczyciel włącza się w postępowanie po stronie gminy i ocenia, czy i w jakim wymiarze środki mogą być wypłacone.
Za szkodę wyrządzoną przez pracownika osobie trzeciej odpowiada pracodawca. Ale naprawienie szkody uprawnia go do wystąpienia z roszczeniem regresowym wobec pracownika. Kodeks pracy reguluje zasady tej odpowiedzialności (art. 114 k.p. i nast.). – W tym przypadku mówimy zazwyczaj o nieumyślnym naruszeniu obowiązków. Gdyby doszło do zachorowania na COVID-19 na skutek niedostatecznego trzymania reżimu sanitarnego, majątkowo dyrektor odpowiada wobec pracodawcy do wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia – mówi Zdebiak. – W takich sytuacjach do rozważenia jest przez dyrektora indywidualne ubezpieczenie OC, o ile obejmowałoby ryzyko związane z zachorowaniami w szkole na COVID-19. Choćby właśnie na pokrycie tych kosztów.
Eksperci uspokajają: ryzyko, że szkoła zostanie pozwana o odszkodowanie, jest niewielkie. Trzeba by wykazać, że do zakażenia doszło właśnie tam. – W tym kontekście polisy mogą okazać się mało przydatne – dodaje Robert Kamionowski, radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
Znaczenie mają też ogólne warunki ubezpieczenia. A zwłaszcza wyłączenia wskazane przez towarzystwo. Chodzi np. o zapisy mówiące o zachowaniu dystansu społecznego, częstotliwości dezynfekcji powierzchni w klasach, bezwzględnym nakazie maseczek. – Ubezpieczenie może być niezbyt pomocne w sytuacji, gdy warunki polisy będą na tyle surowe, że nie sposób im sprostać – ucina Dawid Zdebiak.