Samorządy i dyrektorzy szkół postulują, by uprościć procedury podziału pieniędzy na dodatkowe lekcje wyrównawcze dla uczniów. Chcą też wydłużenia czasu na ich realizację. Inaczej nie zdążą wykorzystać pieniędzy na organizację takich zajęć i wrócą one do budżetu.

Do 22 grudnia szkoły będą mogły oferować dodatkowe zajęcia wyrównawcze dla uczniów od klas IV do VIII szkół podstawowych i ponadpodstawowych (z pewnymi wyjątkami, takimi jak placówki dla dorosłych). Na ten cel rząd przeznaczył 187 mln zł. Program miał ruszyć pełną parą przed wakacjami, ale zgłosiło się do niego zaledwie 351 placówek oświatowych (na około 20 tys. istniejących). Na wrzesień zapisało się 1,5 tys. chętnych. Ministerstwo Edukacji i Nauki (MEiN) przygotowało więc nowelizację przepisów, które mają zachęcić nieprzekonanych do udziału w programie – m.in. zwiększając liczbę zajęć wyrównawczych z 10 do 15 na klasę. Wyznaczyło też kolejny termin na składanie wniosków o przyznanie pieniędzy, a tym, którzy już je złożyli – umożliwił ich aneksowanie (do końca lipca).
– Samorządy mają czas na składanie wniosków do 10 sierpnia. Dopiero wtedy będziemy w stanie odpowiedzieć na pytania o liczbę zgłoszonych placówek do programu – mówi Justyna Sadlak z resortu edukacji.

Pieniądze w zawieszeniu

Eksperci zastanawiają się, dlaczego w pierwszym czerwcowym terminie uprawnione placówki nie zgłosiły się po dotacje na zajęcia wyrównawcze dla uczniów. – Dyrektorzy i samorządowcy sygnalizowali mi podczas szkoleń, że wpływ na to miał ograniczony kontakt z uczniami i rodzicami. Trzeba przecież zebrać informacje o skali zainteresowania takimi lekcjami. Stąd kolejne zachęty i nowe terminy naboru wniosków o dodatkowe pieniądze – mówi Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy z samorządem MEN.
– Stawki dla nauczycieli za prowadzenie zajęć wyrównawczych też są na przyzwoitym poziomie – dodaje. Dyrektorzy są innego zdania. Narzekają, że stawki zaproponowano dla nauczycieli dyplomowanych, a przy rozliczaniu pracy osób z niższym stopniem awansu zawodowego będzie dodatkowy kłopot z uwzględnianiem tej różnicy przy pensji i zapewnianiu średniej płacy.

Mniejsze grupy

Częściowe ułatwienia w pozyskiwaniu pieniędzy na dodatkowe zajęcia wprowadziła ostatnia nowelizacja rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 20 lipca 2021 r. w sprawie szczególnych rozwiązań w okresie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. poz. 493 ze zm.). Jedno z nich dotyczy zasady, że w przypadku szkoły podstawowej, w której liczba uczniów klas IV–VIII jest większa niż 59, ale w klasach IV jest mniejsza niż 10, zajęcia wspomagające z danego przedmiotu mogą być organizowane w grupie liczącej co najmniej 5 dzieci. W pozostałych przypadkach wciąż będzie obowiązywała reguła, że liczba uczniów na zajęciach powinna wynosić co najmniej 10 (inaczej klasy mogą być łączone). Z kolei w małych placówkach poniżej 60 uczniów zajęcia wspomagające mogą się odbywać już wtedy, gdy chętnych jest 5 dzieci (nie będzie konieczności łączenia klas).
– Może to spowoduje większe zainteresowanie wśród szkół – zastanawia się Grzegorz Pochopień.
Dyrektorzy tłumaczą, że problemem są przepis i ich interpretacja.
– O chęć udziału w zajęciach wyrównawczych zapytaliśmy tylko rodziców uczniów klas VI i VII. Zainteresowanie wyraziło 50 proc. z nich. Niestety resort edukacji uważa, że musimy zapytać o zdanie wszystkich, czyli nawet klasy I–III. To nie wynika z przepisów, ale takie stanowisko reprezentuje ministerstwo – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
– Dotarcie do opiekunów prawnych w czasie wakacji i zdobycie deklaracji o udziale ich dzieci w dodatkowych lekcjach jest bardzo utrudnione. Uważam, że kolejny termin na składanie wniosków niewiele zmieni i skala zainteresowania całym programem tylko nieznacznie wzrośnie – przekonuje Jacek Rudnik.
Szefowie szkół mają swój sposób na organizację zajęć ekstra. – Zadeklarowałam, że wszystkie dodatkowe godziny, jakie przysługują na każdy z uprawnionych oddziałów zostaną wykorzystane. Chcemy jednak od razu dostać wszystkie pieniądze, jakie nam przysługują na ten cel – wyjaśnia Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
– Te środki powinny wpłynąć do każdej placówki w pełnej wysokości, a dopiero jeśli z jakiś przyczyn nie zostałby w całości wykorzystane na wyrównawcze lekcje, byłby zwracane do samorządu lub przeznaczane na inne cele edukacyjne – tłumaczy.

Kontrola i ułatwienia

Związkowcy są zaniepokojeni tym, że pieniądze nie zostały jeszcze rozdysponowane. – Będziemy się przyglądać, czy rzeczywiście trafiają one na zajęcia wspomagające i co z nimi robią samorządy – zapowiada Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Mamy do czynienia z dziwnym zjawiskiem, że nie ma chętnych na dodatkowe lekcje wyrównawcze, a one są potrzebne. ZNP zamiast kontrolować, powinien raczej namawiać członków, aby przekonali rodziców do zgłaszania dzieci do udziału w tego typu zajęciach – uważa Marek Olszewski, starosta toruński i były przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
– Pieniądze powinny być przyznane szkołom na każdy uprawniony oddział, a dodatkowe zajęcia wyrównawcze powinny być zrealizowane do końca roku szkolnego, a nie tylko do grudnia. Trzeba też pamiętać, że te zajęcia wyrównawcze nie mogą być realizowane zdalnie, a nie mamy pewności, czy część klas nie będzie uczyła się właśnie w takim trybie – dodaje.
Niezależnie od tych postulatów dyrektorzy szkół podkreślają, że wiele klas już dziś ma przeładowany materiał, a dodatkowe lekcje nie przyniosą zamierzonego efektu. Dla niektórych to też problem z ułożeniem planu lekcyjnego dla poszczególnych klas, tak żeby spełniał on wszystkie wytyczne związane z nauką w czasie pandemii.
Powrót uczniów do szkół