Awans zawodowy nauczycieli będzie tak zmodyfikowany, aby zmobilizować ich do dodatkowego zaangażowania i zyskania tym samym wyższego wynagrodzenia. Szczegóły przedstawi dziś resort edukacji.

AKTUALIZACJA: Oto najnowsza propozycja MEiN

Oświatowe związki zawodowe wracają do rozmów z przedstawicielami Ministerstwa Edukacji w ramach zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty. Wcześniej negocjacje zostały zerwane wskutek decyzji organizacji związkowych, które nie były zadowolone z pierwotnych planów MEiN. Tym razem ma być inaczej i nowe propozycje mają zawierać wiele rozwiązań, o które zabiega od 2019 r. oświatowa Solidarność.
Zdaniem ekspertów pieniądze na przeprowadzenie reformy są, problem w tym, jak te środki będą podzielone i czy nie odbędzie się to kosztem wydłużenia awansu zawodowego, a także wyższego pensum. W tym ostatnim przypadku jest stanowczy sprzeciw wszystkich central związkowych.
Pieniądze do podziału
Według ustawy budżetowej w przyszłym roku subwencja oświatowa ma wzrosnąć o 2,6 proc., czyli 1,3 mld zł. Dodatkowo projekt nie przewiduje zmian kwoty bazowej dla nauczycieli, a więc formalnie nie zakłada podwyżek dla tej grupy. Nie oznacza to jednak, że ich nie będzie. Wszystko wskazuje na to, że pojawią się od 1 września 2022 r. wraz ze znowelizowaną Kartą nauczyciela. Tym bardziej że w tej części budżetu państwa, w której ujęte są rezerwy celowe, są zabezpieczone środki na „zmiany systemowe w oświacie” w wysokości 3 mld zł. Część tych pieniędzy będzie przeznaczona na zapowiadane przez resort edukacji zmiany w wynagrodzeniach nauczycieli.
– Gdyby przyjąć, że ewentualne podwyżki są planowane od września 2022 r., to kwota 3 mld zł wystarczyłaby na wzrost nawet o 20 proc. Tak duża podwyżka oznaczałaby jednak automatyczną konieczność podwyższenia subwencji oświatowej na 2023 r. o ok. 6 mld zł – wyjaśnia Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN. Jak jednak dodaje, jeśli już się takie propozycje pojawią, to najprawdopodobniej kosztem wydłużenia awansu zawodowego.
Z naszych informacji wynika, że ministerstwo wreszcie zgodziło się na postulat Solidarności, aby wynagrodzenia nauczycieli były uzależnione od średniej krajowej, a nie od płacy minimalnej (tak zaproponowano w pierwszej turze rozmów). W efekcie część dodatków byłaby włączona do wynagrodzenia zasadniczego, a średnia płaca, którą do tej pory gwarantował jednorazowy dodatek uzupełniający, miałaby zniknąć. System wynagradzania nauczycieli miałby tym samym zostać uproszczony.
– To jest ostatni niezrealizowany postulat zawarty w porozumieniu z rządem przez Solidarność, która nie przystąpiła do strajku generalnego w 2019 r. Dzięki takiemu rozwiązaniu nauczyciele co roku, wraz ze wzrostem średniej płacy, mogliby liczyć na automatyczne podniesienie ich wynagrodzeń – przekonuje Ryszard Proksa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Również Związek Nauczycielstwa Polskiego chce wprowadzenia takiego mechanizmu i rozpoczął zbieranie podpisów pod własnym projektem w tej sprawie. – Nie chcemy jednak rezygnować przy tym z bezpiecznika w postaci jednorazowego dodatku uzupełniającego, który musi być wypłacany, jeśli samorządy np. oszczędzają na dodatku motywacyjnym i nie zapewniają podwyżek określonej grupie awansu zawodowego – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
– Diabeł tkwi więc w szczegółach, ale chcemy wrócić do rozmów i zapoznać się z nowymi propozycjami ministerstwa – podkreśla.
Żonglowanie awansem
Na dzisiejszym spotkaniu resort edukacji ma przedstawić wyniki prac trzech podzespołów roboczych, w których nie uczestniczyli związkowcy. Zajmowały się one awansem zawodowym, płacami i zmianami w pensum.
Jeśli chodzi o system awansowania, ministerstwo chce, aby nauczyciele przychodzący do szkoły pracowali przez cztery lata na umowie okresowej (ale nie byliby to stażyści, którzy obecnie pracują przez dziewięć miesięcy i otrzymują umowę o pracę na stałe w stopniu nauczyciela kontraktowego). Po tym okresie musieliby zdać egzamin zewnętrzny teoretyczny i praktyczny. Dopiero wtedy uzyskaliby stopień nauczyciela mianowanego, a po kolejnych sześciu latach mogliby się ubiegać o stopień nauczyciela dyplomowanego. Z kolei dyplomowani wykonywaliby dodatkowo specjalizację, która wiązałaby się z określoną gratyfikacją.
– Obawiam się, że zapowiadane hucznie podwyżki mogą trafić do tych nauczycieli, których nie ma, czyli dyplomowanych ze specjalizacją – mówi Krzysztof Baszczyński.
Podobnego zdania są inni związkowcy. – To jest tylko żonglowanie awansem, a nas interesuje znaczący wzrost wynagrodzenia zasadniczego dla nauczycieli, którzy obecnie posiadają określone kwalifikacje i stopnie zawodowe. Zastrzegam, że nie chcemy tego wprowadzać kosztem likwidacji dodatków – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.
Również dyrektorzy są sceptyczni wobec tych propozycji. – Widzę, że resort wraca do starych czasów, kiedy to funkcjonowały specjalizacje. Zmienianie stopni niczego dobrego nie przyniesie, jeśli tak jak obecnie nauczyciele rozpoczynający karierę zawodową w szkole będą zarabiać mniej od płacy minimalnej – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Podkreśla, że żaden nauczyciel za te pieniądze nie będzie przygotowywał się przez cztery lata do zawodu. – Musi zarabiać znacznie więcej niż obecnie, a także powinien mieć zagwarantowanego mentora. Wprowadzenie egzaminów dla przyszłego nauczyciela będzie taką samą fikcją, jak obecnie awans zawodowy na kolejny stopień, a także wybór dyrektora szkoły – dodaje.
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, obiecuje, że zmiany będą związane z podwyżkami dla nauczycieli.
– Nie wierzę w te obietnice, jeden z podzespołów pracował przecież nad zwiększeniem pensum dla nauczycieli tablicowych z 18 do 20 godzin, a w przypadku niektórych przedmiotów – do 22 godzin. A na to nie ma naszej zgody – mówi Sławomir Wittkowicz.
Niewykluczone, że resort dziś częściowo wycofa się z tak dużego zwiększenia pensum albo rozłoży je w czasie.
opinia

Zawód nauczyciela musi stać się atrakcyjny

Anna Ostrowska rzeczniczka MEiN
Wpolskich szkołach mamy ok. 700 tys. etatów nauczycieli. Zdanych przekazanych przez placówki oświatowe wynika, że na 30 września 2019 r. ogółem było wykazanych 684,8 tys. nauczycieli i692,9 tys. etatów, ana 30 września 2020 r. – 689,8 tys. nauczycieli i700,1 tys. etatów (dane na rok szkolny 2021/2022 są jeszcze wypełniane przez dyrektorów). Nastąpił więc wzrost zatrudnienia. Jednocześnie należy zaznaczyć, że liczba ogłoszeń wbazie prowadzonej przez kuratorów oświaty nie jest tożsama zliczbą wolnych pełnych etatów. Wich ogólnej liczbie istotną część stanowią te dotyczące niepełnego wymiaru zatrudnienia. Odnosząc liczbę ogłoszeń do liczby etatów wszystkich zatrudnionych nauczycieli, należy zauwa żyć, że wobecnym roku (stan na 1 września) jest to ok. 1 proc. Zatrudnianie nauczycieli należy do kompetencji dyrektora szkoły. Natomiast minister edukacji inauki opracowuje zmiany systemowe. Nie kwestionujemy tego, że pragmatyka nauczycieli musi zostać zmieniona idostosowana do współczesnych warunków rynkowych. Nad tymi kwestiami pracuje zespół ds. statusu zawodowego pracowników oświaty.