Dziwię się związkom zawodowym, które, zamiast merytorycznie dyskutować, próbują wyprowadzać ludzi na ulicę, ale to jest wolny kraj, każdy może protestować – powiedział szef MEiN Przemysław Czarnek. Podkreśli, że przedstawił związkom propozycje zmian. "Nie ma żadnych decyzji" – dodał.
W połowie września na posiedzeniu zespołu do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty kierownictwo Ministerstwa Edukacji i Nauki przedstawiło propozycje zmian w ustawie Karta nauczyciela, dotyczące m.in. czasu pracy i wynagrodzeń nauczycieli. W ubiegłym tygodniu Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego przyjął stanowisko, w którym odrzuca w całości propozycję MEiN. W poniedziałek stanowisku wobec pozycji resortu przyjęła Rada Krajowa Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". Oświatowa Solidarność również odrzuca propozycje MEiN. Powołała sztab protestacyjny.
We wtorek prezes ZNP Sławomir Broniarz zapowiedział, że w sobotę 9 października odbędzie się protest, który ma być wyrazem dezaprobaty dla tego, co dzieje się w sferze polityki edukacyjnej.
Minister edukacji i nauki, pytany o tę kwestie podczas konferencji prasowej, odparł, że "jesteśmy w wolnym kraju, protestować wszyscy mogą w granicach prawa".
"Nie bardzo rozumiem protest Związku Nauczycielstwa Polskiego. Myśmy sobie wyznaczyli termin i dla związków zawodowych, i dla przedstawicieli samorządów, do 8 października. To termin na ustosunkowanie się pisemne do naszych propozycji" – powiedział minister.
Zwrócił uwagę, że propozycja resortu zakłada prawie ośmiomiliardowe zwiększenie subwencji oświatowej z przeznaczeniem na podwyżki dla nauczycieli.
"To ponad 1400 zł brutto podwyżki dla nauczyciela wchodzącego do zawodu, którego przeciętnie wynagrodzenie będzie wynosiło 4900 zł brutto, o 1420 zł więcej niż dzisiaj" – wskazał Czarnek.
Podkreślił, że w związku z zaplanowaną podwyżką wynagrodzeń nauczycieli subwencja oświatowa będzie zwiększona o 8 mld zł, czyli wyniesie w przyszłym roku ponad 60 mld zł. "Jeśli dla kogoś to jest nic, to warto się zastanowić, co to znaczy nic, a co to znaczy coś" – wskazał.
Odniósł się m.in. do zarzutu związków zawodowych, że proponowane zwiększenie 18-godzinnego pensum o 4 godziny doprowadzi do masowych zwolnień nauczycieli i ograniczenia wymiaru zatrudnienia części nauczycieli przedmiotówców do wymiaru poniżej jednej drugiej etatu. Wskazał, że już teraz część nauczycieli realizuje godziny ponadwymiarowe, czyli prowadzi więcej zajęć dydaktycznych niż wynosi pensum, jednocześnie przyznał, że zdaje sobie sprawę, że inni mogą mieć problemy z realizacją pensum po zwiększeniu jego wymiaru.
"Dokładnie ten problem dostrzegamy przez cały czas naszych rozważań na temat reformy, dlatego poprosiliśmy związki zawodowe o ustosunkowanie się, również pisemne, o wyartykułowanie wszystkich problemów, które one widzą w poszczególnych szkołach, bo są przeróżne szkoły. Są szkoły, w których brakuje nauczycieli (...) w dużych miastach, gdzie nie ma problemu, by znaleźć godziny do pensum i są szkoły bardzo malutkie, które mają po dwoje, troje dzieci w jednej klasie, w których rzeczywiście znalezienie pensum jest problemem już dziś bez zwiększenia pensum. Są nauczyciele wczesnoszkolni, którzy uczą w klasach I-III i którym trudno podnieść pensum do 22 godzin, bo trzeba by podnieść obciążenie dzieci" – mówił Czarnek.
"To są problemy, które sobie wyartykułowaliśmy, na które musimy znaleźć odpowiedź w ramach dialogu, który podejmujemy z naszej inicjatywy ze związkami i z samorządowcami. Bardzo się dziwię związkom zawodowym, które zamiast merytorycznej dyskusji próbują ludzi wyprowadzać na ulicę, ale powtarzam: to jest wolny kraj, każdy może protestować, tylko niech nikt nie mówi, że 1420 zł podwyżki, 36 proc. podwyżki, to jest nic, bo to jest obrażanie wszystkich innych zawodów" – dodał szef MEiN.
Odniósł się też do pytania, czy planowane są dalsze rozmowy ze związkami zawodowymi.
"Powiedzieliśmy zaraz po spotkaniu, sprzed kilkunastu dni, że do 8 października razem sobie wyznaczyliśmy termin na ustosunkowanie się pisemne do wszystkich naszych propozycji. Jesteśmy w dialogu, nie ma decyzji. A 22 października to jest termin kolejnego posiedzenia plenarnego (zespołu do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty – PAP). Tym bardziej nie rozumiem, skąd się biorą protest, jakieś nazywanie ogromnych środków finansowych niczym, skoro jesteśmy w dialogu i sami sobie ustaliliśmy konkretne terminy na ustosunkowanie się do propozycji" – powiedział minister.
"To wygląda na to, że związki zawodowe – mówię o prezydiach związków zawodowych – bardziej troszczą się o to, żeby robić jakiś szum wokół własnych osób niż merytorycznie troszczyć się o status zawodowy nauczyciela i o ogromne podwyżki, które proponujemy" – wskazał Czarnek.
Szef MEiN pytany był także, czy propozycje resortu są ostateczne, czy mogą ulec zmianie, czy będzie chciało je zmienić.
"Ależ oczywiście (...). Jeszcze raz, spokojnie słuchajmy się: nie ma żadnych decyzji, to są propozycje. Po to wyznaczyliśmy sobie termin do 8 października na ustosunkowanie się pisemne, na pokazanie wszystkich problemów (...). Chcemy usłyszeć głos związków zawodowych, bo mamy nadzieję, że związki zawodowe oprócz zajmowania się polityką i samym sobą, mają również wgląd w sytuację poszczególnych nauczycieli w różnych częściach kraju, chcemy wysłuchać ich głosu" – powiedział.
Propozycje MEiN zakładają m.in. zmniejszenie liczby stopni awansu zawodowego nauczycieli z czterech do trzech – likwidację stażysty i nauczyciela kontraktowego – i w ich miejsce wprowadzenie jednego.
Resort proponuje także podwyższenie tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć nauczycieli o 4 godziny (z wyjątkiem nauczycieli wychowania przedszkolnego). Wyjaśnia, że zmiany pensum będą wiązały się z ruchami kadrowymi, w związku z tym zakłada trzyletni okres przejściowy dający możliwość elastycznego przechodzenia na nowy system. Rozwiązania kadrowe będą uwzględniały decyzję nauczyciela o zwiększeniu pensum z jednoczesnym wzrostem wynagrodzenia lub zachowanie dotychczasowego wymiaru pensum i ustalenie proporcjonalnego wynagrodzenia zasadniczego.
Jednocześnie proponuje, aby nauczyciel zatrudniony w pełnym wymiarze czasu pracy (z wyjątkiem nauczycieli przedszkoli) zobowiązany był "do bycia dostępnym" dla uczniów i nauczycieli w szkole w wymiarze 8 godzin tygodniowo.
MEiN proponuje też wprowadzenie przeciętnego wynagrodzenia nauczycieli zamiast średniego, ustalanego na podstawie kwoty bazowej ogłaszanej corocznie w ustawie budżetowej. Będzie ono wynosiło: dla nauczyciela bez stopnia awansu zawodowego – 140 proc., nauczyciela mianowanego – 181 proc., nauczyciela dyplomowanego – 219 proc. kwoty bazowej. Minimalne stawki wynagrodzenia zasadniczego dla nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego będą ustalone, jako określony procent przeciętnego wynagrodzenia nauczycieli. Minimalne stawki dodatków do wynagrodzenia – zgodnie z propozycją MEiN – określone będą kwotowo w drodze rozporządzenia.
Resort podaje, że po wprowadzeniu zmian stawki przeciętnego wynagrodzenia nauczycieli wynosiły dla nauczyciela niemającego stopnia awansu zawodowego – 4950 zł brutto, nauczyciela mianowanego – 6400 zł brutto i dla nauczyciela dyplomowanego – 7750 zł brutto. Z kolei minimalne stawki wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli mających tytuł magistra i przygotowanie pedagogiczne będą wynosiły brutto odpowiednio: dla nauczyciela bez stopnia awansu zawodowego – 4010 zł, nauczyciela mianowanego – 4540 zł i dla nauczyciela dyplomowanego – 5040 zł.
Wszystkie trzy centrale związkowe: SKOiW NSZZ "Solidarność", Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych są przeciwne zwiększeniu pensum, wprowadzeniu 8-godzin dostępności nauczyciela. Opowiadają się za powiązaniem wynagrodzenia nauczycieli ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. ZNP po raz drugi rozpoczęło zbieranie podpisów pod dotyczącym tego obywatelskim projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela. Ubiegłoroczna zbiórka podpisów została zawieszona ze względu na pandemię COVID-19.
Czarnek: realizuję punkt po punkcie, porażek nie widzę żadnych
Realizuję wszystkie punkty, które założyłem sobie zaraz na początku urzędowania i które przedstawiłem kierownictwu mojego ugrupowania i premierowi - powiedział szef MEiN Przemysław Czarnek, pytany o swoje sukcesy i porażki, jako ministra. "Porażek nie widzę żadnych" - zaznaczył.
19 października mija rok, jak Przemysław Czarnek został powołany na ministra edukacji i nauki. Szef MEiN we wtorek na konferencji prasowej zapytany został o to, co uważa za swój największy sukces, jako ministra, a co za swoją największą porażkę.
"Porażek nie widzę żadnych (...). Realizuję wszystkie punkty, które założyłem sobie zaraz na początku urzędowania i które przedstawiłem kierownictwu mojego ugrupowania i przede wszystkim panu premierowi. Punkt po punkcie wszystkie punkty są realizowane, nie ma ani jednego punktu, który nie byłby zrealizowany, albo nie byłby w fazie realizacji" - odpowiedział Czarnek.
"Choćby pakiet wolności akademickiej, przyjęty przez Sejm w ubiegłym tygodniu, zmiana punktacji czasopism, o której mówiłem od samego początku, rozmaite programy, które zakładaliśmy: wspomagania dzieci, młodzieży po covidzie, ten narodowy program, na który przeznaczamy 250 mln zł, program +Poznaj Polskę+, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem - przeznaczyliśmy na niego 25 mln zł w ramach pilotażu tylko; dodatkowe 10 mln rozeszło się w ciągu siedmiu godzin" - wyliczał szef MEiN.
Jak mówił "jest mnóstwo reform i działań, które punkt po punkcie są realizowane". "Porażek z tego punktu widzenia nie widzę" - zaznaczył.