Zwiększenie prestiżu zawodu nauczyciela ma się odbywać przez jednoczesne zwiększenie wynagrodzeń nauczycieli i pensum. MEiN w swojej propozycji zawarło postulat, by nauczyciele pracowali przy tablicy o cztery godziny lekcyjne więcej niż do tej pory. Środowisko alarmuje, że będzie wiązało się to ze zwolnieniami nauczycieli albo z koniecznością jeszcze częstszego wędrowania między szkołami.

Jak wyjaśniał resort, zmiany pensum będą wiązały się z ruchami kadrowymi, w związku z tym zakłada trzyletni okres przejściowy, dający możliwość elastycznego przechodzenia na nowy system. Rozwiązania kadrowe będą uwzględniały decyzję nauczyciela o zwiększeniu pensum z jednoczesnym wzrostem wynagrodzenia lub zachowanie dotychczasowego wymiaru pensum i ustalenie proporcjonalnego wynagrodzenia zasadniczego. Zapytaliśmy ministerstwo o symulacje skutków zwiększenia nauczycielskiego pensum. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy takimi dysponuje i czy wie, jakie szkoły będą zwalniać nauczycieli, a jakie nie.

W odpowiedzi czytamy:

Skala zmian liczby zatrudnionych nauczycieli będzie zależała od ostatecznie przyjętych szczegółowych rozwiązań w zakresie tygodniowego obowiązkowego wymiaru zajęć nauczycieli oraz przepisów przejściowych, a następnie indywidualnych decyzji nauczycieli i dyrektorów szkół. W trwającej dyskusji nad propozycją zmian w pragmatyce zawodowej nauczycieli omawiane są m.in. projekty działań osłonowych umożliwiających nauczycielom podjęcie decyzji o przyjęciu nowych warunków pracy lub pozostaniu na dotychczasowych

Postanowiliśmy zatem sprawdzić, ilu nauczycieli może na zwiększeniu prestiżu stracić.

Z wyliczeń „Solidarności” wynika, że na skutek zwiększenia pensum pracę może stracić nawet 30 tys. nauczycieli. Jak mówił Ryszard Proksa: „Brakująca godzina przemnożona przez liczbę ok. 700 tys. pracujących dziś nauczycieli daje 700 000 godzin czyli ponad 30 000 brakujących etatów. Zatem około 30 tys. nauczycieli straciłoby pracę”. Sytuacja związana z zatrudnianiem nauczycieli nie jest tak jednoznaczna. Są miejsca, w których nauczycieli brakuje, są miejsca, w których wyrabiają sporo nadgodzin, są takie gdzie mają gołe etaty, a są i takie, gdzie aby uzbierać etat, muszą pracować w kilku miejscach. Wszystkich ich dotkną zmiany w pensum.

Z danych, które uzyskaliśmy od dyrektorów szkół wynika, że najwięcej będzie nauczycieli, dla których niewiele się zmieni. Średnio w Polsce nauczyciel ma po 2-3 nadgodziny. Dodatkowe 4, które otrzyma na podstawie zmian wprowadzanych przez ministra Czarnka nie wpłynie znacząco ani na jego czas pracy ani na wynagrodzenie. Najbardziej zmiany proponowane przez MEiN odczują nauczyciele, którzy zbierają godziny w kilku szkołach. Po zmianach będą musieli znaleźć dodatkowe cztery, a konkurencja może być spora.

Sytuacja poszczególnych szkół będzie się więc od siebie różnić. Poprosiliśmy kilku dyrektorów o policzenie, ilu nauczycieli mogą dosięgnąć zwolnienia, biorąc pod uwagę sytuację kadrową na dziś. Tylko dwóch z nich deklaruje, że nie zwolni żadnego nauczyciela, a tylko w jednym konsekwencją będzie mniejsza liczba godzin ponadwymiarowych. Szczególny wymiar zmiany zaproponowanej przez ministerstwo będzie miało w przypadku nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej. Jak zauważa jedna z dyrektorek: "Jeżeli mają wszystko w swojej klasie poza językiem i religią, to mają 20 godzin. Dodając 4 godziny do pensum, nie mają etatu".

W pozostałych przypadkach padają różne liczby, ale sprowadzają się one często do zwolnienia nawet 19 proc. nauczycieli.

Do tego znacząco zwiększy się liczba "wędrujących nauczycieli".

„Mała szkoła. Obecnie trzech nauczycieli uzupełnia etaty łącznie w 3 szkołach (chemia, fizyka, geografia, wos). Po zmianach jedna osoba nie będzie miała etatu i nie ma możliwości uzupełnienia.”
„Patrząc u mnie (39 nauczycieli), jeśli chodzi o zwolnienia - na pewno nie. Zdecydowana większość straci ponadwymiarowe. 2 osoby, które teraz są na pełnym etacie mogą go stracić, chyba, że coś ze świetlicy uda się wygospodarować. 2 niepełnozatrudnionych nauczycieli pozostanie bez zmian, ale mają swoje pełne etaty w swoich placówkach (u mnie pracują dodatkowo).”

- Główny wniosek, ale i zarzut w kierunku ministerstwa jest taki, że ta sytuacja pozostaje nierozpoznana. Nie wiemy tak naprawdę czym skończy się podniesienie pensum. Dojdzie na pewno do usztywnienia planów zajęć. Tam, gdzie dyrektorzy będą musieli, ze względu na zbyt duże odległości, korzystać tylko z nauczycieli, których mają na miejscu dojdzie z pewnością do wydłużenia dnia w szkole także dla uczniów. Pojawi się także więcej nauczycieli, którzy będą krążyć między szkołami. Pojawi się jeszcze większe zniechęcenie do zawodu nauczyciela. Nie będzie tak jak w Finlandii, gdzie nauczyciel ma swój gabinet i ma gdzie przygotować się do pracy, więc może spędzać cały czas przeznaczony na pracę w pracy. W ślad za propozycjami zwiększenia pensum nie idą dodatkowe pieniądze na modernizację szkół, tak aby nauczyciele mieli gdzie przygotowywać się do zajęć - mówi Marek Pleśniar, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty

I dodaje: "Ministerstwo funduje środowisku kolejną nierozpoznaną reformę. Nie poświęca czasu na jej przygotowanie, nie sprawdza jakie będzie miała ona konsekwencje. Minister zdaje się w ogóle ignorować fakt jak wygląda ruch kadrowy w oświacie. Świadczy o tym chociażby to, że twierdzi, że braki kadrowe we wrześniu są czymś normalnym. Tymczasem do 31 maja szkoły powinny mieć zatwierdzone arkusze organizacyjne, by rok szkolny zaczynać spokojnie. Konsekwencje tego pomysłu poznamy na przełomie marca i kwietnia po wdrożeniu zmian."